Real Rafy Beniteza zawodzi permanentnie, ale dopiero wczoraj pierwszy raz w tym sezonie poznał gorycz porażki. Czy obsesyjnie defensywny trener doprowadzi Królewskich do kolejnej katastrofy? Wszystko na to wskazuje.

Real Rafy Beniteza nie ma stylu, ani też charakteru. Toni Kroos jest wzorem bezproduktywności w drużynie z Santiago Bernabeu, we wczorajszym meczu z Sevillą chociaż raz strzelił z dystansu, co było zaskakujące, zważywszy na jego zdumiewająco dyskretną grę. Miał odwagę? Niewiarygodne. Cristiano Ronaldo próbował dryblować, ale ponieważ dawno zapomniał, jak się to robi, tylko się ośmieszał, podobnie jak przeciwko PSG nie oddał wielu strzałów na bramkę, poruszał się po boisku w stanie głębokiej apatii i marazmu. Mit o jego niepospolitym talencie wali się w gruzy. Kiedyś wychwalaliśmy Portugalczyka pod niebiosa, jego błyskotliwość, czy perfekcyjnie bite rzuty wolne wprawiały w ekscytację, tymczasem obecnie Ronaldo powoli już nawet traci status znakomitego egzekutora. Fani Realu mogą być zażenowani tym, że Raul Gonzales i Iker Casillas gotowi byli umrzeć za białe barwy, podczas gdy Ronaldo zależy tylko na kolejnych golach.

Rafa Benitez ogranicza znacząco kreatywność swoich piłkarzy. Dziwnym trafem też kolejny raz Real po strzeleniu gola staje się drużyną nie do poznania, przypominając zgraję futbolowych rozbitków. W pierwszej odsłonie wczorajszej rywalizacji z Sevillą Królewscy nadawali ton grze, byli stroną przeważająca, drużyna Grzegorza Krychowiaka nie istniała, dopiero około 30. minuty oddała pierwszy w miarę groźny strzał na bramkę rywali, jednak końcówka pierwszej połowy była momentem przełomowym, Real tak jak z Atletico nagle zapomniał jak się gra w piłkę, albo raczej to Benitez tak bojaźliwie nastawił swoich graczy.

Dzisiaj Real jest obiektem drwin i szyderstw, ale Florentino Perez na opinię klubu żałosnego pracuje od lat. Wczoraj kapitalną asystę w derbach północnego Londynu zanotował Mesut Oezil, notabene swego czasu miał on najwięcej kluczowych podań przy golach Cristiano Ronaldo, a dziś jest liderem Arsenalu, świetnie rozgrywa piłkę, z Realu jednak go wyrzucono bez zawahania. Ostatnio Angel di Maria bawił się futbolówką na Santiago Bernabeu, jego także stamtąd przepędzono. Jest za to Toni Kroos, który nie jest ani defensywnym pomocnikiem, ani też playmakerem, na tę chwilę przypomina Illaramendiego.

O tym, jak źle jest z Realem niech świadczy to, że wczoraj wyróżnił się Gareth Bale, oddał parę niezłych strzałów, angażował się, widać było u niego determinację. Jednak nie brał się za rozgrywanie, a takie zadanie powierzył Walijczykowi Benitez. Dlaczego? Słabo mu to wychodzi, więc nie podejmował się takich rzeczy, ale trener jest święcie przekonany, że Bale się do tego nadaje.

Isco kręci się z piłką, równając do poziomu pozostałych piłkarzy Realu Madryt. Najbardziej błyskotliwa pomoc w Europie nie jest w stanie wykreować kombinacyjnych akcji, Królewscy w meczu z Sevillą zagrożenie stwarzali głównie rozpaczliwymi strzałami z dystansu. Nawet po wejściu Jamesa Rodrigueza niewiele się zmieniło na lepsze. Kolumbijczyk, jak to on, strzelił pięknego gola, ale Real nie pokazał swojej piękniejszej twarzy.

Konoplanka świetnie dryblował, strzelał, grał bez kompleksów, natomiast Immobile mógł nie strzelać goli, ale Real wychłostał. Sevilla w drugiej połowie grała zwariowany futbol, jednak w końcówce już bez żywiołu i pasji spokojnie wymieniała podania, upokarzając Królewskich.

Linia pomocy w drużynie Luisa Enrique także nie poraża. Jednak Barcelona może liczyć na Neymara, który w końcu wziął na siebie odpowiedzialność za drużynę i nie tylko strzela gole, ale też daje spektakle na miarę Ronaldinho, natomiast lekko pokraczny Luisa Suarez notuje zadziwiająco dużo asyst, najwięcej jeśli chodzi o napastników czołowych lig. W Katalonii mogą być w dobrych nastrojach, natomiast w Madrycie zapewne słychać lamenty. Przecież Rafa Benitez nie poprawił nawet u swoich piłkarzy gry w destrukcji, kiedy zabrakło Keylora Navasa, Real stracił trzy gole, a mógł jeszcze więcej, gdyby gracze Sevilli mieli lepiej ustawione celowniki.

Piłkarska agonia Cristiano Ronaldo przypada na czas rozkwitu formy Neymara, choć moim zdaniem Portugalczyk jest pogrążony w kryzysie już bardzo długo. Tak czy inaczej wciąż utrzymuje, że jest lepszy od Messiego, a prawda jest brutalna. Nigdy nie był najwybitniejszy, Neymara być może to czeka, swoje aspiracje zgłosi też James Rodriguez, to on może ratować Real, Ronaldo już na to nie stać.

Być może, gdy do składu wróci Karim Benzema, Ronaldo poprawi swoją grę? Trudno wyrokować, raczej ten schyłek jest nieuchronny. Tak czy inaczej Portugalczyk z Francuzem rozumie się doskonale. Być może nie jest przesadą stwierdzenie, że wygląda to prawie tak, jak w przypadku Messiego i Neymara.

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej