Myślę, że skoro swego czasu mieliśmy do czynienia z erą Barcelony Pepa Guardioli, a dziś z podziwem patrzymy na dominującą w klubowym futbolu Barcę Luisa Enrique, warto pochylić się nad postaciami obu trenerów, ich zasługami i wkładem jaki wnieśli w rozwój swoich drużyn. Nie mam wątpliwości, że skonfrontowanie romantycznej wizji futbolu Guardioli z w bardzo dużym stopniu opierającą się na pragmatyzmie filozofią gry Enrique powinno być ciekawe dla wszystkich czytelników. Od razu muszę zastrzec, że jestem zwolennikiem tego, co robił w Barcelonie Pep.

Pieczęć 4

Guardiola to bardzo specyficzny typ trenera. Uchodzi za niestrudzonego innowatora, który z zapałem dąży do perfekcji, choć jednocześnie jest konserwatystą traktującym jeden styl gry jak świętość. Enrique z kolei zdaje się być człowiekiem otwartym na znacznie więcej rozwiązań i wariantów realizowania się drużyny w ataku pozycyjnym, niemniej nie sposób nazwać go wizjonerem.Pep Guardiola był i jest marzycielem, który wierzył w doskonałość wizji futbolu, dziś nie święcącej spektakularnych triumfów. Jego pomysły okazały się karkołomne, choć swego czasu ocierały się o perfekcję i stanowiły koszmar dla rywali. Trener z Santpedor na Camp Nou kontynuował filozofię Johanna Cruyffa, jednak czerpał też wzorce od innych, nawet tak indolentny Louis van Gaal znalazł u niego uznanie i stał się w pewnym sensie dlań autorytetem. Atak pozycyjny rozgrywany po obwodzie, to wymysł katalońskiej szkoły futbolu, w szczytowym okresie Barcelony pod wodzą Pepa był ważnym aspektem gry. Victor Valdes, który pełnił rolę podstawowego bramkarza drużyny za czasów Guardioli, nie wykopywał piłki bezsensownie w aut, nie kopał po trybunach, tylko rozgrywał ją z obrońcami, raz nawet spotkała go za to kara, kiedy w meczu o Superpuchar Hiszpanii taka gra bramkarza kosztowała Barcę stratę gola, ale mimo tego incydentu nikt oczywiście nie zrezygnował z takiego postępowania golkipera. Defensywni pomocnicy u Guardioli, kiedy drużyna ruszała do ataku, zajmowali miejsce środkowych obrońców. Genialnym posunięciem było też umieszczenie Leo Messiego na środku ataku, również był to pomysł innowacyjny, wszak Argentyńczyk nie obsadzał szpicy, sztywno trzymając się pola karnego, był wszędobylski, często otwierał wolne korytarze swoim kolegom. Guardiola jako pojętny uczeń guru argentyńskich trenerów Marcelo Bielsy, skądinąd naprawdę solidnego fachowca, który wskutek swojego wybuchowego charakteru i gorącego temperamentu nie może znaleźć pracy w klubie z europejskiego topu, uczył drużynę wysokiego, agresywnego pressingu. Część nauki wziął jednak od van Gaala, który zwykł mawiać, że czas na odzyskanie piłki to 5 sekund, po tym czasie należy organizować się w grze obronnej.

Guardiola był świetny w promocji młodzieży. Wykreował wielu wychowanków na gwiazdy. Pedro, Sergio Busquets to przykłady pierwsze z brzegu, jak dla odmiany wygląda pod tym względem Luis Enrique. Mizernie, Asturyjczyk po wielu latach rozczarowań wreszcie zrobił z Sergiero Roberto piłkarza solidnej klasy europejskiej, ale po za tym? Nie przykłada szczególnej wagi do promowania zdolnych graczy z La Masii. Munir i Sandro uwsteczniają się coraz bardziej, choć akurat temu pierwszemu ostatnio daje trochę szans, a on nawet za to nagłe zaufanie odpłaca się golami. Tak czy inaczej Enrique rezygnuje z młodych piłkarzy, bo ma niekwestionowany tercet MSN, kiedy w poprzednim sezonie raz odważył się posądzić na ławce Messiego i Neymara, spadła na niego fala krytyki i gwiazdy też się obruszyły, później już nie zdobył się na taką odwagę. Enrique na pewno brakuje charyzmy, jaką ma Pep.

Drużyna Enrique jest znacznie bardziej uniwersalna od ekipy Guardioli. Opanowała grę z kontrataku, także ze stałymi fragmentami gry nie ma wielkich problemów, jednak grę długimi piłkami umożliwia Barcelonie obecność w drużynie Luisa Suareza, który przyzwyczaił się do mniej finezyjnej gry w Liverpoolu. Futbol angielski przecież słynie z twardości i mało wyrafinowanych środków prowadzących do celu. Enrique zawdzięcza to, że drużyna jest bardziej wszechstronna w dużej mierze piłkarzowi, który przyszedł na Camp Nou za grube miliony. Wymowne, czyż nie? Poza tym Suarez jest piłkarzem szalenie nieskutecznym, łatwo złapać go na spalonym, niektórzy mówią, że to tur, ciekawe, wszak często pada na murawę jak panienka.

Niektórzy uważają, że Enrique jest genialny, gdyż przesunął Messiego ze środku ataku w głąb środka pola. To oczywiście nieprawda, bo tak Leo grywał już u Gerardo Martino. Z tym, że w okresie, gdy jego rodak był trenerem, nie miał zapału, był wyraźnie przygaszony, wręcz przybity. Człapał po boisku czymś strapiony. Dziś jest w nim entuzjazm i frajda z gry. Messi stał się świetnym rozgrywającym, jego przerzuty na boki boiska, rozciąganie gry pomagają znacząco Barcelonie w rozmontowywaniu bloków obronnych rywali, a oprócz tego Leo ma w swoim arsenale także kapitalne prostopadłe podania, którymi czaruje zresztą czasami również Andres Iniesta.

Właśnie, o sile ofensywnej Barcy Guardioli stanowili Messi, Xavi i Iniesta. Czyli trzej gracze mający predyspozycje do świetnej dystrybucji piłki. W dzisiejszej Barcelonie coraz bardziej wychodzi to Neymarowi, który, owszem, bywa, że wciąż wikła się w niepotrzebne dryblingi, jednak na ogół są one z korzyścią dla drużyny i wprowadzają elementy magii, bo Messi dziś jest trochę takim Xavim Barcelony, po pierwsze rozwaga, dopiero później jest miejsce na techniczne fajerwerki.

Barcelona ongiś hołdując tiki-tace, ograniczała się samowolnie. Dziś drużyna Enrique nie popełnia tych błędów, co zespół Guardioli. Tak czy inaczej tamta drużyna porywała, rozkochiwała, zachwycała, jej fundamentalizm czasami raził, projekt Enrique jest pewnie nawet doskonalszy, jednak brakuje mu tej magii, która nie wróci. Legendarni piłkarze, jak Xavi i Iniesta wiodący prym w tym katalońskim potentacie, dodawali uroku. No po prostu trudno nie mieć sentymentu do tamtej drużyny, mimo że w pewnym czasie rywale byli już gotowi stawić czoła tiki-tace, wciąż mam słabość do ówczesnej wersji Barcelony. Może była odrobina naiwności i myślenia życzeniowego w wierze, że młodzi gracze ze słynnej La Masii zawsze będą filarami pierwszego zespołu z Camp Nou, w każdym razie wiodąca rola tych zawodników w ekipie Guardioli musiała się podobać, pokazywała tę piękniejszą stronę futbolu. Reasumując, wybitniejszym trenerem jest Guardiola, to wytrawny szkoleniowiec, Enrique swoje sukcesy zawdzięcza głównie imponującemu porozumieniu między trzema gwiazdami z Ameryki Płd, dwoma artystami i jednemu fajtłapie, który jakoś sobie daje radę i te gole strzela.

 

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej