Po pasjonującym meczu Real Madryt pokonał Liverpool 3:1. Królewscy dziś są hegemonem Ligi Mistrzów, aż nie chce się wierzyć, że do niedawna ich obsesją była La Decima, czyli dziesiąty Puchar Europy w historii klubu. Kiedy Fiorentino Perez mianował na stanowisko trenera Realu Zidane’a powiedział, że Madryt chce mieć swojego Guardiolę. Wtedy komentatorzy zajmujący się hiszpańską piłką podchodzili do słów Pereza z dystansem, dziś sukcesy Zizou budzą respekt. Real po raz trzeci z rzędu triumfuje w finale najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie.
Arsene Wenger pożegnał się z kibicami Arsenalu. Wczorajszy mecz z Burnley na The Emirates był ostatnią szansą na spotkanie się z fanami Kanonierów. Piłkarze uświetnili ten ostatni mecz Wengera przed własną publicznością pięknym festiwalem strzeleckim. 5:0 na koniec pracy Francuza z The Gunners to świetna puenta dla jego wieloletnich prób, często niestety karkołomnych, wyniesienia drużyny na szczyt futbolu klubowego.
”Wenger out” przez ostatnie lata skandowali kibice Arsenalu po kolejnych wpadkach swojej drużyny. Zapomnieli, że dzięki francuskiemu menedżerowi ich zespół przez lata zawsze znajdował się czołowej czwórce Premier League. Na The Emirates ”top four” przyjmowano za pewnik pod rządami lekko staroświeckiego szkoleniowca z Francji. Ostatnie dwa sezony przelały jednak czarę goryczy, coś się skończyło, potrzebna jest nowa formuła. Wenger zostawia drużynę na szóstymi miejscu, to moment kryzysowy. Arsenal przez lata przeczył temu trendowi, który dziś obowiązuje w Europie. Wenger był sceptycznie nastawiony do wydawania grubych miliony na potencjalne gwiazdy futbolu. W ostatnim czasie to się zmieniło, ale nie można oceniać go radykalnie krytycznie, bo starał się zarządzać finansami klubu rozważnie.
Gdy Alex Ferguson zostawił MU, od razu drużyna wstąpiła na równie pochyłą, dziś nie jest hegemonem angielskiej piłki, tylko jedną z topowych drużyn na Wyspach. Czy odejście Arsene’a Wengera, który nie przetrwał próby czasu, nie pogorszy raptownie i tak mało optymistycznej sytuacji Kanonierów. Przekonamy się wkrótce. Czasami mamy za dużo wymagania wobec pewnych osób. Tak czy inaczej trudno podważać to, że pewien zastój w grze Arsenalu na przestrzeni ostatnich lat się pojawił, kto jednak zaradzi temu i wyprowadzi drużynę na prostą. Arsenal od lat gra efektownie, ale brakuje me efektywności.
Pamięć kibiców Arsenalu jest świetna. Fani Kanonierów nie cierpią na krótkowzroczność, to właśnie dlatego Wenger trafi do galerii klubowych sław, obok Herberta Chapmana chociażby. Ludzie dobrze życzący The Gunners z nostalgią wspominają czasy Henry’ego, Bergkampa czy Piresa. To, że wciąż muszą żyć historią, może smucić, ale takie są fakty. Konkurencja dziś w futbolu jest ogromna, Wenger nie był zwolennikiem budowanie drużyny za petrodolary, on wybrał inną drogą, należy go za to docenić.
Wczoraj ostatnie El Clasico w swojej karierze rozegrał Andres Iniesto. Dziś przeżywamy smutny okres w klubowej piłce. Niekwestionowane legendy futbolu rezygnują z walki o trofea dla klubów, którym przez lata były wierne.
Wczoraj też piłkarze MC cieszyli się na swoim stadionie z tytułu mistrzowskiego. Dzisiaj drużyna z Etihad gra bardziej po barcelońsku niż do bólu pragmatyczny i wyrachowany zespół Ernesto Valverde. Jednak czy radość w błękitnej części Manchesteru jest ogromna po tym triumfie. Ja bym się nie cieszył specjalnie z takiego zwycięstwa. Przepaść finansowa, jaka dzieli City i resztę drużyn w angielskiej ekstraklasie może szokować. W związku z tym wynik piłkarzy Guardioli mógł być tylko jeden.
Ależ to było widowisko! Dwumecz Realu z Bayernem zachwycił pewnie nie tylko mnie. Królewscy pokazali klasę. W takich momentach utarło się mówić, że zwycięska drużyna wykazała się większą dojrzałością. Rzeczywiście, trudno z tym polemizować. Królewscy byli bombardowani w rewanżu na Bernabeu przez ofensywnych graczy Heyncessa wieloma strzałami. Choć sytuacje dla Bayernu mnożyły się z minuty na minutę, to jednak ostatecznie to Real zagra w finale.