Urodził się w niewielkiej miejscowości Goizueta w Nawarze. Wielodzietna rodzina, miał aż jedenastu braci. Jeden z nich musiał zastąpić mu ojca, który zmarł nagle, gdy miał 13 lat. Santi (on wziął na siebie tę odpowiedzialność) o cztery więcej.

– To, co przeszedłem jako nastolatek, było bardzo trudne. Jednak właśnie tamte doświadczenia nauczyły mnie doceniać życie i radzić sobie z problemami – wyjawił Bakero.

Najpierw była pelota

Bracia próbowali sił w futbolu, ale nie z takim powodzeniem jak on. Początkowo spełniał się jednak w baskijskiej pelocie . Trzy razy był mistrzem Gipuzkoi, dwa razy w parze z Sarsuą, a raz z Txikurim. Futbol i pelotę lubił tak samo. A gdy decydował, że wybierze jednak grę w piłkę, to kierował się względami finansowymi.

Czym jest pelota, którą Bakero był za młodu zafascynowany i w której bez wątpienia świetnie dawał sobie radę? To tradycyjny sport w Kraju Basków. Gracze wystrzeliwują z koszopodobnych rakiet gumowe kulki w kierunku frontowej ściany (boisko jest otoczone z trzech stron betonową ścianą). To bodaj najszybsza gra z piłką na świecie. Prawie w całym regionie pelota cieszy się dużym zainteresowaniem. Nie ma znaczenia czy jest to wioska, czy miasto, niemal wszędzie można natknąć się na fronton, czyli boisko, które przypomina kort do squasha. Tam rzucają piłkę, która z pomocą rakiet odbija się o ściany z prędkością nawet 300 km/h. A piłka tylko raz może odbić się od podłoża.

Oczarowany Cruyff

Mając 15 lat Bakero dołączył do Realu Sociedad . W dorosłej drużynie grał już po dwóch. Zaczynał na szpicy, ale z czasem przesunięto go do środkowej strefy boiska. Jak to Bask, imponował nieustępliwością i wojowniczością na boisku. Miał tylko 172 cm, ale nie dawał za wygraną.

Występował w Realu w latach 1980-1988. W ostatnim sezonie w San Sebastian ujął... Johana Cruyffa . Powód? Jak mało kto miał instynkt strzelecki. 32 mecze ligowe i 17 goli, to zawsze robi wrażenie. Holender nie pozostał na te osiągnięcia obojętny, choć Jose jako gracz RSSS zalazł za skórę także Barcelonie. Ciekawe, że w 254 meczach Realu Sociedad nie miał żadnej asysty. Kontrastuje to mocno z liczbą bramek. Strzelił bowiem 72 gole.

Cruyff się nie pomylił. Bakero w pierwszym sezonie w Barcelonie rozegrał 30 meczów i strzelił 14 goli. Łatwo się zaadaptował, bo ta drużyna była wtedy... baskijska. Grali tam Andoni Zubizarreta , Txiki Begiristain , Alexanko , Goikoetxea oraz Julio Salinas . Txiki i Goikoextxea byli też związani z Realem Sociedad.

Występował w Barcelonie osiem i pół sezonu. Zdobył ponad 90 bramek, a asystował kolegom - 12 razy.

 

Dokonał cudu

To był cud na Fritz Walter Stadium w Kaiserslautern. 89. minuta, ponad 30 tys. kibiców odliczało minuty do ostatniego gwizdka, gdy Barcelona wyszła obronną ręką z opresji. Ronald Koeman podał z rzutu wolnego, a Bakero... przeskoczył dwóch obrońców i głową umieścił piłkę w bramce. Koeman wspominał, że starał się podawać Bakero na głowę, bo niewielu w drużynie tak dobrze skakało.

To była... zwycięska porażka. 1:3, ale ten gol przesądził o awansie Barcelony. Mroźny listopadowy wieczór w Niemczech, ale przyniósł Katalończykom fiestę.

Pycha Johana Cruyffa, który twierdził, że nie ma drużyny zdolnej, by strzelić Barcelonie trzy gole, nie została ukarana dzięki Bakero. To był magiczny moment Barcy (tak określił tamto zdarzenie Ronald Koeman). A Pep Guardiola , wówczas pomocnik Barcelony, przyznał nawet, że tamte dwie ostatnie minuty były najdłuższymi w jego życiu. Cruyff zaś zdobył się na samokrytykę: "Mieliśmy największe szczęście w najgorszym meczu sezonu". Bakero nie chciał czarować pięknymi frazami. Powiedział krótko: "To był cud".

Jasnopomarańczową koszulkę z numerem 6 i nazwiskiem Jose można dziś zobaczyć w klubowym muzeum Barcelony. Tamten gol zapisał się w pamięci wielu cules, bo oznaczał nagłą zmianę losów rywalizacji, a to w tym sezonie Barca zdobyła swój pierwszy Puchar Europy. Mało tego, kiedy w 2009 Andres Iniesta strzelił gola na Stamford Bridge (słynne "Iniestazo") w końcówce, wprowadzając zespół do finału Ligi Mistrzów, to kibice krzyczeli podobno: Kaiserslautern! To był kolejny cud!

Postać z Dream Teamu

Bakero był więc graczem kultowego Dream Teamu Johana Cruyffa. Zdobywał z Barceloną tytuły mistrza Hiszpanii, ale najważniejszy był Puchar Europy. Gdyby nie on triumf w rozgrywkach 1992 pozostałby w sferze marzeń.

Wspomnienia ze starć z tamtą Barceloną ma Roman Kosecki, były gracz Atletico Madryt:

Wtedy byłem w Atletico. W najbardziej pamiętnym meczu przegrywaliśmy do przerwy 0:3, a ostatecznie skończyło się naszą wygraną 4:3. Strzeliłem dwa gole i dołożyłem asystę. Pamiętam też nasz wielki triumf 4:1 w Copa del Rey na Camp Nou. Po drugiej stronie stali Romario , Christo Stoiczkow czy Jose Mari Bakero , a na ławce słynny Johan Cruyff – komentował dwa lata temu przed El Clasico.

Meksykańska prowizorka

W 1996 Jose Mari przeniósł się do Meksyku, co niektórzy odebrali jak odcinanie kuponów od sławy. Miał 33 lata i został piłkarzem CD Veracruz. Emilio Butragueno , który błyszczał w Atletico Celava, przetarł szlak innym znanym i cenionym. Nieoczekiwanie to właśnie Meksyk stał się ciekawym kierunkiem graczy z ligi hiszpańskiej. Grali tam Michel , Carlos Munoz i Bernd Schuster (grał w zespole Pumas, który przed tym sezonem był rywalem Barcelony w Pucharze Gampera).

Bakero znalazł się pod ostrzałem meksykańskiej prasy, a jego drużyna zajęła ostatnie miejsce w lidze. Po niespełna roku rozwiązano z nim kontrakt. Doszło do zamieszania, gdyż Meksykanie nie zapłacili mu w całości wynagrodzenia. Interweniowała FIFA. A Jose mocno rozczarował się, bo projekt wydawał się ciekawy, a okazał się mało wiarygodny.

Nie zraził się do Meksyku. To tam zaczął karierę trenerską (uczył się fachu jako asystent Lorenzo Serry Ferrera i Louisa van Gaala) od zespołu Puebla FC (obecnie Club Puebla). Tę posadę dostał dzięki staraniom menedżera Jose Garcii, który wcześniej umożliwił mu transfer do Veracruz. Oficjalnie był tylko asystentem brazylijskiego trenera, bo nie miał licencji trenerskiej. Meksykańska prasa nie szczędziła mu gorzkich słów, gdyż po pięciu meczach nie uchronił jej przed spadkiem.

Tak się wydawało. Ostatecznie udało im się zachować ligowy byt, wykupując licencję beniaminka.

Nowy sezon też nie układał się pomyślnie drużynie Puebla FC. Bakero zaczął tam pracę w kwietniu 1999, a zakończył we... wrześniu. Wymowne.

Rozpaczliwa walka i pomocny Koeman

Na kolejną pracę w roli trenera czekał aż sześć lat. To były rezerwy Malagi w Segunda Division. Zakończył sezon tuż nad kreską, do końca walcząc o utrzymanie. Miał zaledwie 4 punkty więcej od czerwonej latarni ligi. Potem został dyrektorem sportowym Realu Sociedad, a po pewnym czasie powierzono mu stanowisko trenera. 17 meczów, 9 porażek i 3 zwycięstwa i także utrzymanie w lidze z punktem przewagi nad strefą spadkową. Też znamienne.

W sezonie 2007/08 Ronald Koeman znowu wyciągnął pomocną dłoń do dobrego znajomego. Panowie, którzy zapracowali na gola w Kaiserslautern, pracowali odtąd razem na Mestalla. Bakero wspominał, że mógł obserwować na treningach Davida Villę i Davida Silvę, ale trwało to tylko kilka miesięcy.

Wiara Wojciechowskiego w Baska

Dorobek trenerski Jose nie imponował, ale ówczesny właściciel Polonii Warszawa, ekscentryczny Józef Wojciechowski uznał, że "Bakero to nowa jakość". Przybysz z Nawarry przejął zespół leżący na dnie tabeli i nawet zdołał utrzymać Polonię w Ekstraklasie. Pokonał Legię, co nie zdarzyło się drużynie z Konwiktorskiej od dekady, ale szału w grze nie było.

Relacje Wojciechowskiego z Bakero też były dziwaczne:

– Chociaż pracował u nas ponad dziesięć miesięcy, to nie miałem z nim zażyłych relacji. Gdy przyjechał do Polski, zaprosiłem go do domu na obiad, ale poza tym łączyły nas wyłącznie służbowe stosunki. Pamiętam, że kiedy nie zgodziłem się na zatrudnienie w Polonii jego brata, to zadzwonił do mnie po dziesiątej wieczorem. Był po kilku piwach. Obrażonym tonem powiedział, że odchodzi, jego obowiązki musiał przejąć dyrektor sportowy Paweł Janas. A po przerwie letniej jak gdyby nigdy nic... stawił się do pracy. I miałem na głowie jego i Janasa – wspominał na łamach "Super Expressu" Józef Wojciechowski.

Drugi sezon zaczął Bakero od 10 punktów w 5 meczach. I wtedy został zwolniony. Wojciechowski ingerował mocno w pracę trenera. Powstał nawet specjalny komitet 12 zaufanych właściciela. To oni mieli oceniać piłkarzy tak, by ten który zagrał najgorzej, nie mógł wystąpić w kolejnym meczu. A każdą decyzję musiał zaakceptować dyrektor Paweł Janas.

Rekord i taczka w Lechu

Z Polonii Bakero przeniósł się do Lecha Poznań. Był tam od listopada 2010 do lutego 2012. Pobił swój rekord, bo do tej pory w żadnej drużynie nie grzał miejsca dłużej niż przez... rok. Zaczął mocno, bo od zwycięstwa z Manchesterem City w Lidze Europy. Chyba nagłe zwolnienie Jacka Zielińskiego pozwoliło mu spić śmietankę, gdyż przecież to nie on przygotowywał drużynę do tego meczu.

Kibice Lecha poznali się szybko na nim. Po kolejnych złych wymianach podań jego drużyny niosło się po stadionie przy Bułgarskiej gromkie "Ole". Fani skandowali: "Chcemy trenera, a nie żadnego Bakera". Bywało także wulgarne "Guantanamera, czas już wyj... Bakera". Stowarzyszenie Wiara Lecha chciało nawet podstawić mu taczkę, by tak opuścił klub. W końcu czara goryczy się przelała.

Niespełniony w reprezentacji

Bakero, pracując w Polsce, chętnie wspominał karierę reprezentacyjną. Rozegrał w kadrze 30 meczów, był na dwóch mundialach. We Włoszech (1990) Hiszpania dotarła do 1/8 finału, a w 1994, gdy grano w USA, odpadła w ćwierćfinale. To był szczyt możliwości Hiszpanii przed laty, bo przełom nastąpił dopiero w 2008. A pasmo sukcesów trwało do 2012. Bakero przekonywał, że gracze z jego pokolenia rodzili się piłkarzami, natomiast Xavi, Iniesta, Villa oraz Sergio Ramos zostali dla futbolu stworzeni.

Łączyli według niego talent i ambicję, ale byli też "produktami" sprawdzonego systemu, który powstał na przełomie lat 80 i 90 i dał znakomite efekty w pierwszej i drugiej dekadzie XXI wieku. Warto też dodać, że utożsamiający się z Krajem Basków Jose zagrał dwa razy w reprezentacji tego regionu, która nie jest zrzeszona w UEFA i FIFA.

Samozwańczy odkrywca talentu Lewandowskiego

Polskie media kpiły również z Bakero, bo wmawiał dziennikarzowi "Mundo Deportivo", że w 2010 odkrył wielki talent. To był Robert Lewandowski . Bakero zarzekał się, że w 2010 polecał Barcelonie 21-letniego napastnika z Polski, który jednak przeniósł się do Dortmundu.

Katalończycy mieli ponoć odmówić wydania 4 mln euro. Woleli zapłacić 40 mln za Davida Villę i uczynić go jednym z ogniw świetnego tercetu MVP (Messi, Villa, Pedro). Warto pamiętać, że gdy Bakero trafiał do Lecha, to Lewandowski był już piłkarzem BVB. Wcześniej, kiedy rywalizował z poznaniakami jako trener Polonii Warszawa, to tylko raz miał z nim do czynienia. Robert strzelił jego drużynie dwa gole. Opowieści Bakero można więc włożyć między bajki.

Bakero pomógł Fatiemu i Pedriemu

No i pora napisać coś banalnego: futbol bywa przewrotny. Chyba tak musi być, skoro Bakero sparzył się w Polsce, a w Barcelonie spisuje się teraz na medal.

Ansu Fati miał rewelacyjny start w dorosłej drużynie Barcelony. Dziś, po poważnych przejściach zdrowotnych, ma kłopoty, by znów być ważnym graczem Xaviego Hernandeza . Tu taki wtręt. Gdy przechodził z drużyny cadete do juvenilu, to zrobiło się gorąco. Ojciec młodego nie akceptował dokumentów podsuwanych mu przez klub i przedłużenie kontraktu nie było wcale pewne. Ostatecznie doszło do prolongaty, bo zadbał o to... mediator Bakero.

Kiedy Fati grał jeszcze w juvenilu A, to wystawiano go na środku ataku, co przysparzało mu wielu kłopotów. Często nie potrafił rywalizować z mającymi lepsze warunki fizyczne obrońcami. Został więc przesunięty na skrzydło, a pomysłodawcą takiego ruchu był Bakero.

Gdy do władzy wrócił Joan Laporta, to Jose Maria Bakero został szefem skautingu krajowego. Łączy te obowiązki z obserwowaniem młodzieży. Poprzednik Laporty, czyli odchodzący w niesławie Josep Bartomeu, powierzał Baskowi tylko rolę obserwatora graczy wypożyczonych. Pod rządami Laporty Jose Mari awansował.

Zasługuje chyba na większe kompetencje, bo to on swego czasu negocjował transfer Pedriego z Las Palmas do Barcelony. Tę kwestię uzgadniali dyrektorzy sportowi klubów, przy czym Bask konsultował się jednocześnie z Tonim Otero, sekretarzem technicznym kanaryjskiego klubu. Obecnie Pedri jest kluczowym pomocnikiem Barcelony. A Luis Enrique uważa, iż jest jak Harry Potter, z kolei Xavi porównuje go do Andresa Iniesty.

Jose Mari Bakero ma więc ostatnio spore wyczucie przy ocenie zdolnej młodzieży. Nie wiadomo więc dlaczego praca w Polsce ocierała się o śmieszność. W Barcelonie sobie radził i nadal radzi. Futbol nigdy nie przestanie nas zadziwiać.


Bartłomiej Najtkowski
https://twitter.com/BNajtkowski

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej