sobota 31 października 2015

Sir Alex Ferguson miał magiczną moc. Potrafił z przeciętnych piłkarzy stworzyć drużynę wybitną. Diego Simeone dokonał być może jeszcze większych rzeczy, dzięki jego trenerskiemu kunsztowi Atletico będące niegdyś pośmiewiskiem w Madrycie i wygodnym rywalem dla potentatów w Europie obecnie mocno daje im się we znaki. Jose Mourinho od lat dostaje w spadku po swoich poprzednikach gwiazdozbiory, które jeszcze ulepszał. Bilans jego pracy jednak z roku na rok jest coraz gorszy.

Przez wiele lat Mourinho uchodził za mistrza strategii. Wytrawny taktyk wielbiący futbol defensywny swego czasu znalazł sposób na rozmontowanie wielkiej Barcelony Pepa Guardioli. Uczył się na błędach, bo człowiekiem jest inteligentnym, więc pamiętna klęska na Camp Nou 0:5 spowodowała zradykalizowanie się jego wizji futbolu. Od czasu tamtego upokorzenia nigdy nie poszedł z Barcą na wymianę ciosów, w obawie przed kolejnym trzęsieniem ziemi. Postawił potrójne zasieki i zdeprymował perfidnie fenomenalne trio z La Masia Messi, Xavi, Iniesta. Jego koncepcję stosowali także gracze Celticu i wiele innych drużyn. Stał się pod pewnym względem pionierem. Nikt przed nim nie opatentował sztuki neutralizowania tiki-taki swego czasu uchodzącej za taktyczny wzorzec.

Prowadząc Real Madryt odnosił sukcesy, zdobył mistrzostwo Hiszpanii, a jego Real był szybki jak błyskawica. Zabójcze kontrataki to znak firmowy tamtej drużyny. W pewnym momencie jednak Mourinho się wypalił. Powoli zaczął procentować projekt Diego Simeone, który tworzył na Vicente Calderon piłkarską potęgę, przeciwwagę dla butnego Realu. Robert Lewandowski zrównał z ziemią Królewskich w półfinale Champions League, a ponieważ Bayern zdemolował w spektakularny sposób Barcelonę, to Jupp Heynckes zyskał większe uznanie od niepokornego Portugalczyka. Futbol totalny, nie przywiązywanie się a priori do jednego systemu gry dało niezwykłe efekty Bawarczykom a Mou został zepchnięty w cień.

Po fatalnym ostatnim sezonie na Santiago Bernabeu chciał odbudować się w niebieskiej części stolicy Anglii. Wrócił do domu, na Stamford Bridge, tam gdzie kochają go miłością ogromną, jednak ostatnimi czasy Mou nie daje powodów do adoracji. W pierwszym sezonie zdobył mistrzostwo kraju, chociaż gra jego drużyny pozostawiała wiele do życzenia, ale teraz jest już kompletna katastrofa.

Eden Hazard słynący z dryblingów i kreatywnej gry indywidualnej snuje się po boisku. W dzisiejszym meczu z Liverpoolem zniknął z pola widzenia całkowicie. Mourinho był tak zniesmaczony grą Belga, że ściągnął go z boiska po 60. minutach rywalizacji z The Reds. Oscar to chuchro, w angielskich warunkach więc jest mu ciężko, jednak to jego jeden przebłysk geniuszu i przytomność umysłu mogły utkwić w pamięci po tym żałosnym meczu. Oscar zdecydował się na odważny strzał z trzydziestu metrów, jednak gola nie strzelił, bramkarz zachował czujność, tak czy inaczej chociaż się postarał o to, reszta piłkarzy Chelsea nie miała chęci do walki. Gracze The Blues wyglądają na strutych, są w zupełnej zapaści, dole nie do wygrzebania. Drużyna Mourinho aktualnie nie ma stylu, zatem trudno się dziwić, że jego dni na Stamford Bridge są policzone. Kiedyś chociaż kurczowo potrafiła się bronić, by ostatecznie zadać ten decydujący cios w sposobnym momencie, dziś jest bezpłciowa.

Pierwszym sygnałem ostrzegawczym był przegrany dwumecz z PSG w poprzedniej edycji Champions League. Paryżanie prawie przez cały mecz grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla swojego lidera-Zlatana Ibrahimovica, a mimo to zmogli Chelsea.

Kolejnym symbolem niemocy Chelsea jest Diego Costa, zawodzi i w klubie i w reprezentacji, zaznacza się tylko tym, że prowokuje rywali, wyjątkowo chamsko.

Pep Guardiola i Jose Mourinho przez lata byli sobie przeciwstawiani. Jeden grzeczny i taktowny, drugi arogancki i nieokrzesany. Dwaj wizjonerzy, jednak nie innowatorzy, lecz konserwatyści, ten konserwatyzm w ideach musiał mieć negatywny wpływ na pracę Mourinho i Guardioli, Pep jakoś sobie radzi, Mou stacza się coraz bardziej, czy jego upadek może być jeszcze potężniejszy?

Niektórzy bohaterowie piłkarskich boisk po wielu latach uniesienia łapią dołek formy. Jednak nie wyglądają aż tak beznadziejnie, jak Mourinho. Cristiano Ronaldo jest dziś już tylko egzekutorem, jednak strzela tych goli mnóstwo i nie spada na niego fala krytyki, mimo że bez kolegów z drużyny nie jest w stanie sobie poradzić. Mou ma inny problem, jemu nikt nie pomoże, piłkarze odwrócili się przeciwko niemu, kiedyś grali z poświęceniem, bo czuli respekt przed swoim szefem, teraz jest on dla nich nikim. Cynik, despota, cwaniak przeobraził się w przygaszonego i zdziadziałego pana bez zapału do tworzenia chlubnej historii.

Jose Mourinho przez lata był okrutnym prześmiewcą. Swoich głupich zachować typowych dla dzieci bawiących się w piaskownicy żałował z czasem bardzo. Były trener Sportingu Gijon, nieżyjący już Manolo Preciado nazwał go kiedyś łotrem. Mou nie zdążył wyjaśnić sobie z nim wszystkich niesnasek. Pamiętamy, jak wetknął palec w oko Tito Vilanovie, jego śmierć również może mu ciążyć. W Anglii jako ofiarę swoich gierek psychologicznych upatrzył sobie Arsene Wengera. Powtarzał wielokrotnie, że Francuz perfekcyjnie opanował sztukę przegrywania, obaj panowie nie podają sobie ręki do dziś. Tylko, że na ten moment sytuacja jest zgoła inna. To Wenger jest na szczycie Premier League, niedawno też pokonał Bayern w Lidze Mistrzów, natomiast Mourinho szoruje dno ligowej tabeli. Arsenal przez lata grał futbol finezyjny, jednak nie przynosiło to sukcesów, teraz może się to zmienić, Mou pętla na szyli zaciśnie się lada chwila. Kiedy Iker Casillas, legenda Realu Madryt, emblematyczna postać w hiszpańskiej piłce, koncyliacyjnie zatelefonował do Xaviego Hernandeza po kolejnym burzliwym Gran Derbi, Mou postanowił go utemperować. Portugalczyk wypowiedział wojnę współczesnej ikonie madridismo, tym samym godząc w tradycję senorio, czyli klubu dżentelmenów, ale przecież on już to zrobił o wiele wcześniej. Seria konfliktów z Casillasem zakończyła się tym, że ten po przyjściu Carlo Ancelottiego nie bronił brawurowo, coraz częściej zdarzały mu się większe wpadki. Dzisiaj gra w FC Porto, zatem można powiedzieć, że Mourinho zniszczył swoją karierę, ale jest człowiekiem tak bezwzględnym i zimnokrwistym, iż gotów był to samo uczynić wspaniałemu piłkarzowi. Nawet zwykle stonowany Vicente Del Bosque nie szczędził Mourinho gorzkich słów, regularnie powoływał Casillasa na mecze reprezentacji, robiąc w pewnym sensie pewnie na złość Portugalczykowi. Wymienianie się złośliwościami stało się nieodłącznym elementem rywalizacji Barcelony z Realem. Wywoływało to również podziały w drużynie Królewskich, grupa na czele której stał Cristiano Ronaldo była przeciwko trenerowi, dzisiaj w Chelsea Mou ma jeszcze gorzej. Nikt prawdopodobnie się za nim nie wstawi, ale sam sobie taki los zgotował.

Pragnienie bycia na pierwszym planie sprawiło, że potrafił posunąć się za daleko. To przez tę wadę zjednał sobie więcej wrogów niż zwolenników. Schyłek jego świetności, choć przeze ona zawsze była kwestionowana, martwi nieliczne grono zatwardziałych fanów Mou, wiele ich się nie ostało po tych wszystkich ekscesach. Arsene Wengerowi współczuję ja, współczuje wielu sympatyków futbolu. Mou nigdy nie życzyłem dobrze, mało kto tak robił, o czymś to świadczy. Będąc makiawelistą trudno zabiegać o względy kibiców i piłkarzy.


środa 28 października 2015

Legendarna Barcelona Pepa Guardioli swoją grą tworzyła spektakl. Złote pokolenie w historii klubu z Camp Nou na czele z Messim, Xavim i Iniestą doprowadziło Katalończyków do niesamowitych sukcesów. Teraz Barcelonę prowadzi Luis Enrique, drużyna nie jest zjawiskowa, tylko do bólu pragmatyczna, jednak ponieważ ma genialnego Messiego i unikalnego wirtuoza Neymara, wiedzie się jej nie najgorzej. Zespół wygrywa, ale czy kibice są zadowoleni? Oni chyba jednak oczekują od takiej plejady gwiazd porywającego futbolu, a nie nudy czasami rekompensowanej popisami fantastycznej dwójki z Ameryki Płd. Podobnie rzecz ma się z Realem Madryt. Na Rafę Beniteza po derbowym meczu z Atletico spadła fala krytyki, ponieważ gdy drużyna wyszła na prowadzenie, on nakazał jej głęboko cofnąć się w pobliże własnego pola karnego. Futbol stracił na atrakcyjności wiele. Real gra brzydko, nieraz wręcz sromotnie, a na wylocie jest Isco, według Hiszpanów potencjalny następca Andresa Iniesty i gracz niezwykle efektowny.

Niedawny mecz Barcelony z Rayo był imponujący głównie za sprawą Neymara. Brazylijczyk wszedł w buty Leo Messiego, strzelił cztery gole, ośmieszał obrońców, robił slalomy między defensorami. Zagrał na miarę Ronaldinho, prawdopodobnie największego wirtuoza czasów współczesnych. Na tle Rayo jednak Neymar mógł wypaść okazale, przecież to drużyna mająca szalonego trenera. Paco Jemez prowadzi swoich piłkarzy na wojnę z Barceloną o posiadanie piłki i Rayo nie ma respektu dla rywali, ale przez to też traci dużo goli. Tak czy inaczej fantastyczny występ Neymar przypomniał o istocie futbolu, przez lata piękno gry było wartością fundamentalną w piłce, ostatnio tymczasem stało się marginalne.

O tym, jak fatalnie wyewoluował cały futbol można się przekonać chociażby na przykładzie Cristiano Ronaldo, który, owszem, jest obłędnie wydajny, ale nie ma już łatwości w dryblowaniu rywali, jego repertuar zagrań strasznie się ograniczył. Luis Suarez przyszedł do Barcelony, by ułatwić jej proces przechodzenia taktycznej rewolucji, to między innymi dzięki niemu drużyna miała porzucić jałowe posiadanie piłki na rzecz futbolu wszechstronnego, nie redukowanego do miażdżenia rywali w nieistotnych statystykach. Barca zmieniła swój styl gry, ale też wpływ Suareza na drużynę został przez niektórych wypaczony. Urugwajczyk prezentuje marną jakość, jest niewiarygodnie nieskuteczny, nie walczy w powietrzu. Czasami się przepchnie i można na niego grać długą piłkę, ale generalnie nie widać w nim tendencji wzrostowej, raczej stacza się systematycznie. Tak źle i tak niedobrze. Barca nie hołduje już tiki-tace, ale zohydziła się przez takie miernoty, jak Suarez.

Real ma dzisiaj najbardziej błyskotliwą linię pomocy w Europie, jednak Rafa Benitez chce, by reżyserem gry w jego drużynie stał się Gareth Bale, znany przede wszystkim z często bezmyślnych szarż na wrogą bramkę. Jasne, nie można Bale'a demonizować, wszak nową rolę zaczął wypełniać dobrze, jednak nagle doznał kontuzji i z drugiej strony nie można go oceniać tylko po kilku dobrych występach. Real ma Jamesa, to skarb Królewskich, przyszły lider, bo dzisiaj stereotypowo za takiego uchodzi wciąż Ronaldo, mimo że bez reszty drużyny nie jest w stanie zrobić kompletnie nic. James to też ciekawy przypadek. On nie jest czarodziejem, nie drybluje z takim wdziękiem, jak chociażby Neymar, on zachwyca fenomenalnymi golami, jednak może grać i na prawym skrzydle i w środku pomocy, to jego niewątpliwy atut. Świetnie rozrzuca piłki, posyła też przemyślane prostopadłe podania. Przekozak.

Isco robi kółeczka, drybluje, jest dość przewidywalny. Jego firmowe zagranie, czyli zejście z piłką do środka i strzał prawą nogą, to pamiętamy dobrze. Jednak ma tę zdolność upiększania piłkarskiego widowiska, czego być może konserwatywny Benitez nie uznaje za walor. Isco nie strzela wielu goli, nie notuje też wielu asyst, ale szkoda by było go wyrzucać z klubu. Real nie jest drużyną doskonałą, pamiętam niedawny dreszczowiec z Malagą, ten swoisty thriller skończył się remisem 0:0, a ciągłe centry Malcero nie dały rezultatów. Taka bezideowa gra mogła wprawić w zażenowanie, gra Isco czasami może doprowadzać do irytacji, ale nigdy nie jest żenująca.


środa 21 października 2015

Rozgorączkowany Paweł Kukiz znowu mówił o partiokracji, zmianie ustroju, konieczności wprowadzenia fundamentalnych zmian w konstytucji, na czele z JOW-ami i zwiększeniem rangi referendum. Właśnie ta jego nerwowość była jedynym mankamentem całego porywającego wystąpienia, Janusz Korwin Mikke mówił bez wielkich emocji, chociaż oczywiście ekspresyjny był. Myślę, że to on jest zwycięzca wtorkowej debaty.

Przedstawiciel partii Razem głosił utopijną wizję państwa, ale cieszy mnie, że odbiór jego wystąpienia jest pozytywny, oznacza to bowiem, że elektorat lewicowy może się odkleić od Palikota i Millera i pogrążyć tych chcących jeszcze sobie ulżyć postkomunistów(SLD), jak również wszelkie gejostwo(Twój Ruch). Tym bardziej taki obrót spraw wchodzi w grę, ponieważ liderka Zjednoczonej Lewicy nie popisała się, mówiąc oględnie. Skupiła się na szkalowaniu Kościoła i usunięciu religii ze szkół, czego skądinąd jestem zwolennikiem, jednak jak słusznie zauważył Paweł Kukiz, jest to kwestia marginalna, zupełnie nieistotna w tej chwili. Kukiz powiedział, że jako człowiek mocno wierzący proponuje, by lekcje religii przenieść do salek przy parafii. Brawo. Barbara Nowacka oczywiście głosiła swoje herezje niestrudzenie, plując na znienawidzone środowisko. Plugawemu lewactwu wszak nie przejdzie przez gardło użycie słowa ''kościół'', musieli więc pojękiwać o związkach wyznaniowych. Beata Szydło rzecz jasna broniła katechezy, jednak nie widziałem w jej słowach obłędu, być może zatem stwierdzenie, że PiS będzie nas raczył fanatyzmem religijnym, są mocno przesadzone. Oby.

Beata Szydło nie mówiła z polotem, ale też nie wyrwało jej się żadne głupstwo czy nietakt, natomiast pani przewodnicząca Kopacz zaprezentowała niebywałą miałkość intelektualną. Słynny spin doktor Kamiński nie przygotował ją najlepiej. Pani Kopacz coś tam przebąkiwała o państwie wyznaniowym, ale zapomniała dziwnym trafem o Jarosławie Kaczyńskim, który rządzi PiS-em, a Szydło to tylko przykrywka. Dobrze, że o tym nie powiedziała, bo nie jest osobą szczerą, przecież nie opowiada nam, jak to Donald Tusk ją kręci jak karuzelą z Brukseli. Bodaj Janusz Korwin Mikke wytknął tej nieszczęsnej kobiecie, jak ignorowała wolę obywateli, obligatoryjnie wpuszczając sześciolatków do szkół.

Paweł Kukiz poruszył kwestię fundamentalną. Powiedział to, o czym ostatnio pisałem. Otóż tłuszcza z PO podlizuje się obrzydliwie Niemcom, a naród ogłupia, na szczęście nieuświadomionych jest coraz mniej. Tusk jest marionetką Merkel, a uchodźcy to wymysł Niemców, który jeśli są tacy miłosierni, sami powinni wziąć za nich odpowiedzialność i rozlokować ich na własnych terenach, a nie narzucać nam tę zarazę współczesnego świata i przekleństwo Europy. Zaskoczyła mnie negatywnie pani Szydło, mówiąc coś o pomocy finansowej dla uchodźców. Ten ciemny lud roznoszący wszelkie robactwo, jak mówił ostatnio słusznie prezes Kaczyński, nie może opuszczać swojego miejsca zamieszkania, lecz pamiętajmy, że nie można im pomagać w żaden sposób! Stanowisko PiS-u powinno być radykalne, przecież to partia konserwatywna, chociażby widzimy to, jeśli spojrzymy na podejście ludzi Jarosława Kaczyńskiego do spraw światopoglądowych. Żadnej pomocy dla morderców, którzy życie ludzkie często mają za nic i w imię swoich ekstremalnych, chorych religijnych przekonań, są w stanie dopuścić się największego świństwa. Nie chcemy w Polsce rządów krypto lewaków, na szczęście nam to nie grozi, bardziej prawdopodobna jest kompromitacja prostaków dowodzonych przez Kopacz. Ta sitwa odchodząca w niesławie ostatnio popierała ustawę o zmianie płci, typowo lewacka głupota, teraz wstawia się usilnie za uchodźcami. Nie można też dopuścić do żadnego realnego wpływu na politykę Petru. Jeśli PiS chce wyrównywać szanse, on dążyłby do dogodności dla podejrzanych bogaczy.

Koalicja PiS-u z Kukizem może wyciągnąć Polskę z dołka, w którym się znalazła, bo to na pewno nie ruina. Jasne, robiąc dobrze przede wszystkim Niemcom, w Europie nie mamy złej reputacji, ale co mnie obchodzi opinia ludzi z obcych krajów, skoro powinno się liczyć zdanie Polaków. Korwin Mikke miał wczoraj dobre wystąpienie, ale jest nieobliczalny, więc niech on przygląda się temu procesowi naprawy naszego pastwa z boku, w przyszłości być może bardzo dobrze rokujący Wipler zwiększy siłę jego partii.

Wczorajsza debata nie była tragiczna, jednak oczywiście zabrakło sprawy niezwykle drażliwej. Chodzi o polskie media. Skoro wątku nie poruszono w tej dyskusji, warto dodać, że Paweł Kukiz jest za repolonizacją, media są bowiem w rękach Niemców. Jarosław Sellin w 2005 roku zapowiadał pluralizm, słabo to wyszło, ale teraz jest wielka szansa. Od tygodni słyszymy, że pierwszą ofiarą rządów PiS-u będzie Tomasz Lis i bardzo dobrze, człowiek działający na szkodę Polski, popierający bydło dla zmyłki nazywane uchodźcami, będący funkcjonariuszem PO drwiący sobie bezczelnie na Twitterze z PiS-u, a przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego, niech wylewa swoje gorzkie żale w Newsweeku, z którego zresztą zrobił szokująco tendencyjne pisemko. Manipulacja Lisa jest niesamowita, posłowie PiS-u nie przychodzą tam od trzech lat, już nie będzie jednak pan Lis musiał im dawać zaproszenia, nie będzie takiej okazji, Paweł Kukiz również w poniedziałek Lisa zignorował, a on nazywa go człowiekiem, nie mającym pojęcia o polityce. Szkoda, że Olejnik nie zniknie z telewizji, ale i tak jednego propagandysty będzie mniej. Tomasz Lis krzyczy:''nie zabierzecie nam kraju''. Chodzi o PiS, zabiorą, ci którzy plują, szczują, a dorobili się stanowiska nieuczciwie, będą mieli ciężko od teraz.


W niedawnym meczu z Sevillą Neymar miał obowiązek wziąć na siebie odpowiedzialność za drużynę. Pod nieobecność Leo Messiego to on miał udźwignąć status lidera Barcelony. Owszem, starał się, jednak na darmo pojedynkował się z bramkarzem Andaluzyjczyków, to on zachowywał instynkt i doprowadzał do szału Brazylijczyka. Dzisiaj na Camp Nou przyjechało Rayo i tym razem Neymar nie miał litości. Szkoda, że cała drużyna nie dorównała mu poziomem. Wciąż dramatycznie słaba jest ta Barcelona. A Rayo mimo że przegrało 2:5, zrobiło ogromne wrażenie. Kto ostatnio stworzył sobie tyle sytuacji w jaskini lwa z Katalonii?

Sandro Ramirez to nieudacznik niepowtarzalny. Koncertowo pudłuje, kiedy trudno sobie wyobrazić, że sytuacji nie wykorzysta. Do gry drużyny wnosi niewiele, ale pozorować coś na boisku musi, bo nie ma kto grać. Po kilkudziesięciu minutach bezradności zmienia go na ogół Munir, kolejny as, ten z kolei umie czasami dograć ładną piłkę, zdarzyło mu się to i w niedawnym meczu z Leverkusen i dziś, ale obaj są do odstrzelenia od zaraz.

Luis Suarez uwielbia najwyraźniej być łapanym na spalonym, bo przecież jest piłkarzem genialnym, a piłkarz genialny sześć razy w jednym meczu nie popełnia tego samego błędu. Ponieważ jest piłkarzem genialnym będąc oko w oko bramkarzem ani myśli go katować strzałem do bramki, piłkarz genialny nie ma zamiaru huknąć tak, by golkiper się przeraził i nie zdążył odprowadzić piłki wzrokiem, on futbolówkę muska, dotyka delikatnie, trąca ją tak, żeby bramkarz poczuł się bohaterem, obronił przecież strzał geniusza! Ależ to szlachetne! Luis Suarez piłkę przyjmuje genialnie, nie skleja jej, tylko pozwala, by mu z nogi zeszła i przeciwnik robił sobie nadzieje, że poskromi owego geniusza. Luis Suarez nie skacze do górnych piłek, walka w powietrzu to dla tej klasy artysty przecież dyshonor. Urugwajczyk lubi wymachiwać rękami. Naturalnie to jest jeden z nieodłącznych elementów geniuszu, ten numer w swoim repertuarze ma również inny geniusz, Cristiano Ronaldo mianowicie. Gdy przeciwnik się z takim artystą zetrze, ów artysta musi ekspresyjnie gestykulować, tak przejawia się geniusz.

Neymar w piłkę grać umie. Jest być może najwybitniejszym solistą na europejskich boiskach, bo o ile można postawić tezę, że jeśli Leo Messi występuje i daje koncert gry, to drużyna jest przez niego dyrygowana. Jeśli Messiego nie ma, a Neymar wciela się w jego rolę, Barcelona nie porywa pod batutą Brazylijczyka, tylko on w pojedynkę próbuje rozrywać szyki obronne rywali. Rayo strzelił cztery gole, wypracował jeszcze jednego Suarezowi, można powiedzieć, że to był jego mecz z Rayo. Reszta drużyny nie pomagała, no oprócz genialnego Urugwajczyka oczywiście, przepraszam że o nim bym prawie zapomniał. Geniusz tradycyjnie był geniuszem nieudacznictwa, ale stała się rzecz niezwykła. Sandro Ramirez go przebił.

Obrona Barcelony jest fatalna, choć utrzymując retorykę wielu kibiców, powinienem napisać, że wyborna. Takie to mamy rozdwojenie jaźni. W każdym razie Gerard Pique robi szkolne błędy już od feralnego meczu z Celtą Vigo, powinien chyba odpocząć na ławce. Widok Barcelony broniącej się rozpaczliwie w drugiej części spotkania z Rayo był wymowny. Lass w Rayo szalał po prawym skrzydle, Rayo składało te podania w sposób efektowny, było dużo gry kombinacyjnej, ale zwolennicy Barcelony orzekną prawdopodobnie, że popisy Luisa Suareza były efektowniejsze. Kiedy Urugwajczyk składa się do przewrotki albo zagrywa piętą, jestem pod wrażeniem, to naprawdę coś unikatowego. Nie wiem kto by mógł jeszcze bardziej imponująco zaprezentować takie zagrania, może Jakub Wawrzyniak, obaj panowie są szalenie finezyjni.

Rayo grało ładnie, w drugiej połowie w pewnym momencie dominowało, ale trzeci gol dobił drużynę Paco Jemeza, zaraz po nim padła czwarta bramka i to był koniec. Udało się jeszcze strzelić jednego gola, ale wiara uleciała wcześniej. Szkoda piłkarzy z przedmieść Madrytu, gdyby byli skuteczniejsi, mogli sprawić sensację. Tak marną Barcelonę powinni pokonać. Następnym razem Barca już chyba nie będzie tak fatalna, bo z Messim wygląda zupełnie inaczej.

To może trochę dziwne, że krytykujemy, przynajmniej ja to robię, drużynę, która wygrywa 5:2, a komplementujemy zespół przegrywający trzema golami. Ale taka jest specyfika Paco Jemeza, te szybkie podania, gra kombinacyjna na jeden kontakt, wysoki pressing, pełna agresja wobec rywali tworzą pewien fenomen. Oni dostają lanie, ale nie można o nich złego słowa powiedzieć.


sobota 17 października 2015

To, że PiS wygra wybory, nie ulega wątpliwości. Jedyną niewiadomą jest, czy zdobędzie większość samodzielną. Szanse na takie rozstrzygnięcie są spore, jednak ostatnia aktywność prezesa Kaczyńskiego spowodowała minimalny spadek w sondażach partii prowadzącej. Dziwi mnie to bardzo, przecież Kaczyński powiedział samą prawdę. Mówi to, czego boją się powiedzieć zakłamani politycy PO, płaszczący się przed Niemcami.

To Merkel narzuciła Europie tych uchodźców. Polacy oczywiście przyjęli z aprobatą jej idiotyczny pomysł. Skoro Donald Tusk jest marionetką w rękach niemieckiej kanclerz, nie sposób było się oprzeć. Unia Europejska stała się organizacją działającą na niekorzyść państw członkowskich, wielu ludzi ze świata polityki odsądza od czci i wiary władcę absolutnego Rosji Władimira Putina, ale on chociaż prowadzi rozsądną politykę, działa w pojedynkę i nie musi uznawać rozwiązań kompromisowych. Oczywiście Rosja jest mocarstwem i nawet Obama ma przed Putinem stracha, ale Węgrzy także gardzą tą międzynarodową sitwą, a ich siła nie jest ogromna. W Polsce nikt nie odważy się machnąć ręką na Unię. Przepraszam, nikt oprócz formacji Jarosława Kaczyńskiego, ewentualnie Janusz Korwin-Mikke wyraża taką chęć, jednak on najpierw musi zdobyć przynajmniej te 5%.

Polaryzacja w naszej polityce jest wyraźna, ale przebojem wszedł do tego bagna Paweł Kukiz, ostatnio piórka mu opadły, niemniej nawet jeśli PiS wygra bezwzględnie, Kukiz może zawrzeć nieformalną koalicję z partią przejmującą władzę. Wspólny pomysł zmiany konstytucji sprawiłby, że wzrosłoby znaczenie prezydenta. Ludzie cieszą się, że Andrzej Duda wygrał wybory, jednak prawda jest taka, że jego wpływ na polską politykę w obecnej formule nie będzie przemożny. Komorowski ośmieszał nasz kraj na świecie regularnie, robił z siebie takiego idiotę, że trudno było jednoznacznie stwierdzić, czy to jakaś gra, czy jednak zupełny autentyzm, Andrzej Duda tymczasem rozpoczął swoją prezydenturę od poruszającej przemowy w ONZ, siedział obok tak wytrawnych polityków, jak Obama i Putin. Andrzej Duda nie dzieli Polaków, jak to miał w zwyczaju Komorowski. Paweł Kukiz krytykuje go wprawdzie za to, że podczas meczu Polski z Irlandią siedział koło Aleksandra Kwaśniewskiego, ale przecież polityka tak znaczącego obowiązują zasady dyplomacji, kurtuazji. Polityk tego formatu nie może zachowywać się wobec swoich oponentów nienawistnie. Prezydent wczoraj powołał radę rozwoju, w której skład wchodzą przedstawiciele różnych obozów politycznych, nawet lewicowcy. Komorowski umiał tylko z brudnymi buciorami na stół się wpychać. To była jego kultura.

Andrzej Duda zawetował jakąś żałosną ustawę o zmianie płci. Postąpił zgodnie ze swoją wiarą i chwała mu za to. W Polsce nie ma miejsca dla różnych zboczeń i wynaturzeń. Przyjęło się jakimś dziwnym trafem, że nowoczesne państwo musi być lewicowe. Holendrzy rzeczywiście są takim ''nowoczesnym'' państwem i pełno tam dziwolągów. Ostatnio słyszałem, że w Berlinie jest podobnie, po ulicach panoszą się geje i inne straszydła, naturalnie nie brakuje tam też muzułmanów, Merkel jeszcze kolejnych przygarnęła. Andrzej Duda na szczęście jest konserwatystą i politykiem racjonalnym, który swoje ograniczone uprawnienia wykorzystuje znakomicie.

W sprawie uchodźców Polska powinna zająć jasne stanowisko. Mianowicie, żaden nie może zostać przyjęty. Trudno bowiem mieć pewność, kto jest kim. Nie ma sensu ryzykować. Niech uchodźcy zalewają te strony świata, gdzie jest duże zróżnicowanie etniczne i kulturowe, tam mają szanse się zasymilować. Mam na myśli Wielką Brytanię, przecież Londyn to największa na świecie legia cudzoziemska, nie wiem jaka jest polityka Camerona w tej kwestii, ale to samo tyczy się Niemiec. Chociaż oni przecież to wymyślili i nawet masowo tych imigrantów brali do siebie, jednak teraz już nie są tak wspaniałomyślni, po prostu nie mają gdzie ich pomieścić. Na szczęście PiS jest zupełnie sceptyczny wobec tej zarazy współczesnego świata, więc naprawi błędy PO, choć to nie błędy, ta partia stoczyła się do takiego miejsca, że działała świadomie, wbrew woli Polaków.

Jeśli chodzi o kandydatów na premiera, ani Ewa Kopacz sterowana przez Donalda Tuska, jak powiedział polityk lewicy Włodzimierz Czarzasty, ani Beata Szydło którą ponoć kieruje pan prezes, mnie nie przekonują.


Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej