Katalończycy, kształtując swoją tożsamość, dużą wagę przywiązują do martyrologii, uznają siebie za ofiary, delikatnie rzecz ujmując, nieprzychylnej polityki władz, kiedyś frankistowskich, a obecnie odnosi się to do rządzących w Madrycie i, co ważne w tym kontekście, króla z dynastii Burbonów. Ich żal do monarchii sięga… XVIII wieku.

Laporta, Eric i Alexia Putellas hołubią Casanovę

W niedzielę 11 września w Katalonii obchodzono święto La Diada, które jest czasem zadumy, upamiętnia się tego dnia kapitulację Barcelony pod naporem wojsk Burbonów, co miało miejsce w 1714 roku. Wtedy Katalonia utraciła suwerenność. Pisząc o tym podniosłym dla regionu wydarzeniu, mamy na myśli święto narodowe Katalonii. W obchodach uczestniczyli prezes Barcelony Joan Laporta (znany z nacjonalistycznych, proniepodległościowych poglądów), najbardziej rozpoznawalna piłkarka Barca Femeni, gwiazda kobiecego futbolu Alexia Putellas i obrońca drużyny Xaviego Hernandeza oraz reprezentacji Hiszpanii Eric Garcia. Klubowa delegacja złożyła kwiaty pod pomnikiem Rafaela Casanovy, legendarnego burmistrza Barcelony w okresie oblężenia miasta przez siły Burbonów. To znamienne, że o 17:14 rozpoczęła się niepodległościowa manifestacja. Joan Laporta w swoim przemówieniu podkreślił, że Barca zawsze broniła praw i wolności Katalończyków i nigdy nie ustanie w tych staraniach.

Pamięć Barcy po… 300 latach

1714 to rok, który jest ważny w procesie kształtowania się tożsamości katalońskiej, co widać także w futbolu. Przypominam mecz Barcelony z Athletikiem Bilbao z 2014 roku. Wtedy na trybunach Camp Nou pojawił się transparent (olbrzymi, 45 na 46 metrów) w barwach klubu i katalońskiej flagi senyery ze znamienną zbitką dat: 1714-2014. Miało to służyć podkreśleniu pamięci klubu w trzechsetną rocznicę upadku Barcelony w hiszpańskiej wojnie secesyjnej. Wtedy dodatkowo Barca zagrała pierwszy raz u siebie w trzecim zestawie strojów. To oczywiście nie był przypadek, bo piłkarze mieli na sobie barwy senyery… Spotkanie akurat odbyło się dwa dni po obchodach La Diada.

Apele o wolność i niepodległość

W 17. minucie i 14. sekundzie kibice skandowali „niepodległość”, a władze Athletiku zadbały o to, by także ich klub wykonał patriotyczny gest, gdyż piłkarze z Kraju Basków wyszli na boisko w koszulkach w barwach baskijskiej flagi ikurriny.

Gdy Barcelona grała z Manchesterem City w 2016, kibice Barcelony wywiesili transparent „Witamy w Katalonii”, mieli ze sobą też niepodległościowe flagi estelady i znowu krzyczeli „niepodległość”. Solidaryzowali się z ówczesną przewodniczącą parlamentu katalońskiego – Carme Forcadell, która miała kłopoty z prokuraturą.

Napięcia wokół referendum i mecz z Las Palmas

Warto wspomnieć o tym, co działo się przed pamiętnym referendum w Katalonii w 2017 roku, które doprowadziło do kryzysu konstytucyjnego, wielu spięć i zamieszek, a nie zostało uznane przez władze w Madrycie. 

To był wrzesień 2017. Mecz z Juventusem w Lidze Mistrzów obfitował nie tylko w piłkarskie emocje… Na trybunach można było zauważyć transparenty z hasłami po katalońsku jeden i po angielsku drugi (chęć przedstawienia swojej racji globalnej publice, oglądającej mecz w telewizji): „SOS Demokracja”, „Witamy w republice katalońskiej”. Już wcześniej klub został ukarany za wnoszenie przez kibiców na Camp Nou flag niepodległościowych. Ale cules się tym nie zrazili i nie zważali na to z myślą o zaprezentowaniu swoich racji.

Prawdziwe derby z… Gironą?

Gdy zbliżało się już katalońskie referendum niepodległościowe, tuż przed nim doszło do derbów Katalonii Girona – FC Barcelona. Wtedy promowano to ważne wydarzenie dla Katalończyków i agitowano na rzecz głosowania za niepodległością regionu. Pochodzący stamtąd szef Generalitat, Carles Puigdemont, był na trybunach. Kibice, widząc go, byli pełni entuzjazmu. Obiecywali głosować tak, by Katalonia była niepodległa. Wtedy odegrano kataloński hymn Els Segadors, no i tradycja – w 17. min i 14 sekundzie krzyczano „niepodległość”. Przytoczę jeszcze fragment mojego wywiadu z prof. F. Kubiaczykiem, hispanistą, autorem książki „Historia, nacjonalizm i tożsamość. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii” a propos Barcelony i Girony:

– Może katalonizacja klubu napotyka opór? Podobno niektórzy mówią, że derby są wtedy, gdy Barcelona gra z… Gironą.
– Jeśli chodzi o Gironę FC, to owszem, spotkałem się kiedyś z opinią, że prawdziwymi katalońskimi derbami są właśnie mecze Barcy z drużyną z Montilivi (nazwa stadionu Girony FC). Uzasadniano to tym, że stamtąd pochodzi Carles Puigdemont, były prezydent Generalitat, który doprowadził do ogłoszenia secesji Katalonii w 2017 roku. A ponadto tym, że większość kibiców tego klubu to independentyści. Ale powiedzmy sobie szczerze: władze i kibice Barcy mogą deprecjonować jej mecze z Espanyolem, jednak nie zmieni to faktu, że są to derby Katalonii. To Espanyol wywołuje wśród kibiców Barçy duże emocje, a nie Girona FC. To jemu dokuczają i to z nim chcą zawsze wygrać.

Laporta jak zwykle stanowczy

Gdy już doszło do referendum, mecz Barcelony z Las Palmas wywołał kontrowersje. Ostatecznie odbył się, chociaż bez kibiców, co oburzyło zapamiętałych nacjonalistów. Obecny prezes Joan Laporta krótko po tym spotkaniu (w meczu LM kibice chcieli wywiesić transparenty będące wyrazem solidarności z uwięzionymi), stwierdził, że Barca nie ma ani duszy, ani odrobiny wrażliwości wobec uwięzionych Katalończyków z powodu ich przekonań politycznych. Wielu zastanawiało się, co by było, gdyby wówczas u steru Barcy był właśnie wyrazisty, nacjonalistyczny Jan. Domaganie się wolności dla uwięzionych trwało przez cały 2018 rok, jeśli chodzi o przestrzeń stadionową.

A co do Laporty, kiedyś apelował, by Katalonia stała się częścią… Unii Europejskiej, rozważał nawet założenie ligi… iberyjskiej, gdyby na skutek uzyskania niepodległości Barca musiała opuścić La Liga, a po powrocie do władzy, w trakcie obecnej kadencji nie jest już tak kategoryczny jeśli chodzi o nacjonalizm (musiał skupić się na odbudowie instytucjonalnej i sportowej), ale wymienię kilka kwestii, które rzuciły się w oczy:

– przywrócenie  odgrywania katalońskiego hymnu na Camp Nou, doszło do tego podczas El Clasico,

– zaproszenie Jordiego Pujola, prezydenta Generalitat w latach 1980-2003, autora ideologii pujolizmu (przywiązywanie dużej wagi do języka katalońskiego) na mecz z Espanyolem, to był debiut Xaviego Hernandeza w roli trenera Barcy,

– w wygranym klasyku 4:0 na Bernabeu Barcelona zagrała w strojach imitujących katalońską flagę.

Różnie z tym nacjonalizmem w Katalonii bywa. Czasami dochodzi do absurdów. Kiedyś Carlesowi Puyolowi dostało się za to, że dał swojej córce… hiszpańskie, a nie katalońskie imię( w tym tekście o tym wspomniałem). Za to nieżyjący już Johan Cruyff zaimponował cules, gdyż imię jego syna (Jordi, obecnie w pionie sportowym klubu) jest w stu procentach katalońskie. Xavi musiał znieść ostrą krytykę, bo miał czelność… krzyczeć ” Viva Espana” (Niech żyje Hiszpania) po triumfie reprezentacji (pisałem o tym tutaj), ale jedno jest pewne. Nacjonalizm w Katalonii wciąż jest ważny, a FC Barcelona stanowi jego ważny symbol.

PS. Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Futbolowa Rebelia, gdzie publikowane są regularnie interesujące teksty: https://futbolowarebelia.com/2022/09/11/1714-rok-i-fc-barcelona/

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej