Özil dał się we znaki Chinom

Özil zdobył się ostatnio na odważną deklarację. Publicznie potępił to, w jaki sposób w Chinach są traktowani przedstawiciele mniejszości muzułmańskiej – Ujgurzy. Liczne szykany i represje wobec nich ujrzały światło dzienne dzięki organizacjom międzynarodowym, które zajmują się ochroną praw człowieka. Nie jest tajemnicą, że Ujgurzy są więzieni w karnych obozach, gdzie poddaje się ich procesom reedukacji. W reżimach autorytarnych czy totalitarnych tak to już bywa. Trzeba znaleźć sobie wroga, by jakoś móc wyładować agresję i nienawiść, która jest źródłem siły satrapów dzierżących ster władzy. W Chinach padło akurat na Ujgurów.

Solidarność religijna

Mesut Özil jest muzułmaninem, więc solidaryzuje się z tą mniejszością, która musi znosić prześladowania ze strony opresyjnej władzy. Özil to osoba publiczna, więc chyba należy się cieszyć, gdy ktoś taki zabiera głos w ważnych sprawach, ale okazuje się, że nie zawsze. Pewnych kwestii się nie powinno poruszać, by nie narażać się mocarstwom. Niektórym wolno więcej, tak ten świat jest skontruowany. Zawsze można na to machnąć ręką. Piłkarz ośmielił się wyrazić opinię. To niepoważne. Piłkarz jest od grania, a nie od politykowania. Niezbyt lotni panowie w krótkich spodenkach nie zbawią przecież świata. Świat jest pełen uproszczeń. Możni tego świata mogą uciekać się do takich stereotypów, by nie robić sobie nieprzyjemności związanych z pomaganiem uciskanym.  Wiadomo, trzeba być pragmatycznym. Trzeba mieć dobre relacje z ważnymi graczami światowej polityki.

Chiny rosną w siłę, popularność Premier League w tym kraju bije rekordy, więc nie warto z nimi zadzierać. Özil się odważył, ale Arsenal nie przychylił się do jego argumentacji, władze Kanonierów chcą być apolityczne, czyli mówiąc krótko - klub umywa ręce, uchyla się od odpowiedzialności.

Chińska opresja razi wielu

To zresztą nie pierwszy taki przypadek. W NBA było podobnie. Początkowo wiele osób związanych z tą ligą protestowało przeciwko Chinom, wtedy wyrażając ubolewanie nad brutalną pacyfikacją protestów młodzieży w Hongkongu. Z czasem jednak kontestatorzy ucichli, bo LeBron James oświadczył, że nie można ingerować w sprawy innego, suwerennego kraju. Zachowanie cyniczne? Jak najbardziej. Kontrakty reklamowe, PR - to wszystko musi się zgadzać. Zresztą wiedzą coś o tym również Polacy, Robert Lewandowski stał się twarzą oskarżanego o inwigilację Huawei. Nie wymagajmy od sportowców, by interesowali się polityką, jednak niektóre ich wybory można oceniać przez pryzmat moralności, która w wielu sprawach nie powinna być w ogóle przedmiotem dyskusji. Skoro widać wszystko czarno na białym, nie ma potrzeby, żebyśmy wyszukiwali jakichś odcieni szarości, by stawać w obronie ludzi, którzy są niegodni tego, by trzymać ich stronę.

Oczywiście, kluby często działają koniukturalnie, po co mieszać się w sprawy jakiegoś odległego kraju. Chińczycy kupują prawa do transmisji za grube miliony, więc robimy z nimi dobry deal, a reszta nas nie obchodzi. Nie nasz cyrk, nie nasze małpy, niech inni się martwią, mają przecież tam jakichś dysydentów.

Özil krytykuje prześladowanie Ujgurów, ale sam nie jest człowiekiem bez skazy. Niemiec tureckiego pochodzenia swego czasu dał się sfotografować z Recepem Erdoganem. Przekaz był jasny. Popieram tego pana, on jest wybitnym mężem stanu. Tymczasem Erdogan to autorytarny przywódca Turcji, który zresztą nie tak dawno przeprowadził czystkę etniczną w Syrii, postanowił wymordować Kurdów w imię walki z terroryzmem. Tak samo argumentują Chińczycy. Oni nikogo nie dręczą, oni tylko eliminują terrorystów. No tak, sęk w tym, że owi rzekomi terroryści mają tyle wspólnego z faktycznymi działaniami terrorystycznymi, co opozycjoniści antyradzieccy więzieni w psychuszkach z chorobami psychicznymi.

Chiński brylancik Espanyolu

W Espanyolu gra Wu Lei - piłkarz z Chin. Co ciekawe całkiem nieźle się spisuje, ale nie ukrywam, że moim zdaniem klub z Barcelony sięgnął po tego gracza, by wejść z przytupem na rynek chiński, warto go eksploatować, przecież Espanyol to dla Chińczyków, zresztą nie tylko dla nich, niszowy klub, który zawsze był i zawsze będzie w cieniu giganta z Camp Nou. Efekt marketingowy był błyskawiczny, w mediach społecznościowych przybyło od razu wiele kibiców, Espanyol sprzedaje koszulki z Wu Leiem bez problemu. Teraz letnie tournee klub może spokojnie organizować w Państwie Środka.

Nie zawsze jest tak, że piłkarz z Azji sprowadzany jest do klubu z myślą o tym, ile uda się z niego wycisnąć jeśli chodzi o potencjalne zyski finansowe dla klubu. Wystarczy popatrzeć na wirtuozerię Sona, by uzmysłowić sobie, o czym mowa. Niemniej trudno polemizować z tym, że czołowe kluby Europy coraz częściej podejmują takie działania, by przechylić nieba spragnionym wielkiej piłki Azjatom.

Superpuchar Hiszpanii w Arabii Saudyjskiej

Superpuchar Hiszpanii odbędzie się w Arabii Saudyjskiej, budżety czterech klubów uczestniczących w tych rozgrywkach zasili wiele milionów. Należy się cieszyć? W wymiarze ekonomicznym można skakać z radości, ale co z moralnością? Z poczucia człowieczeństwa, jakkolwiek górnolotnie to brzmi, Hiszpanie powinni odmówić naftowym krezusom. Monarchia absolutna, radykalny islam wahabicki, dyskryminacja kobiet, która podobno maleje, lecz wciąż jest problemem, a także angażowanie się Saudów w wojnę w Jemenie, która doprowadziła ten kraj na skraj upadku - to powody, by omijać Arabię Saudyjską szerokim łukiem. Co ciekawe następca tronu w tym kraju chciałby, żeby Manchester United stał się jego zabawką. Źle się dzieje na tym świecie.

Wracając do Chin, skoro prezydent USA wypowiadający Chinom wojnę handlową, nie dał rady, to co dopiero Premier League. Bądźmy realistami...marzmy o niemożliwym. Można tak podejść do sprawy, ale odradzam, Trump pobrzękiwał szabelką, innych też nie stać na wiele więcej. Jesteśmy bezradni. Premier League potrzebuje pieniędzy chińskich i już, nie da się z tym nic zrobić.

Cóż tam, panie, w polityce. Chińczyki trzymają się mocno. Szkoda że ich macki sięgają też innych dziedzin.



Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej