poniedziałek 5 grudnia 2016

Real Zinedina Zidane'a na ogół nie gra widowisko. To oczywiście dość zaskakujące zważywszy na ofensywną potęgę Królewskich, jednak rzecz w tym, że Zizou potrafi sobie radzić, gdy w drużynie brakuje kluczowych graczy. 



Spójrzmy na tercet BBC, w tym sezonie madryckie trio nie strzela gola za golem. Obecnie w dodatku kontuzję leczy Gareth Bale, jednak na Camp Nou nie widzieliśmy jego braku. Zidane w końcu dał szansę Isco. Niestety wciąż na swoją sytuację może narzekać James, który jest piłkarzem niebanalnym, błyskotliwym. To facet, który swoją łagodną twarzą może rozczulić, ale bramkarze rywali chyba nie mogą nim być zauroczeni, bo James strzela tylko piękne gole. Aż dziwne, że nie mamy przyjemności obserwować takiego gracza w akcji. 

Real Beniteza był drużyną pogrążoną w chaosie, nieporozumieniach, totalnym bałaganie. Dziś Real nie zachwyca, nie porywa tłumów, bo brakuje tej drużynie wciąż finezji. Jednak wielkie drużyny zwykle cechuje wyrachowanie, cynizm, mordercza skuteczność. Czy w przypadku Realu to jest pragmatyzm? Na pewno najbardziej pragmatyczną drużyną z europejskiego topu jest sąsiad Królewskich-Atletico. Ekipa Diego Simeone stawia na zmasowaną obronę w starciach z potentatami i mecze te z reguły przypominają walkę o przetrwanie, mur obronny Colchoneros bardzo rzadko pada pod naporem przeciwnika. Co ciekawe, Realowi udało się niedawno sforsować te zasieki, Ronaldo ustrzelił hat tricka, jednak paradoksem jest, że w tym meczu wcale nie brylował. To właśnie jest charakterystyka tego Realu. Aha, Real mimo że nie czaruje, nie pozwala zepchnąć się do głębokiej defensywy. Widać więc wciąż tę klasę drużyny z czołówki europejskiej. Dla odmiany Barca w niedawnym starciu z Realem Sociedad dała się zdominować, co jest niewiarygodne.

Wracając do El Clasico, oglądaliśmy mecz nudny, wyjątkowo senny. Po prostu wielki zawód. Wiemy, że Barca złapała lekką zadyszkę, o kryzysie trudno mówić w przypadku drużyn pokroju Katalończyków, jednak kiedy Messi jedynie wałęsa się po boisku, Barca ma wielkie problemy. Dzisiejsza Barcelona nie ma wybitnych pomocników. Neymar jest beztroskim dryblerem, natomiast Suarez to notorycznie pudłujący snajper, dla całej rzeszy ignorantów, wybitny. Pisałem o tym nie raz, ale się powtórzę. Messi dziś nie ma do pomocy Xaviego, Iniesta wciąż prezentuje przebłyski geniuszu, ale Don Andres nie jest w stanie już utrzymać stabilnej formy na poziomie dla innych nieosiągalnym. Zatem Argentyńczyk musi być tym reżyserem gry, musi być alfą i omegą. Neymar niestety ma jeszcze problem z pełnieniem roli lidera pod nieobecność wirtuoza z Rosario, więc Barca jest skazana na Messiego. Frazesy o genialnym trio MSN są oczywiście prawdą, jednak kiedy Messi nie jest w uderzeniu, Barca niekoniecznie może polegać z całą pewnością na pozostałej dwójce gwiazd.

1:1 w ostatnim klasyku nie jest wynikiem koszmarnym dla Barcelony, ale to już poważne ostrzeżenie, niemal sygnał alarmowy, jednak nie przesadzałbym jeszcze ze zbyt mocnymi słowami. Tak czy inaczej o ile Real bez Ronaldo sobie poradzi, Barca bez Messiego w pełni możliwości cierpi wyraźnie.

Pamiętam dwa mecze Barcelony z drużynami Pepa Guardioli, w którym to właśnie geniusz Messiego zadecydował o końcowym triumfie. Barca w tych spotkaniach nie dominowała, jednak wynik wskazywał na pewne, bezdyskusyjne zwycięstwo. Katalończycy pozwolili rozwinąć skrzydła ekipom Guardioli, jednak ostatecznie to Messi rozstrzygnął sprawę zwycięstwa na korzyść Barcy. W sobotę było inaczej, obie drużyny zawiodły w większym stopniu. Messi i Ronaldo rozczarowali, ale to na Leo spoczywa większa odpowiedzialność.


Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej