Wrodzony instynkt snajpera co się zowie, przytomność umysłu i spryt szczwanego lisa, albo-innymi słowy, kunszt Leo Messiego. Piłkarza wybudzonego z letargu i pozbawionego egocentrycznej natury oraz lekceważącej, mało aktywnej postawy na placu gry. Tym razem Messi nie ulegał pokusom gwiazdorstwa, dbał o interes wspólny drużyny, a nie tylko zaspokajanie własnych potrzeb. Leo wreszcie biegał po boisku jak zawodowy sprinter, a nie rozleniwiony gwiazdor. Szczególnie imponowało, kiedy rozwijał prędkość z piłką przy nodze, omijając graczy Manchesteru City jak tyczki slalomowe. Podejmował również próby strzeleckie i był wszędobylski, zjawiał się chociażby na skrzydle. Oczywiście nie zawsze zakładał pressing z wielką intensywnością, niemniej poprawił się w tym elemencie, już nie przemierzał murawy jak nadąsana primadonna. Był liderem pełną gębą. W przeciwieństwie do swojego vis-a-vis w drużynie Manchesteru City, czyli Kuna Aguero, ten piłkarz nawet nie próbował brać czynnego udziału w grze, spacerował natomiast wzdłuż linii pola karnego, jak Messi we wcześniejszych meczach. Przy genialnej grze Barcelony jako drużyny, przyćmiono przeciętny występ Cesca Fabregasa. Gracza który potrafi obsłużyć partnera prostopadłym podaniem perfekcyjnie. Szkoda, że ostatnio były zawodnik Arsenalu ogranicza liczbę urzekających swoją wirtuozerią passów do minimum przyzwoitości. Dzisiaj gdy raz zagrał po linii prostej, jeśli się nie mylę, Neymar zdobył gola, gwoli ścisłości, nieuznanego przez arbitra. Tak czy inaczej, w Barcelonie mogą pytać gdzie jest ten Cesc z początku sezonu, który w sierpniowej batalii z Valencią posyłając trzy prostopadłe piłki, wypracował trzy gole w jednej połowie meczu. Wobec słabej formy Fabregasa, rezon odzyskał Iniesta, który znów był panem środka pola, mimo teoretycznego ustawienia na skrzydle. Gracze Manchesteru City często zapobiegali niebezpieczeństwu z jego udziałem, dopuszczając się fauli, więc Don Andres nie mógł zademonstrować pełni swojego kunsztu, niemniej pokazał się z jak najlepszej strony. Leo Messi zagrał tak jak za dawnych lat, jednak rozpływając się nad genialnym Argentyńczykiem, nie zapominajmy o wyszczególnieniu słabszego występu Neymara, co ostatnio kształtuje się jako trwała tendencja. Teraz Neymar gra nijako, bezpłciowo i niezauważalnie. Kiedyś był asertywnym altruistą, a dzisiaj ginie w tłumie, nie wyróżniając się czymkolwiek. Barcelona więc grała świetnie jako integralny kolektyw, natomiast do poszczególnych jego ogniw można mieć uzasadnione obiekcje. Futbol to nie tango, para Neymar-Messi jest tylko cząstką barcelońskiego gwiazdozbioru, a nie nadludźmi we dwójkę decydującymi o rozstrzygnięciu danego meczu.

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej