Przedstawiciel elity i swojski chłop

Bayern jest klubem wyjątkowym w skali Europy. Jeśli zestawimy drużynę z Bawarii z resztą topowych ekip na kontynencie, od razu dojdziemy do takiego wniosku. W Bayernie bowiem nigdy nie rzucano na stół grubych milionów. Teraz zastanawiamy się, jak to będzie z tym Coutinho. Brazylijczyk odzyskał formę, ale jeśli władze klubu nie zapłacą 100 milionów, niebawem tej klasy zawodnika sprzątnie im sprzed nosa Barcelona.

Od tego wątku warto zacząć. Hoeness przez lata chciał, by Bayern rozsądnie gospodarował pieniędźmi tak, by zachowana została pewna równowaga czy stabilność w wymiarze ekonomicznym. Klub nie może się zadłużać, a już na pewno nie może robić tego ponad miarę. Rummenigge uważa inaczej. Według niego trzeba być rozrzutnym, bo w przeciwnym razie inni potentaci zdystansują Bayern i to zdecydowanie. Zatem z jednej strony mamy oszczędnego Hoenesa, z drugiej zwolennika wielkich transferów Rummenigge. Hoeness chce być prawilny. Ma do tego prawo, sęk w tym, że nie da się negować tego, iż jeśli nie przekręcisz kurka z pieniędźmi w ten sposób, by popłynął wartki strumień, możesz tylko pomarzyć o triumfach w Europie. To niepodważalna prawda.

Globalna marka czy drużyna dla lokalsów

W Niemczech od lat dba się o lokalnego kibica, kluby mają być dobrem wspólnym jakiegoś skupiska ludzi zamieszkujących chociażby dany land. W Bawarii do tej pory było tak, jak wszędzie. Co więcej Hoeness proponował, by Bayern nie ograniczał się do wyjazdów na tournee do Azji. Trzeba bowiem dbać o lokalnego kibica. Rummenige wyrażał odmienną opinię. On uważał, że Bayern ma być globalną marką, na razie trudno mówić o takim statusie klubu, skoro tak naprawdę tylko Robert Lewandowski jest gwiazdą światowego formatu, piłkarzem rozpoznawalnym w każdym miejscu na świecie.

Hoeness swoją swojskością irytował wiele osób w klubie, w jego propozycjach widziano coś przaśnego, nieprzystającego do dzisiejszego świata, do nowoczesności. Hoeness miał hamować rozwój, podczas gdy Rummenigge zamierzał zdyskontować wciąż nieznaczną, ale mimo wszystko w wyniku intensywnych działań marketingowych rosnąca popularność Bayernu na innych kontynentach. Światowiec Rummenigge robił większe wrażenie niż na pierwszy rzut oka prostolinijny Uli.

Wizja Hoenessa była romantyczna, ale klub nie prosperowałby wcale, gdyby był oddany realizacji tylko jego mrzonek. Bayern musi działać globalnie, jaki z tego wniosek? Do tej pory wszystko było w najlepszym porządku, teraz Bayern może odtrącić kibiców miejscowych, by zwrócić się do Japończyków czy Koreańczyków.

Kto ma grać w Bayernie

Ostatnio dużo mówi się o potencjalnym transferze Timo Wernera do klubu z Alianz Arena. Bayern dzięki staraniom Hoenessa zawsze starał się, by w Bawarii grali najlepsi Niemcy, często zresztą ta polityka personalna wiązała się z podkradaniem gwiazd największym rywalom. Wszyscy wiedzą o casusie Mario Goetze, nie trzeba tego przypominać, teraz bierzemy na tapet bombardiera RB Lipsk. Gdyby w klubie był Hoeness, Werner na sto procent miałby swojego admiratora w jego osobie. Rummenigge jest zdania, że Bayern musi stawiać na gwiazdy, można zatem wnosić, że robiący furorę w Niemczech Werner nie jest piłkarzem światowej sławy i dlatego nie warto po niego sięgać. Proste, choć trywialne.

Transfer jednak byłby o tyle wskazany, że Bayern nie ma alternatywy dla Lewandowskiego, nawet nie chodzi o pozyskanie zmiennika dla Lewego. Gdyby taki był cel Bayernu, budziłoby to śmiech. Rzecz w tym, że drużyna potrzebuje większej liczbie goli od innych zawodników, a te Werner spokojnie mógłby zapewnić. Jako zawodnik uniwersalny mógłby grać na skrzydle. To napastnik obdarzony umiejętnością adaptacji na wielu pozycjach. W obliczu notorycznych kontuzji Kingsleya Comana, byłby jak znalazł na flance obsadzanej dotychczas przez Francuza. Przy okazji Bayern osłabiłby największego dziś rywala w Niemczech. Chimeryczna Borussia Dortmund czy wciąż postrzegana jako rewelacja sezonu imienniczka z Gladbach to rywale nie tego kalibru.

Stawiajmy na Niemców - to hasło Hoenessa. Rummenige preferuje podejście internacjonalistyczne. Luka Waldschmidt chciałby grać w Bayernie, Hoeness przyjąłby go z entuzjazmem, Rummenige pewnie nie byłby tak bardzo zachwycony tym pomysłem, bo w Bayernie piłkarz nie ma się ogrywać, Bayern chce mieć gotowych zawodników do grania.

Kahn czeka

Niedługo w klubie pojawi się Oliver Kahn. Idzie nowe. Może władza Rummenigge zostanie ograniczona. Nie wiadomo, czyim stronnikiem okaże się krewki Kahn, który dla mnie był zawsze uosobieniem niemieckiej buty. Ale przy wszystkich wadach, trzeba zaznaczyć, że to wielka osobowość, temperament, więc nie pozwoli sobie na to, by być figurantem kogokolwiek, to może zasmucić Rummenigge. Kiedy w klubie był Hoeness, przy podejmowaniu decyzji istotnych dla funkcjonowania Bayernu musiał zaistnień kompromis, w jaki sposób będą zapadać decyzje teraz? No właśnie, mam nadzieję, że Bayern nie będzie niebezpiecznie dryfował w stronę niepodważalnego jedynowładztwa, bo to niczemu nie służy, a powoduje tylko rozrost ego tego, który rządzi w sposób nieprzejednany.  Ale zaraz, zaraz. Jest jeden pozytyw. Może Coutinho jeszcze pogra w Bayernie. Skoro wydatki mają wzrosnąć, to jakaś nadzieja może się tlić wśród kibiców drużyny z Bawarii.

Może więc ten Rummenige nie jest taki zły. Jedno jest pewne, jeśli Coutinho zostanie w Monachium na dłużej, Rummenige zyska przychylność całych rzesz ludzi, ktorzy są związani z Bayernem.






Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej