Obaj przejdą do historii piłki,urzekali wyrafinowanych koneserów taktycznych zawiłości, podczas gdy dla przeciętnych kibiców, rytualnie wielbiących tabun jednozadaniowych łowców goli nie byli nawet szarymi eminencjami swoich drużyn, mimo że regularni jak zegarek, niedoceniani. Wybitni ale nie do końca. Kariera przydała im więcej splendoru niż sławy.

[more]

Naznaczyli sukcesy odpowiednio Włoch i Hiszpanii swoją pieczęcią, byli główną osią drużyny, systemem nerwowym, płucami i sercem, mózgiem, a nade wszystko reżyserami gry, to oni spisywali melodię na nutę której grała drużyna. Xavi i Andrea Pirlo kończą swoją karierę reprezentacyjną z rozrzewnieniem, gorycz porażki raptownie pchnęła ich do zadeklarowania rezygnacji z występów w narodowych barwach.

Hiszpania od początku mundialu była cieniem samej siebie, Włosi po pierwszej kolejce mistrzostw przypominali błyskawicę, by na koniec grupowej serii gier zmienić się w malutką iskierkę. Dyrygenci pod batutą których włoscy i hiszpańscy piłkarze w przeszłości wręcz ośmieszali rywali, spauzowali, już nie będą inicjować niebiańskiej muzyki, teraz pałeczkę musi przejąć ktoś inny, tylko kto? Hiszpański futbol znalazł się na ostrym zakręcie, nie zdąży raczej w porę wymanewrować, czeka go poważna kolizja, piłkarze hiszpańscy mają już swoje lata, nie cofną zegara biologicznego. Generalnie wizja gry Hiszpanów wymaga bardziej głowy niż umiejętności wrodzonych, takich jak szybkość, tiki-taka jest jednak szablonem, który został już odczytany, teraz rozbiera się ją na szczątki, w najgorszym wypadku przeciwnicy zobligują La Roja do wyrzucenia na śmietnik historii tej kultowej filozofii futbolu, jedno jest pewne, tiki-taka nie może zostać osłonięta kloszem ochronnym, tymczasem Hiszpanie już przed mundialem deklarowali, że w ostateczności są gotowi umrzeć za swój sposób gry, w sensie piłkarskim umarli, pytanie czy po wstydliwych porażkach nadal będą jej wierni, zapewne tak, może Was zaskoczę, ale osobiście nie widzę ewidentnych przeciwwskazań wobec tego pewnego rodzaju patosu, radzę jedynie albo aż urozmaicenie owej tiki-taki, wzbogacenie jej elementami dotąd nie demonstrowanymi, w piłce nie trzeba natychmiast rewolucjonizować, czasami lepszym pomysłem jest ewolucja.

O ile futbol hiszpański doczekał wreszcie generacji wybitnych piłkarzy, w cieniu których nieśmiało pierwsze kroki na scenie europejskiej stawiają młodzi gniewni aspirujący do zastąpienia sytych weteranów, o tyle włoskiej piłce doskwiera nieurodzaj graczy ponadprzeciętnych. W dzisiejszym meczu z Urugwajem obcowaliśmy z archaicznym Catenaccio drużyny z Apeninów, czyżby skomasowana do granic możliwości defensywa wracała do domu? Zapewne. Włosi jednak podejmują się wcielania taktycznego klinczu z przymusu, a nie preferencji, nie stać ich na futbol przedniej marki okraszany ofensywną maestrią, naloty dywanowe są specjalnością innych nacji, wyrozumiałych Włochów w obliczu dekadencji zadowala jeden gol łupu, jeśli drużyna ma komfort czystego konta.

Pirlo jest już graczem wiekowym, mundial w Brazylii był dla niego szansą na zakończenie swojej kariery reprezentacyjnej mocnym akcentem, Pirlo nie zawiódł, nawet w przegranym 0:1 meczu z Kostaryką dwa razy obsłużył Mario Balotellego podaniami na nos. Piłkarz nazywany infant terrible włoskiej piłki w obu przypadkach spudłował, mimo że Pirlo zrobił co mógł i tak posypie się na niego lawina krytyki. Taki urok futbolu, zwycięzców się nie sądzi, natomiast przegranych zrównuje z ziemią. Skoro proporcje w drużynie rozkładają się w stosunku 10:1 na rzecz pospolitych wyrobników, artysta nie może wdzięczyć się po murawach w pełnej krasie. Tym artystą oczywiście jest Pirlo, artystą który dziś poległ z rąk urugwajskich wojowników, posiadających mniejsze umiejętności, ale równoważących je większym hartem ducha niż lwia część włoskich kadrowiczów.

Emerytura Xaviego zapamiętałym wrogom tiki-taki jest bardzo na rękę, bowiem gracz z Terasy zawsze był jej obłędnym wielbicielem. To pod jego dyktando grały drużyny Barcelony i Hiszpanii, w tym sezonie rozgrywek klubowych był jednak hamulcowym swojego zespołu, a nie motorniczym napędzającym akcje ofensywne jak za dawnych lat. Moim zdaniem Xavi jest jedynym graczem, któremu decydenci klubu z Camp Nou powinni już podziękować za wspólnie spędzony okres, nie można przebudowywać drużyny wokół człowieka poważnie ją osłabiającego. Potrzebna jest świeża krew, rutyna nie zawadzi jeśli zostanie połączona z młodością, tacy gracze jak Iniesta, Messi, czy też Bosquets gwarantują doświadczenie, Xaviemu zaś wypada zgotować owację na stojąco i pożegnalny aplauz na jego cześć, zasłużył się dla Barcelony niebywale, ale jego czas bezzwłocznie minął, zatem pora na podanie sobie rąk i przeprowadzkę do słonecznego Kataru.

Futbol czasami bywa nieubłagany, pewnie każdy z nas chciałby, żeby Xavi i Pirlo w dalszym ciągu zachwycali niekonwencjonalnymi zagraniami zaliczanymi z subtelnością i dostojeństwem, jednak czas futbolowych artystów przemija, czy to się nam podoba czy nie.

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej