Carlo Ancelotti był konserwatystą, który kurczowo trzymał się pewnych schematów gry, jakie nakreślił swojej drużynie. Miał obsesję na punkcie once de gala, czyli wyjściowej jedenastki, która za czasów Włocha w Realu Madryt była w zasadzie nietykalna. Ta ortodoksja, przesadne przywiązanie Carletto do niektórych piłkarzy, brak rotacji jakże ważnych w perspektywie całego sezonu, to wszystko obróciło wniwecz mocarstwowe plany Królewskich. Nowy trener Rafa Benitez chce wprowadzić pewne innowacje, u niego największe gwiazdy nie przyjmą za pewnik miejsca w podstawowym składzie, będą musiały ciężko pracować o to, by dostać szansę. Ponadto Hiszpan chce wręcz zrewolucjonizować grę Realu, przesunąć akcenty, by wyeksponować dotąd ukryte atuty swoich graczy. Najbardziej na tej zmianie ma skorzystać Gareth Bale.

Po przegranym meczu z Romą rozwścieczeni kibice Realu chcieli zwalniać Beniteza, ta histeryczna reakcja na wynik tylko towarzyskiego spotkania pokazuje dowodnie, jak ogromny jest głód zwycięstw i pragnienie sukcesów na Santiago Bernabeu. W obozie Królewskich jednak wybuchła awantura, burzę wywołał ponoć Cristiano Ronaldo, który nie szczędził swojemu trenerowi gorzkich słów z tego powodu, że ten ośmielił się nie uznać mu gola w gierce sparingowej. Czy zatem obsesja na punkcie rywalizacji z Leo Messim już kompletnie zawróciła w głowie Portugalczykowi? Na to wygląda, Ronaldo ma za sobą sezon katastrofalny, a Benitez widzi upływ czasu, Cristiano stuknęła już trzydziestka, więc jego siły już nie będą niespożyte, będzie musiał grać znacznie bardziej ekonomicznie, zresztą już to robi, niestety ze szkodą dla siebie. Ronaldo jakiś czas temu przeobraził się w sępa pola karnego. To James, Kroos, Modric i Isco muszą go obsługiwać, sam nie jest w stanie zagrozić poważnie bramce rywali. Owszem, goli strzela wciąż całkiem sporo, ale to właśnie dzięki partnerom, a do tego w meczach o najwyższą stawkę szamocze się strasznie. Czy jednak Gareth Bale może stać się liderem Realu Madryt, czy nie przerośnie go rola gracza określanego w Hiszpanii mianem todo campista, jest to człowiek harujący na całym boisku, piłkarz który wiedzie prym, jego zadaniem jest nie tylko zagrywanie dobrych piłek do kolegów ani też strzelanie goli, on musi przede wszystkim brać na siebie ciężar gry, a przecież Bale czasami nie kwapił się, by wrócić do obrony po stracie piłki, tak więc nagle przejdzie metamorfozę?

Gareth Bale z polotem i fantazją grał w Anglii, w Hiszpanii już brakuje mu tej finezji, piękna, maestrii jaką czasami pokazuję James czy Isco, nie ma też takiego wyczucia w grze jak Luka Modric. Nawet cichy pracuś Kroos przerasta go o głowę. Pamiętamy spektakularną szarżę Bale'a w pamiętnym meczu z Barceloną, był to finał Pucharu Hiszpanii, wówczas Walijczyk był na ustach wszystkich, bo strzelił zwycięskiego gola, jakże cennego, wbijającego ostatni gwóźdź do trumny Katalończyków, ten gol miał wyznaczyć piłkarską śmierć Barcy, jednak w następnym sezonie drużynę z ruin wydźwignął Luis Enrique. Tak czy owak Bale, który w mojej opinii w ubiegłym sezonie był największym rozczarowaniem jeśli chodzi o piłkarzy Realu Madryt, ma teraz coś do udowodnienia, musi pokazać, że gra w Realu nie tylko dlatego że jest ulubieńcem Florentino Pereza, musi odzyskać swoją strzelecką wenę, pamiętamy przecież jak na boiskach Premier League siał postrach wśród bramkarzy, ładował bomby pod poprzeczkę. Czy jednak techniczna liga hiszpańska nie będzie i tym razem dla niego mordęgą? Czy podoła temu szalenie trudnemu wyzwaniu?

Real ma najbardziej błyskotliwą linię pomocy w piłce europejskiej, tym bardziej więc dziwi, że w roli wspomnianego już todo campista trener Rafa Benitez widzi Garetha Bale'a. Zawodnik preferujący futbol siłowy będzie miał pewnie spore problemy z wywiązywaniem się ze swojej nowej roli, Banitez podejmuje naprawdę duże ryzyko. Jeśli się uda, będzie geniuszem, jeśli nic z tego nie wyjdzie, zostanie wystawiony na pośmiewisko.

Może to będzie dla Bale' a sezon przełomowy. W Barcelonie pierwszy sezon był dla Neymara okresem adaptacji, wówczas Brazylijczyk chował się w cieniu Leo Messiego, poczynał sobie nieśmiało, bał się pójść na całość i zagrać w sposób brawurowy, często oddawał piłkę Argentyńczykowi, dzisiaj też obserwujemy ich dwójkowe akcje, niemniej gołym okiem widać, że Neymar się rozochocił i gra z większą swobodą. Real to grupa indywidualności, Ronaldo nie poda partnerowi pomocnej dłoni w razie niepowodzenia, zatem Bale musi być silny.

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej