Fenomenalny wyczyn Roberta Lewandowskiego, który w dziewięć minut pięcioma golami pogrążył Wolfsburg wywołał poruszenie w całej Europie. Pep Guardiola, który swego czasu w Barcelonie stworzył drużynę kultową, niesamowitą plejadę gwiazd będącą koszmarem większości zespołów ze Starego Kontynentu i miał przywilej obcować z geniuszem Leo Messiego, po piątym golu Lewandowskiego oniemiał. Złapał się tylko za głowę, bo nie mógł uwierzyć, że Polak zdołał porwać się na coś tak szalonego. Ta bramka była wisienką na torcie, fantastyczną pointą dla strzeleckiego festiwalu Lewandowskiego.

''Fenomenu Messiego nie da się zgłębić, trzeba go podziwiać w milczeniu''- rzucił kiedyś do dziennikarzy Pep Guardiola po kolejnym wyczynie swojego niezrównanego gwiazdora. Kiedy pracował w Barcelonie, Leo zawsze był na specjalnych prawach, wolno mu było więcej. Guardiola uchodzi za trenerskiego wizjonera, mistrza tej profesji, ale to za sprawą Messiego na tym dotąd bez mała nieskazitelnym wizerunku Pepa pojawiły się głębokie rysy. Lider Barcelony w półfinale Ligi Mistrzów strzelił dwa gole Bayernowi i skołowany trener Bawarczyków na konferencji prasowej stwierdził nie bez racji, że na tego gościa nie ma sposobu. Dziennik ''Marca'' po tym meczu na Camp Nou napisał, że potwór pokonał swojego stwórcę. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego że Guardiola darzy Messiego taką atencją, że kilka miesięcy temu podczas spotkania Manchesteru City z Barceloną nie zważając na reakcje głodnych sensacji ludzi futbolu, złapał się za głowę, wyrażając te swoje emocje. Wczoraj Guardiolę podobnie oczarował Lewandowski. Aż wierzyć się nie chce.

Pep Guardiola ma do naszego napastnika ogromne zaufanie. Podczas pracy w Barcelonie preferował ustawienie taktyczne drużyny z cofniętym napastnikiem, w Bayernie stosuje inny wariant. Często to Lewandowski gra na szpicy, choć trener Bawarczyków ma dylemat. W kadrze drużyny jest bowiem także Thomas Mueller, który słynie z niezłomności, woli walki, ale nie ma inklinacji do gry kombinacyjnej, zresztą taką w Bayernie uprawiać jest w stanie tylko Thiago Alcantara. Mueller jednak potrafi odnaleźć się pod bramką rywali, więc jego rywalizacja z Lewandowskim staję się dodatkowym smaczkiem, który uatrakcyjnia wieczną dominację tego klubu w piłce niemieckiej. Lewandowski nie jest artystą futbolu, to typowy killer, choć ten piąty gol we wczorajszym meczu był dziełem sztuki, najwyższym stopniem piłkarskiego wyrafinowania. Podobnie jak Luisa Suarez podejmuje się walki wręcz, a dziwić może, że Guardiola takiego piłkarza nie marginalizuje, zważywszy na to, co robił ze Zlatanem Ibrahimovicem.

Ostatnio Cristiano Ronaldo strzelił pięć goli Espanyolowi, a na przestrzeni jednego tygodnia tych trafień uzbierał aż osiem. Kibice w Hiszpanii nie szczędzili mu słów zachwytu. Jednak nie było nic szczególnego w tym jego znęcaniu się nad biednym rywalem. Wszystkie gole zostały strzelone w sposób nie wymagający niezwykłego kunsztu piłkarskiego, Ronaldo dostawiał tylko nogę do piłki. Lewandowski wczoraj tymczasem zdobył dwie bramki bez wydatnej pomocy innych graczy. Ten jego występ bardziej przypadł mi do gustu.

Kiedyś Lewandowski strzelił cztery gole Realowi Madryt, Jose Mourinho już był na wylocie, a polski napastnik zacisnął pętlę na jego szyi. Barcelonie jeszcze nie zalazł za skórę, może wkrótce się na nią zasadzi.

W erze futbolu pragmatycznego, wyrachowanego, pozbawionego finezji i piękna, takie dokonania są godne upamiętnienia, jednak warto też zwrócić uwagę na wymierający gatunek napastników, to już jest przeżytek. Znam jednego wybitnego snajpera, to oczywiście Kun Aguero, cenię go za wszechstronność, ma coś z Leo Messiego, ale Lewandowski i Suarez to nie są piłkarze z mojej bajki, bliżej mi do Karima Benzemy, dobrze że Polak też umie czasami pokazać coś wymykającego się prawom logiki.

W tych zachwytach nad naszym napastnikiem, nie możemy jednak przesadzać. Redaktor Pol ogłasza, że Lewandowski powinien obok Messiego i Ronaldo znaleźć się w trójce nominowanych do Złotej Piłki. Jest to bardzo śmieszne. Po pierwsze nie powinno tam być Ronaldo, ale Lewandowski, James, drogi redaktorze, on w przekroju całego sezonu był reżyserem Realu, a Lewy niech będzie bardziej regularny, wtedy pomyślimy.

Zwracam jeszcze uwagę na to, że Lewandowski czuje się lepiej, gdy nie ma w drużynie Robbena, on gra samolubnie, właściwie sam ze sobą i wtedy pożytek z naszego napastnika jest niewielki.

Zbigniew Boniek wczoraj na Twitterze stwierdził, że pięć goli mógł strzelić tylko taki atleta, jak Lewandowski. Tymczasem legendy o herosach futbolu są według mnie dość pocieszne, wszak bóg futbolu Leo Messi kiedyś również strzelił pięć goli w jednym meczu, a gladiatorem piłki raczej nazwać go nie można. To taka uwaga ku rozwadze, bo nie ulega wątpliwości, że trudy całego sezonu w dzisiejszej, zwariowanej rzeczywistości piłkarskiej, są tak ogromne, iż naprawdę trener musi mieć do dyspozycji superatletów. Wie o tym coś Carlo Ancelotti, w ubiegłym sezonie był święcie przekonany, że jego piłkarze są zdolni do najcięższych poświęceń i ta wiara go zgubiła. Guardiola chyba jednak nie podzieli losu Włocha.

Bayern Monachium uchodzi za klub, gdzie szerzy się arogancję, butę i pychę. W powszechnym mniemaniu jest tam pełno rozkapryszonych gwiazd i gwiazdeczek. Symbolem tego chamstwa przez lata był Oliver Kahn, a bawarski klub zyskał łatkę FC Hollywood, oczywiście ironię łatwo odczytać. Wielu ludzi uważa, że to najtrudniejszy klub do prowadzenie dla trenera, jest tam mnóstwo zgrzytów i nieporozumień, oliwy do ognia dolewają Robben i Ribery, ale Guardiola jakoś sobie radzi, dzisiaj przecież nawet Barcelona przez lata kojarzona z idyllą traci swój wizerunek. Leo Messi miewa kaprysy, a Neymar też lubi coś dorzucić. Jedno jest pewne, Lewandowski nie zawodzi pośród tych gwiazd, dziś jest nawet na pierwszym planie.

Do ideału brakuje tylko tego, by w reprezentacji snajper Bayernu trafiał równie regularnie. Z tymi golami jest różnie. Ostatnio jednego wbił Niemcom, ale miał też wyborną szansę na kolejnego. Jednak nie miejmy wielkich pretensji do Lewandowskiego, kto go ma obsługiwać w kadrze, Sebastian Mila? Bądźmy poważni.

Futboliści znad Wisły zwykle w Europie byli traktowani pogardliwie, z politowaniem. Szczyciliśmy się przez lata wielką szkołą bramkarzy. A teraz mamy też świetnych graczy z Pola. Milik i Lewandowski to klasa europejska, drugi z nich jest już rozpoznawalny na całym świecie. Zbigniew Boniek uznawany przez wielu za najlepszego gracza ofensywnego w historii polskiej piłki, stwierdził nie bez oporów, że Lewandowski już osiągnął jego poziom.

Dostało się już Michałowi Polowi, to teraz parę słów krytyki pod adresem innego redaktora jestem zmuszony wystosować. Oto Adam Godlewski napisał w swoim felietonie, że Lewandowski wzniósł się na poziom galaktyczny dostępny wyłącznie dla Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Zastępca redaktora naczelnego ''Piłki Nożnej'' oczywiście straszne bzdury wypisuje. Leo Messi wspiął się już jakiś czas temu na futbolowy Mount Everest i jest tam osamotniony. Ani Ronaldo, ani tym bardziej Lewandowski nie mają do niego dojścia. Niech więc redaktor Godlewski zastanowi się następnym razem, zanim wcieli się w absurdalnie zaślepionego piewcę talentu kapitana reprezentacji Polski. Messi ma drybling, posiada umiejętność gry w gąszczu rywali, ma zmysł do rozgrywania, świetnie czyta grę, strzela całą masę goli, ich zatrzęsienie, a Lewandowski wczoraj trafił pięć razy, ale przecież nie będzie tego robił co mecz. Wszyscy, którzy uwierzyli w jego geniusz, niech zamilkną. Są jakieś granice, chwalić można, nawet trzeba w tym przypadku, ale z umiarem.

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej