Neapol go pokochał, bo był jednym z nich. Człowiek pochodzący z nizin społecznych, który z czasem zapracował na status legendy, musiał zyskać uznanie kibiców Napoli. Futbol był dla niego jedyną nadzieją. Dlatego pasował do klubu, który jest znienawidzony w całych Włoszech.

To znamienne, że najsłabsze Atletico w erze Diego Simeone wyeliminowało najlepszy Liverpool od dekad. To nie przypadek, że akurat gracze Simeone zdołali przetrwać nawałnicę na Anfield, nie pękając pod naporem maszyny Jürgena Kloppa. Cholismo znowu jest na topie. Tymczasem menedżer Liverpoolu wylewa swoje żale, bo ktoś śmiał pokonać go na własnym stadionie.

Mimo że wielu polskich kibiców mieni się patriotami, na rodzimych stadionach patriotyzm wciąż ustępuje pospolitemu chamstwu. Co gorsza, wydaje się, że zjawisko wręcz przybiera na sile. Nienawiść daje siłę wielu ludziom, ale można ją wyeliminować, potrzebna do tego jest odrobina dobrej woli. Nie trzeba dzielić, można łączyć i co ciekawe można to robić przy użyciu patriotycznego przekazu, a z pominięciem elementów szowinistycznych.

Dla Realu Madryt niedzielny klasyk był testem charakteru, porażka oznaczałaby potężny cios w morale i  realną perspektywę straconego sezonu. Barcelona przyjechała na Bernabeu z myślą o kolejnym triumfie. Passa dobiegła końca, jednak nie to jest najgorsze.