piątek 24 czerwca 2016

Różne są preferencje, ja uważam się za wytrawnego kibica, który gardzi jakąś chałową rozrywką, naparzanką brytyjskich drużyn, więc czuję zawód, gdy widzę, że z fazy grupowej na Euro 2016 wychodzą i Irlandia i Irlandia Płn, Walię można przeboleć, choć poza Ramseyem i Bale'm jest to raczej drużynka prowincjonalna, która niestrudzenie realizuje światłą myśl taktyczną: kick and run. Ot, taki prymitywizm futbolowy, jacyś parodyści sobie nabijają popularkę, bo lawiranci z UEFA musieli rozdąć ME do 24 drużyn. Wiadomo, mamona jest najważniejsza, idee się nie liczą. Wszyscy moraliści z lubością psioczyli swego czasu na demonicznego Blattera, skorumpowanego dziadka, ale przecież władze europejskiej piłki idą bardzo podobną drogą. W mojej opinii na takich imprezach powinni grać najlepsi, zresztą dotyczy to też LM. Po co promować jakieś miernoty?

Polacy wymęczyli zwycięstwo nad Irlandią Płn, od lat wiemy, że nasi gracze nie potrafią grać w ataku pozycyjnym, więc te męki w gruncie rzeczy nie były wielkim zaskoczeniem, ale w Polsce dzięki bramce Milika wybuchła szalona euforia, według mnie wręcz chora paranoja, która może wynikać z tylu lat klęsk. Później nadszedł mecz z Niemcami, czyli mistrzami świata, drużyną, zdawało się, mocarną. Ale nie, to takie bajki, mrzonki, Niemcy dziś są jakąś atrapą wydumanego swoją drogą po MŚ dream teamu. W trakcie mundialu w Brazylii dziennikarze i kibice nie szczędzili komplementów Die Manschaft. Niemcy bowiem po raz pierwszy rzekomo nie przypominali ciężkiego w odbiorze walca, który rozgniata rywali na miazgę, tylko grupę artystów. Oczywiście jak to często bywa i w tym przypadku tezę dopasowano do wyniku, gdyby bowiem Higuain nie był znakomitym patałachem, to Argentyna wywalczyłaby tytuł mistrza świata, ale jednak Higuain dał swoim przeciwnikom zwycięstwo. Niemiecka drużyna słynęła przez lata, jak wiemy, z pragmatyzmu, cwaniactwa, wyrachowania, po mistrzostwach w Brazylii powstał jakiś mit zespołu iście finezyjnego. Podczas Euro trywialność tych słów obnażono. Polacy zagrali z Niemcami taki friendly match, czyli mecz przyjaźni, obie drużyny się dogadały. Lewandowski miał stuprocentową sytuację, ale Boateng go zatrzymał i wbrew propagandzie entuzjastów z TVP czy Polsatu nie była to bohaterska interwencja czarnego obrońcy, tylko kompromitujące zagranie dla kapitana naszej drużyny. Tak, naszej, nie odżegnuję się przecież od reprezentacji, po prostu mierzi mnie ten triumfalny ton, jaki dominuje w mediach i jestem krytyczny, jakiś sceptyk się przyda, skoro reszta piłkarskich fanów eksplodowała absurdalną radością.

Lewandowski nie strzela goli, notuje mnóstwo strat. Mędrkowie mówią, że jest kryty bardzo czujnie. Zatem pytam się, Ronaldo obrońcy nie otaczają albo Messiego? A propos Ronaldo, też robi z siebie na Euro piłkarza przeciętnego. Jasne, uratował Portugalię w ostatnim meczu dwoma golami, ale za to w drugim spotkaniu spartaczył popisowo karnego.

Lewandowski nie ma miejsca, nie ma swobody, więc siłą rzeczy działa to na korzyść Milika, ale ten raczej demonstruje snajperski impas. Ile to już tych sytuacji zaprzepaścił?

Ale kto na tym Euro nie zawodzi? Wszyscy są de facto słabi albo bardzo słabi. Francja mozoliła się z Rumunią i Albanią, a Paul Pogba to wielkie rozczarowanie tego turnieju. Hiszpanów do zwycięstwa przeciwko Turcji poprowadził Iniesta, ale następny mecz z Chorwacją La Roja przegrała.

Tęsknię za piłką klubową...


środa 1 czerwca 2016

Coś pękło, popsuło się? A może po prostu limit szczęścia został już wyczerpany i Nawałka nie będzie już cudotwórcą, który odrodził reprezentację Polski po okresie ciągłych klęsk. Określając naszego selekcjonera cudotwórcą, oczywiście ironizuję, dla mnie były trener Górnika jest wielkim farciarzem, a nie żadnym mistrzem swojej profesji.

Kiedy spotykam się z przejawami ogólnonarodowej ekstazy, czuję się zniesmaczony, zażenowany. Czym tu się ekscytować tak naprawdę? W eliminacjach do Euro 2016 Polacy mieli kupę szczęścia. Przypominam mecz z Niemcami na Narodowym, który niektórzy nazwali w sumie całkiem słusznie i barwnie drugim cudem nad Wisłą, bo dla Die Manschaft tamta porażka musiała być horrendalna. Bombardowali bramkę Szczęsnego, ale to Polacy strzelali gole dopiero co koronowanym mistrzom świata. Osobliwość tego sukcesu reprezentacji symbolizował gol S.Mili w tym starciu z Niemcami. Później był mecz ze Szkocją, w którym w ostatniej minucie szkockim drwalom gola wpakował Lewandowski, był to klasyczny farfocel. Druga połowa meczu z Irlandią i absolutna dominacja Irlandczyków nie przyniosła efektów drużynie z Wysp, a w pierwszej odsłonie tej rywalizacji Peszko choć raz nie zagubił się w swoich zabawnych popisach i dzięki temu ostatecznie wywalczyliśmy remis. Fuks... Także mecz z Gruzją w Warszawie mógł inaczej się ułożyć, jeden z Gruzinów przy stanie 1:0 dla biało-czerwonych ostemplował słupek. Ale w końcówce ruszyła lawina, trzy gole zmiotły słabego rywala. Może tylko w drugim meczu z Niemcami mogliśmy mieć więcej szczęścia.

Gdzie jest ta piękna gra? Dzisiejsza porażka powściągnie pewnie nieco euforyczny nastrój większości sprawozdawców, którzy są zauroczeni ,,europejskością'' prezesa PZPN. Nieokrzesany, prymitywny Grzegorz Lato niszczył wizerunek piłkarskiej federacji nieustannie. Boniek ociepla reputację kadry i na skutek tego także w działaczy fani drużyny narodowej przestali ciskać gromy. Nie słyszymy już niewybrednych okrzyków z trybun, ale co z tego? Atmosfera wokół reprezentacji jest nieporównywalna, jednak teraz nasi piłkarze nie są artystami futbolu.

Lewandowski w dzisiejszym meczu z Holandią był zerem, kompletnym dnem, kibice pożegnali go wręcz owacyjnie. Ja rozumiem pewien entuzjazm, on jest ważny, ale nie popadajmy w paranoję, w Polsce to bowiem specjalność tzw. KOD-owców. Lewandowski rozwinął się piłkarsko przez ostatnie lata w znacznym stopniu, ale nie jest też zbawcą kadry narodowej. Pamiętajmy o tym, widząc ostatnio co się działo w Arłamowie, odniosłem wrażenie, że kibice traktują go już jak boga futbolu. W tym marnym spektaklu z Holandią zabrakło drużynie Krychowiaka. To jest piłkarz waleczny, zdeterminowany, którego bardzo cenię, nie jest zmanierowany, wykazuje się pokorą, natomiast Lewandowskiego coraz częściej udziela się narcyzm i buńczuczność.

Holandia nigdy nie była tak słaba jak teraz, Johann Cruyff jakby widział, co wyczyniają jego rodacy, chyba by nie wytrzymał z nerwów. Zawsze dbał o estetykę gry, przecież holenderski futbol ma niemałe tradycje. Ajax przed wieloma laty był drużyną kultową. A dzisiaj kogo z tych Holendrów znamy? Wszyscy weterani zostali rozpędzeni na cztery wiatry, a niedoszły gwiazdor MU Mephis Depay też nie łapie się do składu Oranje.

Zachwycają się, wychwalają, gloryfikują zastępy dziennikarzy rodzimą reprezentację, choć nie ma realnych przesłanek do wyrażania takiego patosu i egzaltacji. Nie jesteśmy europejską potęgą. Zwracałem już uwagę, że futbol reprezentacyjny zdecydowanie obniżył poziom. Wybitne pokolenie graczy hiszpańskich powoli zbliża się do końca swoich karier, a na horyzoncie nie widać żadnej drużyny, która miałaby szansę stać się nowym hegemonem. Korzystają więc na tej obsuwie wszystkich także Polacy, ale czy na Euro ten balonik nie pęknie?


Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej