W poniedziałek, czyli dwa dni przed pierwszym meczem Ligi Mistrzów w tym sezonie na Camp Nou, na Twitterze przeczytałem, że członkowie Boixos Nois mogą wrócić na ten stadion, wprawdzie z zastrzeżeniem, że tylko na mecze Champions League, ale jednak i to mogło niepokoić wielu… Dla mnie to duże zaskoczenie, ale też… mrzonka.

Laporta naraził się szowinistom 

Gdy Joan Laporta przejął władzę w Barcelonie po raz pierwszy w 2003 roku, wypowiedział wojnę ultrasom. Swojski Jan, podobnie jak Florentino Perez w Madrycie, lubi się bawić, rozkoszuje się beztroską, ale chamstwa najwyraźniej nie toleruje, zwłaszcza w skrajnej postaci. Wyrzucił tę ekstremę ze stadionu wiele lat temu. To wymagało ogromnej odwagi, gdyż po tej decyzji na ulicach Barcelony można było zobaczyć śmiertelne pogróżki skierowane do prezesa Barcy. Mało tego, szowiniści nie mieli żadnych zahamowań. Posunęli się do najgorszego. Socio Michał Gajdek przypomniał swego czasu, że matka Laporty przeraziła się i nie dowierzała, gdy zobaczyła na przystanku autobusowym nekrolog syna. Wsławili się też… ostrzelaniem domu Laporty.

Nacjonalista przeciwko szowinistom

Zanim przejdę do przedstawienia sposobu myślenia radykałów, przypomnę tylko, że Joan Laporta jest katalońskim nacjonalistą. Tłumaczył to wnikliwie prof. F. Kubiaczyk, wielki fan Jana jako barwnej, niebanalnej postaci. Odsyłam do książki „Historia, nacjonalizm i tożsamość. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii”. Przed laty JL głośno postulował: Katalonia powinna stanowić część Unii Europejskiej i niepodległe państwo, za priorytet uznał konieczność propagowania katalońskiej kultury, języka i tożsamości. W tym swoim zapamiętaniu uwzględnił też futbol, bo stworzył taką oto utopię – liga iberyjska. Myślał o takim tworze na wypadek, gdyby w przypadku uzyskania przez Katalonię niepodległości, Barcelona została usunięta z La Liga. Ewentualnie mogłaby grać we Francji tak jak Monaco.

Z Baskami – tak, za niepodległością – nie

Szukając informacji o omawianej organizacji, możemy dowiedzieć się, że trzon Boixos Nois stanowią  katalońscy separatyści i… hiszpańscy nacjonaliści. Przez lata jednoczyli się, mimo że ich radykalizm miał różne, odmienne oblicza. Za cezurę uznaje się obecnie 1990 rok. Wtedy rosła w siła skrajna prawica. Dawniej ci ekstremiści zawierali różne sojusze. Dobrze czuli się w towarzystwie równie radykalnych… Basków, sprzymierzeńców szukano też w różnych organizacjach politycznych i młodzieżowych, przy czym raczej trzymali się z dala od ETA – baskijskiej organizacji terrorystycznej, znanej przed laty z wymuszania haraczy na „działalność rewolucyjną”. To może wydawać się dla wielu paradoksem i ironią losu, ale tak – proszę mi wierzyć, że Boixos Nois bardzo rzadko opowiadają się za… niepodległą Katalonią.

Skandaliczne fascynacje i niezadowalające zatrzymania

Jak to w przypadku skrajnej prawicy bywa – także oni mają specyficznych „bohaterów”. Są wśród nich zatem neonaziści, w tym czciciele fuhrera III Rzeszy. Są wyczuleni na wiele rzeczy, dbają o to, by nikt podejrzany ich zdaniem nie przeniknął do tego hermetycznego środowiska. Wymowne, że już osiemnaście lat temu dopuścili się napaści fizycznej na zwykłych kibiców Barcelony. Przed kilkoma laty można było przeczytać, że ekstremiści z Boixos Nois także grają w piłkę, oczywiście amatorsko. Należą do klubu Bada Bing, chociaż i tam, mimo niewielkiej stawki rywalizacji, dochodzi do przepychanek, rękoczynów i poważnych aktów przemocy. Kto czytał np. książkę Szymona Jadczaka o ultrasach Wisły Kraków, ten wie (zresztą to chyba truizm), że grupy ultras nierzadko trudnią się handlem narkotykami. Możemy mówić o tym samym również w przypadku Boixos Nois. Wprawdzie w ostatnich latach niektórzy członkowie grupy zostali zatrzymani, co miało służyć rozbiciu tej ekstremy, ale niestety okazuje się, że to ci wpływowi, czyli liderzy są na wolności i już niedługo może dojść do poważnej reaktywacji.

Mogli liczyć na Rosella

Ultrasi z Boixos Nois mogli czuć się pewnie w 2010, gdy do władzy doszedł Sandro Rosell (później bliski mu Josep Bartomeu także trzymał z nimi sztamę). Dwanaście lat temu głośno było o dokumencie, który puszczono w audycji El Club de la Mitjanit w Catalunya Ràdio. Słuchacze dowiedzieli się, że w trakcie kampanii przed wyborami na prezesa klubu Sandro Rosell podpisał porozumienie z Boixos Nois, by powstała Grada d’Animació, grupa odpowiedzialna za doping, dla której zarezerwowana byłaby jedna z trybun Camp Nou. Nie zgodziła się jednak na to policja, gdyż okazało się, że w przedsięwzięciu miały brać udział osoby notowane i uznawane za niebezpieczne dla porządku publicznego. Rosell później kajał się, przepraszał za sprzedaż biletów ekstremistom, udawał niewiniątko, a wobec klubu wszczynano kolejne postępowania. Wtedy ucierpiała reputacja marki FC Barcelona.

Śmierć Jimmy’ego i Rayo z inną skrajną ideologią

W Hiszpanii na szczęście dziś wyczyny pseudokibiców to zjawisko marginalne. Mam w pamięci jedno zdarzenie sprzed ośmiu lat. Śmierć pseudokibica Jimmy’ego, był to „fan” Deportivo La Coruna (pełne imię i nazwisko: Francisco J. Romero). 30 listopada 2014 roku, przed meczem w Madrycie, został uderzony w głowę metalową rurką, a potem wrzucony do rzeki Manzanares. Zginął w wieku 43 lat. Osierocił dwójkę dzieci.

Ultrasi w Hiszpanii oczywiście są aktywni. Napisałem już trochę o radykałach prawicowych, to teraz może parę słów o lewicy, tak dla kontrastu. Bukaneros to ultrasi Rayo Vallecano, klubu z robotniczej dzielnicy. Są dumni ze swoich poglądów, które przedstawiają się tak: skrajna lewica, zjednoczona klasa robotnicza, antyfaszystowska, antyrasistowska i nieksenofobiczna. Kontrowersyjną sprawą było zmuszenie przez nich ukraińskiego piłkarza Romana Zozuli do opuszczenia klubu, przypisywali mu neonazistowskie poglądy. Najpewniej był to przejaw ignorancji i niezrozumienia faktu, że potępiając działania rozpoczęte przez Rosję na Ukrainie, wtedy głównie w Donbasie, piłkarz był zwolennikiem wolności swojego kraju. Ultrasi podchwycili narrację rosyjskich propagandystów i agitatorów, którzy po latach tłumacząc przyczynę inwazji na Ukrainę, mówili o potrzebie „denazyfikacji”. Z Rosjanami sojusz zawarli też ultrasi jednego z polskich klubów i nawet rosyjska agresja ich nie odwiodła od tych bliskich relacji…

Jak widać, wokół takiej wielkiej Barcelony wiele lat temu skupiali się ludzie mali, prymitywni, szowinistyczni i pełni nienawiści. Oby nie wrócili na Camp Nou. Ale to wydaje się nierealne, zważywszy, że Laporta ma doświadczenie w wykopywaniu ich ze świata futbolu.







Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej