czwartek 31 sierpnia 2017

Fiorentino Perez przez lata usiłował tworzyć piłkarską potęgę z plejady gwiazd. Często ten nadmiar graczy o wybujałym ego prowadził do klęski. W trakcie jego rządów Madryt opuścili piłkarze naprawdę błyskotliwi(Di Maria, Oezil czy James). Dziś Real jest drużyną ustabilizowaną, trzon zespołu jest niekwestionowany(m.in Modric i Kroos), natomiast siła ofensywna Królewskich zyskała wiele dzięki narodzinom nowej piłkarskiej perełki - Asensio. 

W meczu ostatniej kolejki La Lagia Realu z Valencią to właśnie Asensio uratował twarz Królewskim. To on dwoma golami sprawił, że drużyna Zidane' a zremisowała to dramatyczne spotkanie. Kibice zgromadzeni na Bernabeu skwitowali gwizdami bezbarwny występ Bale'a i żenującą nieskuteczność Benzemy. Te gwizdy na gwiazdy są symptomatyczne, pokazują, że Real po odniesieniu kilku sukcesów stał się inną drużyną. Zidane zmienił model budowania zespołu światowej klasy. Cristiano Ronaldo musi odcierpieć karę za czerwoną kartkę, dwaj pozostali gracze z tercetu BBC zawodzą, mimo to Real może się podobać. Piękne gole strzela bowiem Asenio, okazuje się, że również z rzutów wolnych potrafi przymierzyć doskonale. Dowód to oczywiście jego drugi gol w konfrontacji z Valencią.

Tymczasem w Barcelonie obserwujemy fazę gruntownych reform. Odejście Neymara było dla klubu z Katalonii trzęsieniem ziemi, jednak owo tąpniecie musiało nastąpić, skoro to nie tylko osłabienie marketingowe, ale też, a może przede wszystkim wielka strata sportowa dla teamu Ernesto Valverde ,dziś Barca skazana jest w zasadzie na geniusz Leo Messiego. Neymar odciążał Argentyńczyka, brał na siebie część uwagi graczy rywali, teraz Messi jest osamotniony. Transfer Dembele z Borussi Dortmund ma to zmienić, Barca nie ustaje w próbach pozyskania Coutinho, jednak czy są to gracze tego formatu, by zapewnić Barcelonie powrót do fenomenalnej formy sprzed lat... Kibiców Barcy najbardziej może i powinno martwić, że władze klubu z Camp Nou wyraźnie nie mają pomysłu na odbudowę tej wielkiej ekipy. Ich działania są chaotyczne, wywołane rzecz jasna potrzebą chwili, ale widać w tym wyraźną histerię i desperację.

Złota generacja wychowana w La Masii już nie gra pierwszych skrzypiec na Camp Nou, to pokolenie już miało swój czas, rywale już dawno położyli kres tiki-tace, wprawdzie okres pracy z drużyną Luisa Enrique, którego rola w zespole sprowadzała się w istocie do tego, że nie przeszkadzał swoim graczom, dowiódł, że blask Barcelony jeszcze nie przygasł, że oczekiwanie sukcesów nie musi być naiwnym rojeniem upadłych gwiazd, bo może stanowić realną perspektywą. Tamta Barcelona potrafiła znaleźć właściwą alternatywę dla przebrzmiałej tiki-taki, Barcelona Ernesto Valverde wciąż szuka swojej tożsamości, a problemy piętrzą się coraz bardziej. Co prawda to Barca właśnie dziś przewodzi w PD, niemniej Real mimo wpadki z Valencią wciąż jawi się jako bezkonkurencyjny pretendent do mistrzostwa. Czy uda się to zmienić?

 
 
 

czwartek 17 sierpnia 2017

Czy wczorajsza klęska Barcelony na Santiago Bernabeu wyznacza smutny okres dla klubu z Katalonii. Niestety uderzające według mnie jest podobieństwo dzisiejszej Barcy do nieszczęsnej drużyny Gerardo Martino. Fani Katalończyków mogą się martwić, bo ich ulubieńcom brakuje nie tylko pomysłów na grę, ale też chęci do wygrywania meczów. Finezyjne popisy Królewskich kontrastowały wczoraj z bezsilnością Leo Messiego i spółki.

To było starcie dwóch różnych światów, dwóch odmiennych kultur gry w piłkę. Real w pierwszej połowie zdeklasował Katalończyków, de facto zamknął ich na własnej połowie i tylko co jakiś czas na moment pozwalał przekroczyć linię środkową boiska. Dla Królewskich ten mecz był zabawą. Zinedine Zidane może być dumny ze swojej drużyny. Real to dziś przede wszystkim ogromne zasoby kadrowe. Kibice mogą się też cieszyć, że na firmamencie europejskiej piłki rozbłyskują nowe gwiazdy, najbardziej w oczy rzuca się rozwój Asensio. Niektórzy komentatorzy zachodzą w głowę, czy ten młody Hiszpan potrafi strzelać brzydkie gole, bo na razie specjalizuje się w posyłaniu pocisków pod samą poprzeczkę bramki.

Real ma znakomicie obsadzony środek pola. Luka Modric to reżyser gry Królewskich, który kreuje działania ofensywne Królewskich, jest mózgiem drużyny. Toni Kroos to solidność, Niemiec epatuje pragmatyzmem, przedkłada skuteczność zagrań nad ich finezyjność, ale z pożytkiem dla drużyny.  Przyzwyczailiśmy się do tego, że w Realu popisy techniczne zwykle daje Isco, jednak okazuje się, że i bez tego wirtuoza Real jest w stanie zaimponować piłkarskiemu światu.

W Realu widać tę pasję, sportową złość, prawdziwą furię. Królewscy kiedyś słynący z gry z kontrataku, dziś już zastępują dawny perfekcjonizm finezją i fantazją. Zizou dał swoim graczom więcej swobody, więc nie krępuje ich teraz żaden taktyczny gorset, jak za czasów Mourinho czy Beniteza.

Analogie do drużyny Martino nasuwają się same, jednak warto podkreślić, że o ile tamta Barcelona ponosiła klęski wskutek dogmatycznego postrzegania tiki-taki, po prostu zatracając się w jednej jedynie słusznej strategii gry, o tyle drużyna Enrique nie ma dziś żadnego pomysłu na grę, została pozbawiona tożsamości, to słynne DNA Barcelońskie przestawało mieć rację bytu.

Barca przegrała 0:2, ale Messi i Suarez obili słupek i poprzeczkę, to zrządzenie losu też skłania do wysuwania paralel między dzisiejszą Barceloną a nieudolną drużyną trenera Martino, której nigdy fortuna nie sprzyjała. Dopadło ją pasmo nieszczęść, jak będzie z dzisiejszą Barceloną, czy wczorajszy chichot losu okaże się jednorazową koincydencją?

Transfer Neymara musiał wstrząsnąć drużyną. Kiedyś Katalończycy imponowali kreatywnością w środku pola, do niedawna jednak ich znakiem firmowym był tercet MSN, kiedy go zdekompletowano, destabilizacji uległa też gra całej drużyny, teraz trzeba inaczej porozkładać akcenty w zespole, jednak będzie to zadanie może nawet niewykonalne, zważywszy, że skrzydła Barcy to dziś dramat. De facto Barca może liczyć tylko na dwóch graczy-Messiego i Suareza.

Kibice Realu mogą być zadowoleni, że o sile ich drużyny stanowi dziś kolektyw, przez lata bowiem Real był rozsadzany przez konflikty między gwiazdami i gwiazdeczkami. Mnogość indywidualności w drużynie powodowała, że ta gra się nie zazębiała. James, choć jest graczem klasy światowej, musiał odejść z Realu, bo zatruwał atmosferę swoimi humorkami. Dziś indywidualności w Realu znaczną mniej, potęgą jest zespół.  Do lamusa odszedł wyścig strzelecki  między BBC a MSN, tercet madrycki przestał być kołem zamachowym ekipy z Bernabeu, pod nieobecność Garetha Bale'a i Cristiano Ronaldo błyszczeli inni.


Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej