Szemrany typ z pana Bartomeu

Josep Maria Bartomeu jest od dłuższego czasu na cenzurowanym u kibiców Barcy. Ten wiceprezes zarządu z czasów Sandro Rosella, który z czasem przejął funkcję głównodowodzącego w klubie, nie należy do ludzi o nieposzlakowanej reputacji. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro zewsząd pojawiają się podejrzenia co do transparentności jego działań. Jeśli jesteś powiązany z Rosellem, czyli człowiekiem, któremu zarzucano działalność w mafii czy pranie brudnych pieniędzy, o żadnej nieskazitelności nie może być mowy.

Koniec z tradycją

Kibice Barcelony uważają, że Bartomeu zerwał z tradycją klubu, czyniąc go z premedytacją maszynką do zarabiania pieniędzy. Porzucił wartości dla wielkiej kasy. Zrezygnował z inwestowania w La Masię, by pójść na łatwiznę, wydając grube miliony na nowych piłkarzy. Niestety ta polityka przyniosła wiele rozczarowań. Ousmane Dembele i Philippe Coutinho razem kosztowali grubo ponad 200 milionów euro. Wydano na nich fortunę, a żaden nie zrobił kariery na Camp Nou.

Pasywny szef klubu

Bartomeu zarzucano bierność w sprawach sportowych. Obecny prezydent Barcelony wykazywał się nadzwyczajną wyrozumiałością w ocenie pracy Ernesto Valverde. Kibice domagali się zmiany trenera po klęsce na Anfield, jednak Bartomeu okazał się nieczuły na te apele, wolał, by wszystko zostało po staremu. Valverde zatem trwał na stanowisku, zwolniony został dopiero niedawno. Zdecydowanie za późno.

Komercja ponad wszystko

Kibice Barcelony mieli również pretensje do Bartomeu za to, że postanowił skomercjalizować klub. Dowód? Reklamy na koszulkach. Nie byłoby może w tym nic złego, w końcu większość klubów decyduje się na umieszczanie na trykotach swoich piłkarzy logotypów sponsorów, gdyby nie fakt, że Barca robiła promocję katarskim liniom lotniczym. Oburzyło to obrońców praw człowieka, którzy wskazywali na niemoralność takich działań. Nie można propagować na świecie niedemokratycznego reżimu dla własnego zysku.

Jeden radykał nam przeszkadza

Co ciekawe Barcelona raz pokazała swoje przywiązanie do pewnych wartości, gdy odcięła się od Ronaldinho za otwarte poparcie, jakiego Brazylijczyk udzielił ówczesnemu kandydatowi na prezydenta Brazylii, który ostatecznie objął tę funkcję – Jair Bolsonaro. Homofob, rasista i seksista, który lekceważył skalę pożarów w Amazonii. Jak to można podsumować? Barcelona dla reżimu stosującego liczne represje była wyrozumiała, natomiast z brazylijskim radykałem klub nie chciał być kojarzony. Czy nie zakrawa to na hipokryzję…

Symbolem rządów Bartomeu były nieprawidłowości przy transferze Neymara. Strumień pieniędzy popłynął w różnych kierunkach. Gigantyczną prowizję dostał ojciec piłkarza, okazało się też, że Barcelona nie rozliczyła się z podatków przy realizacji transakcji. Cała sprawa była dęta.

Kibice Barcelony mają już serdecznie dość pana Bartomeu i całej jego świty, czekają na nowe otwarcie. To ma zagwarantować Victor Font.

Zadeklarowany cruyffista

Ten kataloński przedsiębiorca jest wielkim fanem Johanna Cruyffa i już zdążył obiecać, że jeśli uzyska władzę w klubie, trenerem Barcy zostanie Xavi. Font może liczyć na przychylność Carlesa Puyola, a zatem jeden z najbardziej znanych przedstawicieli starej gwardii ustosunkowuje się do jego kandydatury z dużą życzliwością. To powinno pomóc Fontowi.

Powrót do korzeni

Font zapowiada powrót do korzeni, przy czym nie wystarczy mu zatrudnienie na stanowisko trenera Barcelony Quique Setiena, on chce przeprowadzić fundamentalne zmiany. Jeśli stanie na czele klubu, Xavi prawdopodobnie momentalnie zluzuje obecnego szkoleniowca. Kandydat na prezydenta klubu przyznał, że sprowadzenie Griezmanna na Camp Nou było dużym błędem. Gromadzenie w stolicy Katalonii wielkich nazwisk jego zdaniem wcale nie musi być przepisem na sukces.

Font jest również zwolennikiem dawania szans młodzieży z cantery. La Masia bowiem nie może stać się nagle reliktem, o którym będzie się dyskutować w nostalgicznych wspomnieniach.

Font przyznaje, że nie jest wszechwiedzący, dlatego gdy przejmie władzę, skupi się na stworzeniu grupy fachowców związanych ze sportem, ekonomią, marketingiem, finansami, dziedzictwem mediami, by sprawować władzę w sposób kompetentny. Czyli prowizorki nie będzie.

Czysty jak łza

Za Fontem przemawia to, że nie jest umoczony w żadne afery. Na pewno szczególnie starsi kibice, którzy mają sentyment do kolejnych drużyn Barcelony sprzed dobrych kilku czy kilkunastu lat cieszą się, gdy mogą usłyszeć tyle pięknych słów o kultywowaniu klubowego dziedzictwa, o powrocie do wartości. Pytanie, czy dziś ten klub może jeszcze tak funkcjonować. Może deklaracje Fonta to zwykły populizm obliczony na zwycięstwo w wyborczej gonitwie.

Jedno jest pewne. W Barcelonie będzie ciekawie. Ten klub od początku swojego istnienia miał wymiar polityczny, który często budzi mieszane uczucia, ale dzisiaj już wiemy, że nie można się bez niego obyć.

Bartłomiej Najtkowski
bartasnajtkowski98@gmail.com




Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej