Brak dominatorów

Złote pokolenie znalazło swój kres kilka lat temu, następców klasy Xaviego czy Iniesty nie widać. Hiszpanie narzekają na to, że ich drużyna nie ma tożsamości. W tym ubolewaniu nad swoją dolą nie są jednak odosobnieni, a przynajmniej nie powinni być, bo gdybym był Niemcem, Włochem, Francuzem czy Portugalczykiem, nie tryskałbym optymizmem, patrząc na grę swojej drużyny. Dziś nie ma w Europie, a może i na świecie reprezentacji, która potrafiłaby regularnie dominować nad swoimi rywalami. Znak czasów? Futbol się wyrównał, a może to brak odpowiedniej myśli taktycznej doprowadził do tego stanu rzeczy. Czynników składających się na to, że jest, jak jest, można wymienić sporo. W każdym razie sprowadzanie wszystkiego do tego, że poziom jest wszędzie taki sam, jest dla mnie nieporozumieniem. Mam dość tych frazesów. Już wystarczy, po kolejnych wpadkach polskich drużyn w pucharach człowiek nasłuchał się tego bełkotu aż zanadto.

Niewłaściwa polityka

Hiszpanie uważają, że nie udało się połączyć graczy z wieloletnim doświadczeniem, prawdziwych symboli tej kadry z piłkarzami na dorobku, czyli tymi którzy dopiero nieśmiało wchodzą do pierwszej reprezentacji. Sergio Ramos, Sergio Busquets i Jordi Alba wciąż są kluczowi dla tej drużyny. Niestety nie mają odpowiednich partnerów, na horyzoncie nie widać też wielu potencjalnych następców dla tych zbliżających się do końca kariery rutyniarzy.  Hiszpanie cierpi na deficyt nowych idoli, kibice wciąż z sentymentem wracają myślami do dokonań Xaviego Hernandeza, Andresa Iniesty czy Carlesa Puyola.

Młodzież zawodzi

Robert Moreno szuka nowych ludzi do swojej kadry, jednak powołania dla Albiola, Navasa czy Cazorli nie napawają optymizmem. OK, nie można im niczego odmawiać, wciąż prezentują wystarczającą klasę, by grać na najwyższym poziomie, ale ta sytuacja dużo mówi o braku gotowej do dużych wyzwań młodzieży. Jest to o tyle zaskakujące, że na młodzieżowych ME we Włoszech Hiszpanie imponowali. Fabian Ruiz czy Dani Ceballos błyszczeli. Dziś obaj dostają szansę w pierwszej reprezentacji, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że nie potrafią odgrywać w niej kluczowej roli.

Koniec duopolu barcelońsko – madryckiego

W zremisowanym 1:1 meczu z Norwegią w drużynie La Roja wystąpili piłkarze 11 różnych klubów. To pierwszy taki przypadek w historii. W końcu hiszpański futbol otworzył się na inne kluby niż Barcelona i Real? Można to tak interpretować, ale moim zdaniem to oznaka tego, że topowe kluby w Hiszpanii coraz częściej celowo stawiają na obcokrajowców, tworząc swoiste armie zaciężne, Hiszpanie bowiem nie gwarantują tej samej jakości.

Kto może pomagać Sergio Ramosowi w środku obrony? Tego nie wie nikt.  Czy jest wśród Hiszpanów jakiś niezawodny piłkarz, który odciąży Busquetsa w roli gracza regulującego tempo gry, rozbijającego ataki rywala...Nie łudzmy się. Czy Rodrigo Moreno lub Iago Aspas mają być łowcami goli na miarę Torresa czy Villi? Nie oszukujmy się, to brzmi jak kiepski żart. 

Oczywiście środek pola wyglądał bardzo źle w konfrontacji z Norwegią również dlatego że na liście graczy nieobecnych figurowały takie nazwiska jak Asensio i Isco. Jednak nie sądzę, by ci piłkarze zbawili Hiszpanię. Swego czasu wiązano z nimi duże nadzieje, jednak w Realu ich pozycja nie jest zbyt mocna.

Mający problemy natury emocjonalnej Alvaro Morata to nie jest napastnik będący gwarancją goli, Paco Alcacer w Dortmundzie strzela aż miło, ale kadra to już nie jego bajka, natomiast Diego Costa notuje strzelecki impas.

Idzie nowe

Anglicy stawiają na młodego Alexandra – Arnolda na prawej obronie, na skrzydle regularnie śmiga Jadon Sancho. Roberto Marcini obdarzył zaufaniem młodego Barellę i coraz bardziej imponującego wszystkim Sensiego. Widać pewien trend w piłce reprezentacyjnej. Selekcjonerzy najlepszych drużyn w obawie przed stagnacją sięgają po nowych graczy. Hiszpanie muszą też coraz odważniej stosować takie rozwiązania.

Co dalej?

Hiszpania dziś nadal może być wymiena w gronie najlepszych drużyn w Europie, jednak nie widać w jej grze entuzjazmu. Belgowie chcą grać w piłkę i z przyjemnością pewnie pokonują kolejnych rywali. Hiszpanie grają bez werwy. Oczywiście wygrywają większość spotkań, ale brakuje im stylu. OK, nie jest to aż tak dramatyczne jak w naszej reprezentacji. Ale spójrzmy na markę obu drużyn. Hiszpania to potęga, która obecnie jest w fazie uśpienia.

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej