poniedziałek 16 stycznia 2017

Luis Suarez przekroczył już granicę 100 goli w barwach Barcelony, jego strzelecki dorobek teoretycznie powinien budzić podziw, jednak zachwyty nad Urugwajczykiem są według mnie zdecydowanie przesadzone. Futbol jest bardziej złożoną sprawą niż się z pozoru wydaje.

Kiedy podziwiamy Barcelonę, mamy okazję obcować z geniuszem Leo Messiego. Messi w ostatnich latach wykazuje się sprytem czy wręcz swego rodzaju przebiegłością, co sprawia, że choć często leniwie snuje się po boisku, w pewnym momencie wrzuca wyższy bieg i rywale są bezradni. Messi dziś jest alfą i omegą w Barcelonie, prawdziwym bogiem futbolu, któremu hołdują rzesze fanów rozsmakowanych w jego wyrafinowanym sposobie gry. Messi imponuje zagraniami, co ważne, wciąż stawia sobie poprzeczkę wyżej, usiłuje podążać za kolejnymi wyzwaniami. Koniec kariery Xaviego i dość zaawansowany wiek Andresa Iniesty sprawiły, że Messi musi być mózgiem drużyny, poświęcać się dla Barcy kosztem śrubowania niezliczonych strzeleckich rekordów. Kilka dni temu Messi dokonał kolejnej niewiarygodnej rzeczy, strzelając w trzech meczach z rzędu gola z rzutu wolnego. La Pulga jest piłkarzem z innej planety, rzuty karne sprawiają mu problem, wszak to zadania zbyt banalne, on musi zadziwiać świat futbolu swoją maestrią. Chociaż Messi nie strzela tak wielu goli jak dotąd, nadal jest darzony uwielbieniem przez zdroworozsądkowych kibiców, ostatnio okazało się, że w jakiejś klasyfikacji Zlatan Ibrahimovic strzelił tylko o jednego gola mniej niż wirtuoz z Argentyny. Ciekawe, dla wielu kibiców znamienne. Ta dziwna statystyka pozwoliła wielu ignorantom twierdzić, że Zlatan jest już niemal na poziomie Messiego, choć każdy spostrzegawczy człowiek widzi, że jest to podstarzały, słabnący gracz absolutnie nie z topu, jednak chęć obserwowania czarnych charakterów w futbolu powoduje, że ten antypatyczny bufon jest hołubiony niczym fenomen pokroju Messiego. Szwed czasami błyśnie jakąś futbolową ekwilibrystyką, strzeli gola, którego można by się spodziewać po cyrkowcu, ale poza tym efekciarstwem mnie nie imponuje. 

Podobnie rzecz się ma z Suarezem. Co prawda jego obecność w Barcelonie sprawiła, że drużyna ma trochę więcej opcji w formacji ofensywnej, jednak już nie raz stawiałem tezę, że choć wielu komentatorów napawa się kunsztem tercetu MSN, bez Messiego Neymar i Suarez czują się na boisku nieswojo. Suarez jest graczem silnym, przyzwyczaił się do futbolu preferowanego w Anglii podczas pobytu w Liverpoolu, jednak choć Suarez sprawia, że Barca czasami może zrezygnować z finezyjnej gry na rzecz czegoś prostszego, by sforsować obronę rywali, jego skłonność do ostentacyjnego krytykowania decyzji arbitrów czy w jeszcze większym stopniu zaprzepaszczane na potęgę szansę do zdobycia gola irytują. Suarez właściwie w każdym meczu marnuje jakąś znakomitą okazję. Cechuje go chaotyczność, brak tak niebanalnej wizji, jak u Leo Messiego. Suarez nie jest klasycznym graczem z Ameryki Płd, nie jest rozdryblowanym wariatem w typie Neymara, nie jest jednak też wybitnym egzekutorem. Mało jest sytuacji, w których to on sam sobie wypracował gola, wiadomo, takie przypadki nie są obce chociażby Leo Messiemu, ale to zupełnie inna półka. 

Chcę przekonać niewtajemniczonych, niezbyt uważnych kibiców, że Suarez nie jest żadnym geniuszem futbolu, znacznie bardziej cenię Kuna Aguero, który ma tę lekkość, łatwość operowania piłką. Futbolówka mu nie przeszkadza. Snajper MC potrafi ponadto wdać się w drybling i strzelić prześlicznego gola po jakiejś solowej akcji. Jest to krótka analiza, krótka myśl, jednak myślę, że wystarczają dla kibica, który potrafi myśleć samodzielnie.


Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej