Podczas skutecznej gry u jednego z bukmacherów zaskoczyło mnie to, jakie kursy są przyjmowane na mecze, które bynajmniej nie mogły być meczami do jednej bramki.

Teraz widzę, że przy ustalaniu kursu na dany mecz, liczy się nazwa danej drużyny. Jeśli jest to wielki klub, można sporo wygrać. Przykład? Mecz Realu z Getafe. Drużyna z przedmieść Madrytu to w tym sezonie PD ekipa grająca niewiele goli, ekipa grająca antyfutbol, która jednocześnie jest w stanie stawić opór potentatowi, a tym bardziej potentatowi tak apatycznemu ostatnio, jak Real. Mecz zakończył się remisem 0:0. Mnie to nie zaskoczyło.

Podobnie było ze zwycięstwem Ajaxu nad Juventusem w ćwierćfinale LM. Tu również fantazja młodzieży z Amsterdamu przesądziła o triumfie nad doświadczoną drużyną z Włoch.

Wnioski? Trzeba patrzeć na aktualną formę drużyny i wiele czynników. Magia topowego klubu przestała działać? Nie, po prostu bywa tak, że dana drużyna ma jakieś problemy i wtedy jej porażki nie mogą dziwić.

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej