sobota 30 lipca 2016

Niech leadem mojego tekstu będzie ten wywód o Adamie Michniku i jego środowisku:

Michnik jest wyrocznią dla lemingów. Kiedy wyborów parlamentarnych nie wygrywa partia utrwalająca porządek magdalenkowy, nie ma demokracji. Wtedy jest nacjonalizm, egoizm narodowy, ksenofobia, antysemityzm, nietolerancja, rasizm, homofobia, ''demony polskiego nacjonalizmu i upiory endecji'', ale na dobrą sprawę Michnik jest też strażnikiem przekrętów i szemranego mitu założycielskiego III RP powstałego podczas hucpiarskich pogaduszek z Kiszczakiem w Magdalence. Michnik nie godził się na dekomunizację, bo byłoby to bolesne i niewłaściwe etycznie, jednocześnie redaktor naczelny ''Wyborczej'' uważa, że zgodne z moralnym prawem jest nazywanie Kiszczaka ''człowiekiem honoru'' i fuknięcie ''odpierdolcie się od generała''. Michnik jest symbolem fraternizacji, koniunkturalizmu, fałszywości, obłudy. Michnik był w PRL więziony, ale kiedy doszło do Okrągłego Stołu wyrażał wielki entuzjazm, ponieważ to była szansa, by znalazł się w ''wąskiej grupie trzymającej władzę''wespół z Bronisławem Geremkiem i Jackiem Kuroniem. Lewica laicka, tzw. światła część opozycji i skrzydło reformatorskie monopartii dogadały się, oczywiście nomenklatura miała się uwłaszczyć, a Michnik miał być dla tego szwindlu przykrywką, wiadomo, Szechter jakoby emanował demokracją i wolnością. Redaktor Michnik pierwotnie kpił z Wałęsy, nazywając go ''człowiekiem obdarzonym wielkim talentem skłócania ludzi''. Michnik widział, że ten Lechu to warchoł i nieokrzesaniec, ponieważ Michnik to bystra bestia, jest piekielnie inteligentnym intrygantem i cynikiem. Kiedy TW Bolek zatrzymał lustrację zainicjowaną przez rząd Olszewskiego, rzeczywiście rząd demokratyczny, Wałęsa stał się batem na braci Kaczyńskich, których Michnik od początku uważał za szkodników. Michnik zresztą potrafił obsztorcować nawet Z.Herberta, więc Kaczyńscy to pikuś. Redaktor naczelny ''Gazety Wyborczej'' bał się ''polskiego ciemnogrodu'', dziś szkaluje Polaków i Polskę, a demokracji nie ma, bo wygrała nie partia kompradorska, uległa wobec Merkel i Brukseli, więc żyjemy w państwie autorytarnym, a ten straszny Kaczyński jest kumplem Putina, choć w istocie to rusofob. Redaktor Michnik manipuluje, on chyba nie wierzy we własną propagandę, ale stado lemingów ją przyjmuję jak świętość. Kaczyński i Michnik to ludzie, którzy w największym stopniu kształtowali poglądy Polaków u zarania III RP, choć należy dodać, że także dziś mają wpływ na preferencje wyborcze. Kaczyński od lat przedstawia nasz kraj jako miejsce dla patriotów, państwowców, ideowców, ale wbrew wrzaskliwej propagandzie ludzi pokroju Lisa, Olejnik czy Żakowskiego nie chciał Polski izolować, wyrugować z Unii Europejskiej, Kaczyński chce Polskę upodmiotowić, chodzi mu o faktyczne odzyskanie suwerenności. Kaczyński nie kryje swojego sceptycyzmu wobec Niemiec i zgoła wrogości wobec Rosji Putina. Jednocześnie lider ''obozu patriotycznego'', kontrelity wchodzi w zażyłe stosunki z USA, które mają nas uchronić przed imperializmem tego potwora Putina. Jest to być może błędne podejście, ale Kaczyński nie jest politycznym idiotą, lecz człowiekiem posiadającym pewną złożoną wizję Polski. PiS umacnia pozycję Polski w Europie Środkowo-Wschodniej, Polska jest liderem Grupy Wyszechradzkiej, państwa należące do tego bloku bardzo krytycznie odnosiły się do idealistycznych pomysłów Angeli Merkel o multi-kulti. Integracja kulturowa jest możliwa, jeśli fundamentem wspólnoty jest chrześcijaństwo, co widzieliśmy podczas ŚDM. Co do Michnika, jego wizja Polski jest krańcowo odmienna. Redaktor naczelny ''Wyborczej'' zawsze obstawał przy koncepcji ''bezbolesnego przejścia z PRL do wolnej, niepodległej, demokratycznej Polski wskutek tzw. transformacji ustrojowej''. Michnik jednocześnie chce, by Polska była outsiderem europejskim, wyzyskiwanym głównie przez Niemców. 

Kiedy tzw. elity III RP powołują się na papieża Franciszka, by zdyskredytować nacjonalistyczną prawicę, człowiek może pomyśleć, że żyje w jakimś matrixie. Ludzie przez lata szydzący z katolicyzmu i wiary chrześcijańskiej nagle widzą autorytet w ojcu świętym... Choć Franciszek powiedział, że na świecie toczy się wojna, wprawdzie nie konwencjonalna, tylko cząstkowa, kodomici zawyli z dzikiej satysfakcji, ten islam nie jest taki straszny, pisowcy są ksenofobami, nawet papież widzi, jak straszny jest Kaczyński. Swoją drogą aktywiści KOD mają jakieś rozdwojenie jaźni, najpierw krzyczą, że PiS to PiSlam, by teraz stawać w obronie ''uchodźców'', choć właściwsze byłoby określenie ''nachodźcy'', wszak są to na ogół krewcy, dziarscy brodacze kierujący się z reguły swoimi normami moralnymi. Skądinąd zawziętość postępowej i nowoczesnej lewicy w bronieniu imigrantów przed ''brunatną falą polskiego nacjonalizmu'' również zadziwia, bo przecież muzułmanie nie widzą przeciwwskazań w biciu kobiet. Radykalni islamiści wedle prawa koranicznego mordujący ''niewiernych'', okazuję tylko litość ciężarnym, w innych przypadkach gwałt jest dozwolony. Imigranci islamscy nie godzą się na różne wymysły genderowego ideolo, jak ''marsze szmat'' czy ''parady równości'', więc czy zindoktrynowani młodzi lewicowcy chcą wpakować się w niezłą kabałę? 
Kiedyś R.Dmowski pisał ''Nasi wodzowie bardziej nienawidzą Rosję niż kochają Polskę''. Najgorliwsi lewicowcy, czyli zakuci ateiści są jakoby przeciwni religii, ale nienawiść do chrześcijan wiedzie ich do obsesyjnego bronienia największych podłości islamskich fundamentalistów. Muzułmanie tworzą ''swoje'' dzielnice w Londynie, Berlinie czy Paryżu, w Londynie jest dzielnica Luton, gdzie ''niewierny'' nie powinien się zapuszczać, bo może już stamtąd nie wyjść. Pisałem już o problemie muzułmanów, ale muszę kolejny raz przypomnieć, że ''umiarkowani'' muzułmanie nie zabijają, jednak jakimś dziwnym trafem nie odcinają się od terrorystycznych dokonań radykałów. Jest to bowiem dla nich korzystne. W erze konsumpcjonizmu, globalizacji, pędu życiowego Europa została wykorzeniona ze swoich wartości, ludzie robią kariery, a muzułmanie się rozmnażają, wkrótce opanują Europę. Merem Londynu został Syryjczyk. Europejscy politycy zarzucają Polsce brak demokracji, tymczasem to Angela Merkel arbitralnie narzuciła przymusowe kwoty tzw. uchodźców krajom unijnym. Czy to jest demokracja? Kiedy Putin broni Asada, Europa zwraca się ku Turcji, gdzie wyreżyserowany pucz doprowadził do zamknięcia ''niewygodnych, podejrzanych typów''. Ten rzekomy zamach stanu wywołało wojsko, ale do więzienia poszli funkcjonariusz policji i, uwaga, sędziowie, znawcy prawa. Jakoś to nie trapi demokratów z Brukseli, ważniejsza jest obrona TK, czyli organu stanowiącego ostatni bastion postkomunizmu.
J.Kaczyński jest nazywany dyktatorem, choć to D.Tusk rządząc Polską miał podporządkowany sobie TK, czyli trzeci ośrodek władzy, mający za zadanie nie dopuszczać do nadużyć większości parlamentarnej. A dzisiaj widzimy, że liderami opozycji są Kijowski i Rzepliński. Swoją drogą ktoś widział, żeby ''społeczeństwem obywatelskim'' nazywano ruch powstający ''odgórnie''. Bunt elit, tych którzy ''się nachapali'', to prawdziwe kuriozum, ale przecież to ludzie wyszli w obawie przed kolejnym stanem wojennym. Banialuki wygadywane przez lokajów poprzedniej władzy, czytelniczy target ''Wyborczej'', ''Newsweeka'' czy ''Polityki'', infantylnych celebrytów, jak Wojewódzki czy Hołdys przestają być śmieszne. ''Kaczyński chce skłócać Polaków, on żyje w nienawiści, musi zawsze z kimś walczyć'' ta bełkotliwa histeria elit jest zadziwiająca. Czy KOD organizuje manifestacje pokojowe? Na tych demonstracjach pojawiają się różne nienawistne hasła, których można by się spodziewać bardziej po internetowych hejterach niż ludziach wychodzących na ulicę protestować. Śmieszności tym farsowym spektaklom obsesyjnej nienawiści żywionej do prezesa PiS przysparza różnorodność, jest i Giertych, jest i czytelnik obelżywego ''Nie''. Ale bawić może też obecność wśród ''obrońców demokracji'' reformatorów PZPR, jak Kwaśniewski czy Cimoszewicz. Na demonstracjach nie pojawiają się żadne hasła konstruktywne, paliwa politycznego dodaje kodomitom chroniczna niechęć do ''kurdupla'', jak to mówi pani Krzywonos, bo nie muszę chyba dodawać, że te wszystkie KOD-owe inicjatywy są akcją polityczną. W pierwszym szeregu maszerują przedstawiciele skompromitowanych elit.
Jarosław Kurski insynuuje co i raz JK jakieś bliskie kontakty, poplecznictwo z Putinem, tymczasem kilka dni temu sam obsmarowywał prezesa PiS w Russia Today...  Elity bronią Polski przed ''kaczyzmem'', choć przez lata gardziły Polską, wypierały się polskości, określając się mianem światłych Europejczyków.
GW na swoich łamach lansuje niejakiego Grossa, największego paszkwilanta i manipulatora polskiej historii. Jerzy Urban jest kpiarzem, clownem, tymczasem Gross w swojej działalności zachowuje powagę. Ów zajadły propagandysta z zacięciem tępiący wszelkie przejawy polskości do dziś utrzymuje, że Polacy wymordowali więcej Żydów niż hitlerowskie Niemcy. ''Pedagogika wstydu'' sączona do głów kodomitów przez wiadomą gazetę powoduje, że na hasło ''Polska'' eszelony lemingów reaguję zgrzytaniem zębami. Polski nacjonalizm nigdy nie był znaczony antysemityzmem. Niechęć do Żydów wynikała z przyczyn społeczno-ekonomicznych, absolutnie nie jakichś rojeń rasowych.
Cały obóz III RP przez lata gardził ''mocherem'', polskim katolikiem, który był chamem, prymitywem, bogobojnym oszołomem wpatrzonym w wodza Jarosława, tymczasem dziś aktywizuje takich samych staruszków zachęconych podsycanymi przez mainstream negatywnymi emocjami, jakie wzbudza u wyznawców III RP PiS i cała prawica. ''Marsze smoleńskie'' były zbiorowiskami fanatyków, którzy nie dadzą sobie złego słowa powiedzieć na PiS, ortodoksów, ci ludzie są skrajnością, ale kodomici to jeszcze gorsza skrajność. ''Mohery'' mają jakieś idee, pewne wartości moralne, natomiast KOD promuje tęczyzm-genderyzm, dewiacje, perwersje, chore trendy europejskie, idiotyczne zideologizowanie drwiących z polskiego chama. Nie ważne jest to, że ideologia prowadzi do kolejnych zamachów, my i tak się jej nie sprzeniewierzymy.
Tymczasem PO przegrała wybory,bo stała się partią władzy. Nie wiem, jak będzie z PiS-em. Rozdawanie stanowisk w spółkach skarbu państwa po znajomości budzi niesmak, nie może się podobać, ale PiS jest kolejnym potężnym ogniwem, które agreguje zbiorowe emocje, lęki, frustracje, nadzieje. 500+ może być populizmem, może zadłużyć państwo, oby PiS nie stał się partią, której jedyną motywacją będzie zemsta na kompradorskich elitach. PO kojarzy się dziś z partyjniactwem, korupcją, deprawacją, jednak PiS nie jest ruchem społecznym. Nie zwiększa swojego potencjału, Polacy na fali rezygnacji i zniechęcenia gremialnie poparli ''dobrą zmianę''. ''Odpartyjnianie'' postuluje zdecydowanie formacja Pawła Kukiza. Zmiana konstytucji, odpolitycznienie TK, zwiększenie znaczenia form demokracji bezpośredniej w wyniku częstszego organizowania referendum. 
 

poniedziałek 11 lipca 2016

Nie będę się w tym miejscu zajmował finałem Euro. Dlaczego? Cóż, to nie był mecz godny finału takiej imprezy. Swoją drogą przy innej okazji pisałem, że rozdęcie czempionatu naszego kontynentu do 24. drużyn było zagrywką obliczoną na jeszcze większe zyski dla UEFA. Ten myk sprawił, że poziom turnieju rozgrywanego nad Sekwaną był żałosny, nie czarujmy się.

Ale ja o czymś innym... Oto bowiem już przed finałem Euro padły słowa, że triumf Portugalii oznacza Złotą Piłkę dla Ronaldo. Bzdura. Johann Cruyff swego czasu stwierdził, że Złota Piłka stała się plebiscytem popularności. Wygrywają ikony popkultury, sławy, czyli w stawce są Messi i Ronaldo. Oni są najbardziej rozpoznawalni w każdej części świata i to między nimi toczy się ta rywalizacja. Dlatego kiedy ktoś przed finałem entuzjazmował się, czy Griezmann jeśli błyśnie w meczu z Portugalią, a Francja pokona Ronaldo i spółkę, to Złota Piłka powędruje do rąk Francuza z Atletico Madryt, ja nie wiedziałem czy śmiać się czy zareagować politowaniem.

Ale to nie koniec absurdów. Złota Piłka, czyli nagroda dla najlepszego piłkarza świata jest teraz postrzegana jako laur doceniający osiągnięcia drużynowe. Real wygrał LM, Portugalia ME, więc apologeci Ronaldo cmokają z zachwytu, bowiem są przekonani, że to CR7 zgarnie Złotą Piłkę. Jest to oczywiście bardzo infantylne spojrzenie na sprawę. Taką argumentację można by zastosować, jeśli Ronaldo miałby ogromny wkład w ostateczne zwycięstwa swoich drużyn, tymczasem w finale LM zostały nakryty czapką przez graczy Atletico. Jasne, w konkursie jedenastek strzelił decydującego gola, ale karne to loteria, a tej klasy piłkarz powinien być liderem drużyny w trakcie meczu. Finał Euro to podobna historia. Ronaldo schodzi z boiska w pierwszej połowie, zapamiętamy jedynie jego upadki na murawę. Dwa finały, wkład w zwycięstwo-znikomy.

Teraz spójrzmy na sytuację Leo Messiego, który przegrał już trzeci finał ze swoją reprezentacją. Ale dlaczego przegrał? W każdym z tych meczów stuprocentowe sytuacje marnował Gonzalo Higuain, jasne, Messi nie brylował, nie czarował w tych spotkaniach, ale gdyby nie nieudolność napastnika Argentyny, Leo by triumfował.

Elektorzy chcący przyznawać Złotą Piłkę Ronaldo powinni pamiętać, że CR7 dziś ma niewiele atutów. Jest świetnym egzekutorem, łowcą goli, ale nie ma dawnej szybkości, rzadko wchodzi w drybling, rzuty wolne, które swego czasu były znakiem firmowym gwiazdora Realu, dziś wprawiają w zażenowanie. Ronaldo świetnie wyskakuje do górnych piłek, tak strzelił fantastycznego gola Walii, znakomicie wykonuje też rzuty karne, choć pamiętamy, że Islandczykom w ten sposób nie zadał ciosu.

A teraz czas na Messiego. Leo jest mózgiem drużyny, liderem, to on rozgrywa, dziś najlepiej na świecie wykonuje rzuty wolne. Słabe punkty-rzuty karne, gra w powietrzu. Ale jego wpływ na grę jest nieoceniony. Ronaldo tymczasem jest zależny od dyspozycji swoich partnerów. Co najważniejsze, Messi cieszy kibiców swoją grą, czego w ostatnim czasie nie można powiedzieć o aroganckim Portugalczyku.

Kto dostanie Złotą Piłkę? Zobaczymy, ale jeśli będzie to Ronaldo, nie będzie to chyba właściwa decyzja.


piątek 1 lipca 2016

Porażka reprezentacji Polski w meczu z Portugalią oznacza koniec występów naszych piłkarzy na Euro we Francji, oznacza też pewnie koniec ekstazy medialnej, być może w końcu komentarze oderwane od rzeczywistości zastąpi rzetelna i wnikliwa analizy tego, co było udziałem Polaków na tym turnieju. 

Kiedy obcokrajowcy, zagraniczni komentatorzy mówią Polską, myślą Lewandowski. To pierwsze skojarzenie, zresztą oczywiste. Gwiazdor Bayernu Monachium, człowiek strzelający całkiem sporo goli, w powszechnej opinii piłkarz światowej klasy, a zdaniem większości kibiców zapewne dobro narodowe. Tak, ale właśnie jest pewien problem, który nabrzmiewał podczas tego turnieju. Lewandowski nie strzelał goli. Był kryty pieczołowicie, jasne, dzięki temu inni mogli grać z większą swobodą-oczywiście. Jednak myślę, że skoro Gareth Bale jest właściwie liderem drużyny, alfą i omegą w ekipie Walii i jakoś strzela gole na Euro, a Walia wygra przy jego znacznym udziale, dlaczego mamy robić wymówki dla Lewandowskiego? Portugalii gola strzelił, ale to trochę mało, mimo że można powiedzieć, że w odpowiednim momencie trafił. Jeśli miał się przełamać, to właśnie w meczu o taką stawkę. Ale polscy kibice wymagali od Lewandowskiego, by skupiał uwagę obrońców, a nie strzelał gole. Dla mnie to jest niepoważne. Milik, czyli według Jana Tomaszewskiego złote dziecko polskiej piłki, a obiektywnie rzeczywiście gracz dużego formatu, korzystał na tym, że obrońcy rywali koncentrowali się na Lewandowskim, ale co z tego, że dochodził do sytuacji strzeleckich, skoro bramek nie zdobywał. Jeden gol z Irlandią Płn i chyba pięć ''setek''schrzanionych to jego bilans. Raczej niezbyt chwalebny...

Czyli atak stanowił naszą wielką słabość. Lewandowski ma w reprezentacji taki sam problem, jak Ronaldo w Portugalii. Po prostu nie ma kto go obsłużyć takim wypieszczonym podaniem. Dlatego nie obawiałem się Portugalii, dziś obserwujemy kryzys całego futbolu w wydaniu drużyn narodowych, ale Portugalia kompletnie się stoczyła. Mieliśmy bać się Quaresmy czy Naniego? Oni błyszczeli może pięć lat temu. Skądinąd wczoraj zebrało mi się na wspominki kultowego MU Fergusona. W tamtej drużynie Nani popisywał się swoją szybkością, a Ronaldo był znacznie bardziej wszechstronny. Napisałem nawet taki komentarz na fan page'u MU: ''Today Ronaldo will be furious. He was once a great dribler, had greatest free kicks and was fasted. He is only killer now. Messi ist cut and dried better than CR7 although Messi often misses penalties.''  No i moje prognozy na mecz właściwie sprawdziły się, poza tym, że jednak to portugalski gwiazdor ostatecznie triumfował. Według mnie Polacy rozegrali najlepsze zawody na tym turnieju, choć nie cenię jakości gry, tylko postawę naszych graczy. Waleczność i zaangażowanie. 

Doceniam grę obronną. Choć np. Krychowiak chyba za bardzo przejął się swoim transferem do PSG. Swoją drogą jest to ruch w mojej opinii błędny, wszak w Hiszpanii mógł rywalizować z Realem i Barcą, a na francuskich boiskach oprócz Monaco będzie miał do czynienia z samymi chłopcami do bicia, więc nie będzie się musiał wysilać z tą ''czarną robotą''. Krychowiak mi nie imponował, spore wrażenie zrobił za to na mnie Pazdan, zwłaszcza przeciwko Niemcom. Wczoraj też ładnie popchnął Ronaldo.

Kto jeszcze nie zawiódł? Fabiański uratował naszą reprezentację w meczu ze Szwajcarią, nasza drużyna igrała w tym spotkaniu z ogniem. Po objęciu prowadzenia Polacy oddali inicjatywę Helwetom i chcieli dotrwać do karnych. Fabiański wykazał się pięknymi interwencjami, ale już w karnych dał plamę. Tak samo było wczoraj, bardziej niż Błaszczykowskiego winię naszego bramkarza i trenera. Nawałka powinien wpuścić na karne Boruca. Swoją drogą to ironia losu, że akurat Błaszczykowski zmarnował swoją jedenastkę. To on wcześniej zdobył dwa kluczowe gole dla naszej drużyny, ale z Portugalią zaliczył fatalne pudło. Cóż, nikt go winić nie zamierza, bo gdyby nie on, Polacy nie doszliby tak wysoko.

Postawiłem tezę, że Polacy osiągnęli ćwierćfinał dzięki słabości rywali, a nie za sprawą swojej siły ognia, choć ten sukces jest to też pokłosie organizacji gry w defensywie, ale jednak Euro nie stoi na najwyższym poziomie i gracze Nawałki na tym skorzystali.

Czego mi brakuje w reprezentacji? Kogoś, kto by umiał rozegrać piłkę, kto by przyjął obowiązki tego kreatora, reżysera gry. Nie jesteśmy Hiszpanią, nie jesteśmy nawet Niemcami, ale żeby odnosić sukcesy trzeba być też świetnie zorganizowanym w ataku. Monolit w obronie nie wystarczy.

 

 

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej