Nie ma z pewnością innego fizjologa o podobnej rozpoznawalności w świecie futbolu i wpływie na decyzje trenera. Ale tym razem Diego Simeone, od wielu lat ceniący Profe, zżyma się nie na żarty. Ortega opuścił Madryt na jakiś czas...

Fizjolog uznał, że skoro jest Urugwajczykiem, to ma wobec kraju obowiązki przy okazji mundialu w Katarze. Ojczyzna wzywa, a ściślej federacja. To przecież też przy okazji nobilitacja.

Atletico zawodzi, ale nikt nie wini El Profe

W tym sezonie wielu komentatorów zarzucało graczom Atletico, że są apatyczni, wolni, zbyt opieszali przy podejmowaniu decyzji. No i bywało tak, że ich próby pressingu wywoływały tylko śmiech, a przecież przez lata to był ciągły zachwyt. Gdzie podziało się tamto cholismo? Ale co znamienne, o Profe źle się nie mówi nawet w takich okolicznościach!

Sceptycyzm Cholo i konsensus

Gdy Diego Simeone dowiedział się, że El Profe podczas mundialu chce być z reprezentacją Urugwaju, to podchodził do tego sceptycznie. Unikał komentarzy, był wyraźnie skonsternowany. Prezes Atletico Miguel Angel Gil (syn legendarnego Jesusa Gila - specjalisty w zwalnianiu trenerów) także zachowywał dziwną powściągliwość.

Okazało się, że choć pomysł El Profe nie spodobał się władzom i trenerowi Atletico, to aby nikt na tym nie stracił, zawarto kompromis. Nikt nie będzie trzymał siłą Ortegi w Madrycie, skoro ma cel do zrealizowania gdzie indziej. Ustalono jednak, że po fazie grupowej wróci do Hiszpanii, by trzymać rękę na pulsie w klubie.

Słuszny wiek i pasja

Oscar Ezequiel Ortega del Rio przyszedł na świat w Urugwaju w 1958. Jak już wiadomo, jest nazywany El Profe (po polsku profesor). Niski, niepozorny, szczupły, kędzierzawy starszy pan, któremu młodzi mogą zazdrościć zapału do pracy, bo futbol jest po prostu jego pasją.

Zaczynał jako dwudziestolatek

Zaczął realizować się w branży bardzo szybko, bo już w wieku 20 lat. To obieżyświat. Odwiedził cztery kontynenty, zatrudniano go w Argentynie, Meksyku, Chile, Japonii i Hiszpanii. W Atletico znalazł się dzięki byłemu trenerowi tej drużyny - Gregorio Manzano.

Współpraca obu układała się przez jakiś czas znakomicie. Wspólnymi siłami starali się odnieść sukces nawet w Maladze. Pewnego razu doszło jednak do spięcia między nimi. I mleko się rozlało...

Zawsze zasadniczy

El Profe był bardzo stanowczy, bo nie dostał wystarczająco dużo czasu, by spokojnie przepracować z drużyną okres przygotowawczy do nowego sezonu. A tak się składa, że ma wszystko ustalone co do dnia, więc gdy tych dni było za mało, to złożył rezygnację. Z jego zdaniem trzeba się liczyć. Przekonał się już o tym także Cholo...

To najlepsze, co spotkało Simeone...

Trener Diego nie jest znany z zasypywania innych pochwałami. Ale akurat mówiąc o Profe Ortedze, zawsze chętnie go komplementuje. Ba, uważa nawet, że praca z tym fachowcem to najlepsze, co go spotkało w trenerskiej karierze.

A pracują razem od wielu lat. Znamienne, że Cholo zaoferował mu posadę, gdy dopiero zaczynał pracę w roli szkoleniowca. To był Racing Club de Avellaneda w 2006.

Kreatywny El Profe

Ortega dba, by piłkarze mieli siłę, by nie dokuczał im syndrom "ciężkich nóg", a przez wiele lat w LaLiga dał się poznać jako człowiek z dużą inwencją. Warto dodać, że dostaje od trenera zawsze wolną rękę, nawet wprowadzając nowe ćwiczenia. Kibu Vicunia, hiszpański trener znany choćby z pracy w Polsce, utrzymuje nawet, że to Ortega prowadzi treningi, natomiast Cholo jedynie się przypatruje.

Rozwiał obawy Cholo

Simeone zaniepokoił się swego czasu, że piłkarze nie uderzają piłki głową na treningu z taką siłą jak w meczach, zapewne z obawy przed urazem. El Profe znalazł i na to sposób.

Materace na ratunek

Urugwajczyk podpowiedział, że trzeba zawiesić specjalną płachtę nad ziemią w polu bramkowym, by piłkarze mogli na niej lądować po strzałach głową. I zadziałało. Z czasem zrezygnowano z płachty i podsunięto materace. O ironio i nomen omen, bo Los Colchoneros, jak nazywamy często tę drużynę, to po polsku... wytwórcy materacy.

Manekiny jako imitacja

Innym nieoczywistym, a na pewno kreatywnym rozwiązaniem było zaproszenie... manekinów, które miały być imitacją rywali i służyć do starć fizycznych. Po zderzeniu z nimi można było doświadczyć podobnej reakcji jak po konfrontacji z rywalem na boisku.

Stosując to rozwiązanie zadbano też o to, by piłkarze wchodząc w zwarcie zastępcze, unikali przy okazji gry nieprzepisowej i nie posługiwali się łokciami. Trzeba było im tak wpoić, że należy unikać w meczu czerwonych kartek. A zatem agresywność w dobrym tego słowa znaczeniu - tak, brutalność - nie.

Doceniany przez piłkarzy

Ortega zapracował sobie na szacunek graczy Atletico. Nawet ci najbardziej znani i cenieni są pełni uznania dla jego pracy. Taką laurkę wystawił mu swego czasu aktualny mistrz świata Antoine Griezmann:

– Profe jest jednym z ojców sukcesu Atletico. Świetnie prowadzi rozgrzewkę. Trudno po tych ćwiczeniach, które wymyśla, o kontuzję mięśniową w trakcie meczu. To pedant, dba o niuanse. Jednak nie daje też nikomu forów. Pamiętam, jak w Los Angeles de San Rafael moi koledzy z drużyny wymiotowali po treningu. A przed jednym z sezonów miałem z nim osobistą rozmowę. Tłumaczył mi, iż gole to nie wszystko i że muszę ciężko pracować także w fazie defensywnej. Bowiem to już nie są czasy Realu Sociedad, gdy miałem mniej obowiązków w tyłach – zdradził Francuz.

Dlaczego może pracować z reprezentacją?

Decyzja, by Ortega był z kadrą Urugwaju podczas zmagań tylko w grupie katarskich finałów jest o tyle zrozumiała, bo utarło się, iż ma najwięcej do zrobienia przed sezonem. Wtedy jest szefem, kimś nawet ważniejszym niż Cholo, natomiast z czasem wycofuje się, nie jest już tak aktywny. Widzimy go potem głównie w trakcie meczów, gdy intensywnie rozgrzewa się z zawodnikami szykowanymi do wejścia na boisko.

Gdy sezon się rozkręca i nie jest już w początkowej fazie, to El Profe skupia się na gromadzeniu i analizie danych. Na pełne obroty wraca do pracy w okolicach stycznia. Wówczas daje piłkarzom porządny wycisk. Nie ma zmiłuj, w grudniu przed świętami gracze dostają długą listę zadań do wykonania. A po przerwie następuje weryfikacja na treningach.

Mistrz krótkiej frazy

Leo Beenhakker był zwolennikiem małych kroków, stopniowego rozwoju, więc mawiał "step by step", tonując nastroje, odradzając wielkie oczekiwania. Cholo Simeone znany jest ze słów "vivir partido a partido", czyli "żyjemy" z meczu na mecz.

Należy unikać ekscytacji, ale też rozpaczy (to jest szczególnie istotne teraz, po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, Cholo prosi o zachowanie umiaru w sądach, mimo klęski).

Tymczasem wiele złotych myśli przypisywanych Simeone, powstało dzięki Profe Ortedze. Choćby truizm "tak się gra, jak się trenuje" wymyślił on, ale trudno się dziwić, że tę mądrość powiela trener Atletico. A drugi przykład? Wysiłek, jaki piłkarze wkładają w mecz "nie podlega negocjacjom" - to także uwaga, która najpierw padła z ust wybitnego fizjologa.

Jak... Ancelotti i Xavi

Profe Ortega ustatkował się w klubie Atletico Madryt i swego czasu sprowadził tam... członków rodziny. Jak czytamy w książce "Atletico Madryt. Cholo Simeone i jego żołnierze", syn Rodrigo został fizjologiem w drużynie Juvenil A, a Santi w Juvenil C.

No cóż, wychodzi na to, że w hiszpańskim futbolu to nic nadzwyczajnego. Przecież Carlo Ancelotti zaangażował syna - Davide, eksperta od taktyki, cenionego przez graczy Realu analityka, z którym mają relacje koleżeńskie. A pewnie mało

kto wie, że w Barcelonie też dały o sobie znać relacje rodzinne, gdyż jednym z dwóch asystentów Xaviego jest jego brat Oscar Hernandez.

Szanowali Tabareza, będą szanować Ortegę

Urugwajczycy cenią doświadczenie i fachowców wysokiej klasy w słusznym wieku. Wieloletnia współpraca tej kadry z Oscarem Tabarezem, El Maestro, który u schyłku swej kadencji z trudem się poruszał, była czymś bardzo wymownym.

Tabarez to w Urugwaju symbol futbolu, autorytet i inspiracja dla pokoleń. Zawsze na czasie, podążający za nowymi trendami w światowej piłce. Tak samo rzecz się ma z Profe Ortegą.

To będzie ostatni mundial Luisa Suareza, który przed turniejem zdobył tytuł mistrzowski z Nacionalem Montevideo, klubem, w którym zaczynał karierę. A kogo jeszcze mają Urusi? Darwin Nunez jest nadzieją Liverpoolu, ma nawiązać do wielkości Forlana, Cavaniego i Suareza! Może stanie się tak już w Katarze. A Fede Valverde też ostatnio szaleje, silnie strzela na bramkę rywali w każdym meczu. Ronald Araujo, mimo poważnej kontuzji, poleci z kadrą. Na boisku to skała, lider obrony, zatem może pomóc choćby psychicznie drużynie. A o przygotowanie fizyczne wszystkich nie ma co się martwić. Tym zajmie się przecież słynny El Profe.

PS. Na razie Urugwaj spisuje się średnio, zremisował bezbramkowo z Koreą Płd i przegrał z Portugalią, teraz czas na trzeci mecz w turnieju.

Bartłomiej Najtkowski
https://twitter.com/bnajtkowski

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej