Myśl taktyczna trenera

Pep Guardiola hołdował tiki-tace. To ona wyniosła Barcelonę z Xavim, Iniestą i Messim na sam szczyt.  W pewnym momencie jednak mechanizm się zaciął, potrzebne były zmiany, by drużyna uniknęła stagnacji. Dlatego Luis Enrique zastosował nowe rozwiązania. Lucho preferował futbol bardziej bezpośredni- dzięki temu Barca zaczęła strzelać gole po kontrach i stałych fragmentach coraz częściej. Kiedy drużynę przejął Ernesto Valverde, stało się coś niepokojącego. Sygnałem do zmian była porażka na Anfield 0:4. Jednak wtedy nikt w klubie nie zareagował, dziennikarze domagali się zakończenia tego etapu, władze Barcelony wykazały się jednak cierpliwością, mimo że ten projekt nie ma przyszłości. Obecny szkoleniowiec ekipy z Katalonii do znudzenia powtarza frazesy o tym, jak kluczowa w futbolu jest równowaga, stabilizacja. To są oczywiście nudne formułki, które nikogo nie przekonują, bo Barcelona musi mieć w sobie coś z szaleństwa. Jeśli tego obecnie nie widzimy, to można spokojnie przyznać, że trener nie ma DNA barcelońskiego i jak najszybciej powinien się podać do dymisji. Jeśli Valverde posyła na boisko Vidala, by ten ocalił Barcelonę, to ja nie mam pytań. Nie oszukujmy się. Niezmordowany wojownik z Chile to piłkarz ambitny, ale akurat on nie jest w stanie wnieść wiele kreatywności do gry Barcy. Katalończycy klepią piłkę po obwodzie bez żadnego pomysłu na zasadzie: jakość to będzie. Przeciwnicy nie muszą nawet stosować pressingu, ponieważ jest to na tyle czytelne i jednostajne, że rywal nie musi się przemęczyć specjalnie nawet w konfrontacji z Barcą.

Wynik ponad wszystko

Johann Cruyff wiele lat temu często pytał trenerów drużyn młodzieżowych o formę zawodników. Wynik go nie obchodził. Holednra interesowało tylko to, kto robi największe postępy, komu można zaufać. Dzisiaj myślenie wyłącznie o wyniku prowadzi Barcelonę do nieszczęścia. W klubie wszyscy są przekonani, że drużyna jest na tyle dobra, że nie można wprowadzać święzej krwi, bo ten organizm przestanie funkcjonować. Ale to oczywiście absurd.

Kupowanie kilka lat temu Paulinho czy Andre Gomesa po to, by pomijać młodzieżowców z La Masii, było niedorzeczne. Luca Digne dzisiaj jest czołowym bocznym obrońcą w PL. Niektórzy uważają, że w drużynach młodzieżowych jest za dużo piłkarzy- to często 22 czy 24 zawodnicy. W takim Ajaxie w kadrze znajduje się 18 graczy. To sprawia, że część tych talentów się marnuje, Barcelona nie ma bowiem odpowiedniej polityki jeśli chodzi np. o wypożyczanie takich piłkarzy.

Wąska kadra

W feralnym meczu z Granadą widać było, że nie ma alternatywy dla Jordiego Alby. W ogóle boki obrony to dramat. W dzisiejszej piłce ofensywnie grający boczni obrońcy to konieczność. Oni muszą oskrzydlać akcje, tworząc nowe warianty z przodu. Szkoda że Barca pozwoliła odejść Digne. De Jong się marnuje w tej drużynie. Coutinho grał w Barcelonie fatalnie, tymczasem w Bayernie odżył.  Messi na boisku szuka bardziej Fatiego niż Griezmanna. Fati zaczyna mecz na ławce, gra od początku Perez, mimo że to Gwinejczyk jest jak znalazł na takich rywali. Co się dzieje z Aleną, który jest notorycznie ignorowamy przez Valverde. Suarez się szamocze, podczas gdy Benzema strzela aż miło. Rakitic truchta i nie wnosi nic do gry, natomiast wyglądający najlepiej z piłkarzy środka pola Arthur grzeje ławę. Barca ma wąska kadrę, skoro na boisko w krytycznej sytuacji wchodzi Vidal- człowiek od walki. 

Kaprysy Messiego

Mam wrażenie, że ta cała saga z Neymarem w roli głównej gorzej wpłynęła na Barcelonę, niż PSG. Brazylijczyk daje Paryżanom zwycięstwa w lidze, natomiast Messi nie może się pogodzić z tym, że klub nie postarał się wystarczająco, by sprowadzić ponownie na Camp Nou jego kolegę. Pamiętamy mecz w San Sebastian sprzed kilku lat, gdy Messi obraził się i po przegranym spotkaniu nie przyszedł na trening. Groził, że odejdzie do Chelsea, teraz mówi się o Interze Miami. Wydaje się, że to wszystko jest grubymi nićmi szyte, ale jednak coś jest na rzeczy jeśli chodzi o postawę Argentyńczyka na boisku. W reprezentacji Argentyny nie moża grać Icardi, bo takie było dictum Messiego, on nie lubi tego napastnika, zatem trener nie ma wyjścia.

Guardiola ma szeroką kadrę, on myśli długofalowo
Spójrzmy na MC. Sterling siedzi na ławce, a pilkarze Guardioli demolują Watford 8:0. To jest potwór, City strzela osiem goli, a powinno zaliczyć dwucyfrówkę, bo Sergio Aguero zmarnował pięć setek. Nikt nie pamięta już o Sane. Mahrez ma świetny początek sezonu, daje alternatywę, bo przecież Bernardo i Sterling to lepsi gracze. Pep ma kłopot bogactwa.

Mentalność zwycięzcy–brak osobowości u trenera
Kiedy patrzę na Diego Simeone, widzę pasję. Argentyńczyk jest ekspresyjny, potrafi zachęcić kibiców do dopingu, jego piłkarze czują się zmotywowani. Teraz mają gorszy okres, ale z takim motywatorem powinni błyskawicznie wyjść z dołka. Ale jak piłkarze Barcelony maja być zmotywowani, skoro przy linii stoi taki smutny pan. Facet nie ma mentalności zwycięzcy. To taki hiszpański Waldemar Fornalik.

Jak trwoga to do Messiego

Messi ma być playmakerem i strzelcem jednocześnie. Suarez na boisku się szamocze, wiek robi swoje. Rakitic truchta po boisku i nie stać już go na wiele. Messi wraca po kontuzji, przydałby się zatem jakiś kreatywny piłkarz w tej środkowej strefie boiska. Przyszłością Barcelony są Arthur i de Jong. Barca będzie miała z nich wiele pożytku. To nie jest tak, że oni grają źle, bo nie mają odpowiedniej jakości. To trener jest winowajcą. Ci piłkarze bowiem nie mają przy kim się rozwijać. Wymaga się od nich, by od razu nadawali ton grze. Zresztą nie tylko od nich, można bowiem odnieść wrażenie, że w ostatnim czasie Fati miał być zbawcą Barcelony.

Kiedy patrzę na Kevina de Bruyne, jestem zachwycony. Sobotni mecz PL to jego popis. Belg ma niesamowity repertuar. Centry na nos, wypieszczone prostopadłe piłki, gol zza pola karnego, współpraca ze skrzydłowymi, indywidualna akcja okraszona dryblingiem– palce lizać. Barcelony takich piłkarzy nie ma. Na Camp Nou wciąż czekają na następców Iniesty i Xaviego.





Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej