Niemcy

Gladbach – drużyna Marco Rose stała się rewelacją tego sezonu w klubowej piłce. O ile wiele osób stawiało przed rozgrywkami na możliwą detronizację Bayernu, to wśród potencjalnych mistrzów Niemiec można było usłyszeć nazwę jednego klubu – RB Lipsk. Za rosnącą pozycją klubu z byłej NRD stoją ogromne środki przekazywane przez Red Bull, a także wizja trenera Nagelsmana. Timo Werner eksplodował w tym sezonie strzelecko, zaś Marcel Sabitzer ujawnił swój potencjał w stopniu nadzwyczajnym, ale nie o tym miała być mowa.

Marco Rose to trener potwierdzający właściwy kierunek, jaki obrali ludzie w Salzburgu. To bowiem stamtąd ten szkoleniowiec trafił do Gladbach. O sile drużyny stanowi ofensywny tercet Thuram – Plea – Embolo. Gwiazdą numer jeden jest oczywiście ten pierwszy. Już samo nazwisko przyciąga uwagę, ale akurat ten błyskotliwy skrzydłowy ma papiery na wielkie granie. Sęk w tym, że trio Źrebaków wkrótce może się rozpierzchnąć po piłkarskim świecie. Spotkało to niedawno Eintracht Frankfurt, niestety z trójki Jovic, Rebic, Haller, tylko Francuz daje radę w West Hamie, choć też nie do końca. Dla Eintrachtu utrata największych bombardierów oznaczała ostry zjazd w Bundeslidze.

Kluczową postacią ekipy Gladbach jest bramkarz Yann Sommer. Szwajcar broni już od pięciu lat w tej drużynie, wcześniej bramki Źrebaków strzegł fachowiec formatu Marca-Andre ter Stegena. Sommer jest często niedoceniany, bo to najniższy bramkarz w pięciu topowych ligach. Nikczemny wzrost nie czyni go jednak bramkarzem ograniczonym. Przeciwnie – duże doświadczenie daje spokój obrońcom rewelacji tego sezonu w Niemczech.

Rose z  Salzburga sprowadził prawego obrońcę Stefana Lainera, natomiast Breel Embolo wcześniej grał w Schalke, zatem w Gladbach zyskali czyimś kosztem, ale na Weltins Arena nie ma powodów do lamentowania, Suat  Serdar i Amine  Harit już są celowniku mocniejszych klubów niż Schalke, Dawid Wagner po nieudanym epizodzie w Premier League udowadnia, że znajomość z Kloppem nie poszła na marne. Schalke też bym mógł umieścić wśród drużyn, którym należy się prezent na święta w postaci wyróżnienia, ale nie dla wszystkich ich starczy, zatem Gladbach ma ten przywilej.

Wracając do omówienia przedsezonowych wzmocnień ekipy Gladbach, trzeba wspomnieć, że Marcus Thuram trafił do Niemiec ze zdegradowanego Guingamp. Wszyscy czterej nowi gracze szybko okrzepli i stali się wiodącymi zawodnikami. Rose dostał futbolistów niegotowych i dał sobie radę z obróbką na tyle, że piłkarsko ich ukształtował.

Freiburg również zasługuje na duże uznanie. Drużyna bez nazwisk wciąż trzyma się w czołówce Bundesligi, potrafi napędzić strachu Bayernowi. Do Gladbach zatem ślemy prezent, natomiast Freiburg zasługuje na nieco mniejszy upominek.

Włochy

Lazio – To Inter miał być rewelacją tego sezonu w Serie A, ale ponieważ nerrazurrich to wciąż wielka futbolowa firma, szukam drużyn będących w cieniu potentatów, taką ekipą jest Lazio. Do niedawna biancocelestich piętnowano raz po raz za wybryki ich tifosich, którzy wsławili się swego czasu faszystowskimi sympatiami. Dzisiaj już nie mówi się o pogrobowcach Mussoliniego, tylko o wyczynach piłkarzy.  W stołecznej ekipie prym wiodą trzej zawodnicy.

Luisa Alberto to największy wygrany tego sezonu we Włoszech. Hiszpan zanotował najwięcej asyst spośród wszystkich piłkarzy w topowych pięciu ligach Europy. W ojczyźnie go nie doceniono, to na włoskiej ziemi zamyka usta ludziom, którzy wątpili w jego umiejętności.

Pomocnik typu box to box?  Milinkovic -Savic świetnie odnajduje się w tej roli.  Jest to nieoceniony zawodnik w drużynie Simone Inzaghiego, nie można mu odmówić też boiskowej inteligencji, często wygrywa pojedynki w powietrzu, ma krzepę, niektórzy porównują Serba do Paula Pogby. Milinkovic – Savic często absorbuje uwagę obrońców, by stworzyć wolną przestrzeń na boisku pozostałym graczom Lazio, chodzi głównie o Luisa Alberto i Ciro Immobile.

Ciro Immobile – najskuteczniejszy Włoch w Serie A nie gra w żadnym gigancie, tylko w Lazio i strzela aż miło. Typowy killer, niewiele trzeba tu tłumaczyć, bo każdy kibic zna jego sposób poruszania się po boisku i każdy też wie, że tego piłkarza piłka na boisku szuka. Niektórzy przyciągają ją jak magnes, by potem zrobić zeń użytek. Do takich graczy niewątpliwie należy snajper Lazio.

Żeby było sprawiedliwie, należy  nadmienić, że Cagiliari na początku sezonu imponowało swoją zawziętością w grze. To nie był zjawiskowy futbol, ale ta agresja mogła wprawić w zachwyt. Radja Nainggolan wrócił na Sardynię i pokazał, że niektórzy za wcześnie go skreślili. Sardyńczycy wciąż trzymają się mocno, natomiast Granada, która podobnie jak oni budziła zachwyt zapalczywością na boisku w Hiszpanii, ugrzęzła w środku tabeli. Tym większe brawa dla Cagliari.

 

Rózgi

Hiszpania

Kogo trzeba zdzielić? Mam dylemat, czy Atletico czy Celta? Mimo wszystko drużyna z Galicji.

Jeśli masz w swoich szeregach byłych piłkarzy Barcelony, nie możesz być żadnym Leganes. Musisz być poważną drużyną? Tak by wskazywał zdrowy rozsądek, a tymczasem rzeczywistość skrzeczy w Vigo od dłuższego czasu.

Denis Suarez i Rafinha z różnych względów do tej pory nie zdołali wynieść swojej nowej drużyny na wyższy poziom niż typowa bylejakość.

Celta cierpi na swoim uzależnieniu od goli Iago Aspasa. Brais Mendes czy Stanislaw Lobotka to też nie ułomki. Celta to drużyna, która powinna punktować dzięki walorom stricte piłkarskim. Są w Hiszpanii ekipy, którym wiedzie się znacznie lepiej bez wystarczających umiejętności, by szachować swoich przeciwników ciekawym futbolem. Getafe to najlepszy przykład takiego teamu. Celcie brakuje solidności w tyłach i większej elastyczności w przednich formacjach. Bez tego ani rusz w takiej lidze jak Primera Division.

Anglia

Everton – The Toffies zasłużyli chyba nie na jedną, a przynajmniej na dwie rózgi, bo to co robią w tym sezonie, trąci piłkarskim kryminałem. Drużyna, która miała walczyć o puchary, balansuje na granicy spadku.

Przed sezonem typowałem, że Everton wespół z Leicester i West Hamem powalczą o Ligę Europy, tymczasem Lisom Liga Europy nie wystarczy, dlatego podminowują grube ryby, uznają jedynie wyższość Liverpoolu, natomiast Młoty zaliczyły ostry zjazd w tabeli, gdy kontuzji doznał Łukasz Fabiański, Felipe Anderson nie może podołać roli lidera i największego kreatora w drużynie, ale miało być o Evertonie.

Everton ma jakość z przodu… i nie tylko tam. Przecież w bramce stoi facet, który ma za sobą występy w reprezentacji Anglii. Na lewej obronie jeszcze do niedawna z pasją śmigał były gracz Barcy, a niewiele klubów w PL miało lepiej obsadzoną akurat tę pozycję. Gylfi Sigurdsson wykręcał niesamowite liczby jako przywódca drugiej linii.

Jeden z najbardziej wysuniętych graczy, czyli Richarlison powinien rączo mknąć po murawie, oferując kibicom namiastkę brazyliany, w końcu w ekipie Canarinhos zdążył już zagrać, a w Premier League nie jest żółtodziobem.  Tymczasem nic z tych rzeczy. Największe rozczarowanie stanowi jednak Moise Kean. W Juventusie ten zawodnik w pewnym momencie rozkwitał, trafiło mu się prawo serii i strzelał gole z zadziwiającą łatwością, w Liverpoolu jednak jeszcze nie wyjął spluwy z kabury, a może robi to na tyle dyskretnie, że wprawdzie próbuje, ale strzela tylko ślepakami.

Problemem drużyny jest mental. Marco Silva zdaje się być trenerem niewystarczająco kompetentnym na wymogi angielskiej ekstraklasy. W Watfordzie cudów nie czynił, natomiast w Evertonie obnażył swoją słabość.  

Rózgi dla Evertonu, za to moc prezentów należy się Sheffield United. Klub, z którymi utożsamiała się przez lata klasa robotnicza, gra z właściwą tej grupie społecznej tożsamością. Walka, walka i jeszcze raz walka. Aż przypomina się Burnley w swojej najlepszej fazie gry.

Dokonałem twardej selekcji, kibice którejś z drużyn mogą uznać, że czegoś nie oszacowałem, pominąłem. Jeśli tak – mimowolnie. Kierowałem się własnymi preferencjami, wyróżniając tych, którzy najbardziej mnie oczarowali lub też sprawili największy zawód.

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej