Piłkarska reprezentacja Portugalii to drużyna jednego aktora, okrutnie sponiewieranego męczennika skazanego na dozgonną zagładę w drużynie narodowej ze względu na deficyt przeciwwagi wobec własnego kunsztu, a także przez skłonność do indywidualnego karcenia uzbrojonych po zęby, w celu skutecznego odporu na ewentualność nieludzkiego bombardowania,rywali.

[more]

Mnie aż nóż w kieszeni się otwiera, kiedy obserwuję jak ten niedoszły pucybut uchowany na jednej z mniejszych wysepek portugalskiego archipelagu po emigracji do wielkiego świata obrósł w piórka i zadbał o rozrost własnego i tak już skandalicznie wybujałego ego. Jako boiskowy kiler jest pewnie zbyt ułomny, by wiedzieć, że futbolowe misterium wykracza daleko poza wbijanie piłki do siatki ze swadą rasowego egzekutora. W futbolu, moim skromnym zdaniem, nadrzędnik zwycięstw stanowi integralne zwarcie szeregów i skonsolidowanie przez wszystkich członków zespołu. Innymi słowy, częścią wygranej jest umiejętne zawiązanie nici elementarnego porozumienia wewnątrz drużyny.Ronaldo współpracuje z kolegami, jak nie przymierzając, Stany Zjednoczone i Chiny na scenie politycznej, a zatem można domniemywać, że szybciej podłoży im nogę niż zwróci się z pomocą.

Ronaldo ponadto nie jest graczem silnym mentalnie, wszelkie urazy psychologiczne płynące z ust najszacowniejszych ludzi futbolu bierze sobie głęboko do serca. Kiedyś powiedział, że gwizdy i szyderstwo go motywują. Czyżby? W minionym sezonie w rozgrywkach klubowych dwa razy musiał przełknąć gorycz porażki w El Clasico, zdobył tylko jednego gola, podczas gdy Leo Messi aż trzy. Kiedy Barcelona była w poważnym kryzysie, nie zdołał jej definitywnie przyprzeć do muru i rozstrzelać, we wspomnianym meczu wypracował wyłącznie rzut karny, a następnie dopełnił formalności, pokonując Victora Valdesa.

W Champions League rozbłyskiwał w pełnej krasie, pobił nawet rekord zdobytych goli, zwykle jednak trafiał do siatki zwiększając rozmiary efektownych zwycięstw, nic poza tym. Oczywiście nie zawsze jego gole traktowano jako standard niewart uwagi. Kiedy ustalił wynik rewanżowej potyczki w półfinale Champions League, w Monachium zabito na alarm. Bayern skarlał, a Real był jego oprawcą. Media natomiast rozpływały się nad mierzonym uderzeniem z rzutu wolnego, którym postawił kropkę nad i jeśli chodzi o końcowy rezultat tego starcia.

W derbach Madrytu w finale zawiódł najmocniej, na otuchę w samej końcówce podszedł do rzutu karnego, by zatrzeć wcześniejszą bezczynność. W całym sezonie Ronaldo zdobył mnóstwo bramek, został bohaterem Realu, mimo że grał ze wszech miar samolubnie, mając chrapkę na jeszcze pokaźniejszą, niezliczoną liczbę goli. Zapamiętałem jedną znamienną sytuację z zakończonych rozgrywek ligowych, w meczu między Realem a Rayo, Portugalczyk zamiast poszukać krótkim podaniem niekrytego Moratę, młodego wychowanka klubu, huknął z całej siły w trybuny.

Cóż, cały urok CR7, można go lubić lub nienawidzić, ja nie jestem jego zwolennikiem, ale dobrze, że chociaż nie wykazuję obojętności wobec niego. To świadczy, że ma nietuzinkową osobowość i mimo wszystko może jednak jest pełnoprawnym tuzem futbolu.

Dzisiaj, na otwarcie rywalizacji w grupie F piłkarskich MŚ, Portugalia zmierzy się z Niemcami, czy stawi czoła jednemu z faworytów brazylijskiego czempionatu? Wątpliwe, aczkolwiek w futbolu należy zakładać każdą ewentualność, może tym razem Ronaldo swoimi kropnięciami choć raz przeszyje solidny blok niemieckiej obrony? Może zamknie usta wszystkim swoim adwersarzom, wypominającym mu niezmierzony egoizm? Może...

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej