Wymienienie wielu równie niepokornych, którzy strzelali tyle goli w XXI wieku, nie byłoby łatwym zadaniem. Eto'o imponował, ale nie zawsze był z nim spokój. Natura buntownika dawała często o sobie znać i kibice się irytowali. Także ci, których zachwycał strzeleckim instynktem. Zachwyt mieszał się wtedy z konsternacją obserwatorów.

Wziął odwet na Realu

Wiele zawdzięcza hiszpańskiej piłce. Mając 15 lat trafił do Realu Madryt. W latach 1997-2000 miał jednak w dorosłej drużynie tylko 3 mecze, nie strzelił gola. Tułał się więc po mniejszych klubach, bo był wypożyczany kolejno do Leganes, Espanyolu i Mallorki. Na Balearach znalazł wreszcie swoje miejsce na ziemi i tam się rozkręcił. W latach 2000-2004 rozegrał 120 spotkań i strzelił 48 goli.

Został jednak odrzucony przez Real, ale gdy zaczął strzelać jak na zawołanie w Mallorce, to zgłosiła się po niego Barcelona. Florentino Perez nie wiązał bowiem z nim nadziei. Twierdził, że Kameruńczykowi brakuje galaktycznego nazwiska. Piłkarz miał oczywiście mu to za złe i postrzegał bossa Realu jako osobistego wroga. Po wywalczeniu pierwszego trofeum w Barcelonie, krzyczał: "Madrid cabron saluda al campeon" (Rogacz z Madrytu kłania się mistrzowi). To było niepoprawne politycznie, ale to inne zachowanie gracza odbiło się szerokim echem i było szczególnie ważne.

Jako pierwszy przeciwko rasizmowi

Przy podpisywaniu kontraktu Eto'o zapewniał środowisko barcelonismo, że nie może obiecać 50 goli w sezonie, ale deklaruje, że będzie biegał jak czarny, by żyć jak biały. A kiedy potem robiło się wokół niego gorąco, to kwitował uwagi zdaniem: "Moim jedynym problemem jest to, że zawsze mówię to, co myślę".



W 2005 Real Saragossa grał z Barceloną, a on po strzeleniu gola zatańczył jak małpa, by tak wyrazić sprzeciw wobec rasizmu na trybunach. Rzucano więc w niego orzeszkami. Możliwe, że to tamta sytuacja doprowadziła do wzrostu napięcia rok później. Filip Kubiaczyk, autor książki "Historia, nacjonalizm i tożsamość. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii", był wtedy na trybunach i tak opisuje tamte okoliczności:

"Doskonale pamiętam emocje, jakie panowały wówczas na trybunach i gniew kibiców z Aragonii na demonstracyjną chęć zejścia z murawy Eto'o. Kameruńczyk nie wytrzymał ciągłego obrzucania go rasistowskimi wyzwiskami i pokazując sędziemu palcem na kolor swojej skóry, oświadczył, że nie będzie więcej grał w tym meczu i schodzi z murawy, kiwa palcem w geście niezgody i powtarza "Ja już więcej nie gram!" (Yo ya no juego mas). Tylko dzięki perswazji sędziego oraz zawodników obu drużyn ostatecznie pozostał na boisku. Kibiców z Aragonii interesowało wyłącznie to, że Eto'o chciał opuścić stadion, nie zauważyłem głosów, które piętnowały autorów obelg".

W tym samym roku doszło do kolejnego incydentu z Eto'o. Telewizyjne kamery zarejestrowały jak w meczu Athletiku Bilbao z Barceloną napastnik opluł Unaia Exposito. Trener Basków Javier Clemente powiedział po meczu, że ci, którzy plują, zeszli niedawno z drzewa. Później przeprosił i zapewniał, że nie oddziela wychowania czarnych i białych. Powiedział też, że on także czasami powinien wejść na drzewo. Starał się wybrnąć, łagodząc sytuację. Z kolei zawodnik Barcelony twierdził, że nie opluł rywala, a... jeśli do tego doszło, to przeprasza. Jedno jest pewne, to Samuel Eto'o przyczynił się do tego, że w Hiszpanii rozgorzała debata o walce z rasizmem. Miał odwagę, by już wtedy walczyć z tym, o czym obecnie jest głośno w LaLiga w związku z historiami dotyczącymi Viniciusa. Zaczęło się od Kameruńczyka, bo dopiero wtedy opinia publiczna zajęła się tym na poważnie.



Nieuwaga się opłaciła

Przed finałem Ligi Mistrzów 2008/09 Pep Guardiola puścił piłkarzom w szatni film zmontowany przez Santiego Pedro z muzyką z... "Gladiatora". Victor Valdes wspominał w biografii, że było już mało czasu na dokończenie przygotowań, piłkarze oczekiwali tylko ostatnich wskazówek, a tu taka niespodzianka. Zaskoczono ich tą projekcją. To były zmontowane zdjęcia z treningów, spotkań z całego sezonu, fotografie tych, którzy doznali kontuzji, obrazki z kibicami. Niektórzy nie mogli powstrzymać łez, jak twierdzi Valdes, a jeden z nich był niewzruszony. Ten pompatyczny film nie przyciągnął jego uwagi. Mowa o niepokornym, mającym swój świat Samuelu Eto'o. Ale to dobrze...

Odmienność postawy Kameruńczyka przydała się Barcelonie, bo choć drużyna miała być maksymalnie zmotywowana po obejrzeniu filmu, to zaczęła finał w Rzymie dziwnie przytłoczona. To Manchester narzucił warunki, Katalończycy zostali zepchnięci do głębokiej obrony. Trzy razy groźnie strzelał ówczesny as United, czyli Cristiano Ronaldo. Ale Barca odzyskała rezon w dziesiątej minucie spotkania. Wtedy do Eto'o zagrał Andres Iniesta, a napastnik zabawił się z Nemanją Vidiciem, by następnie strzelić gola na 1:0. Później powiedział: "Tylko Andres mógł mi tak wspaniale podać. Byłem w stanie od razu uciec obrońcy. Minąłem go, właściwie tylko odpowiednio układając ciało" - opisywał okoliczności, w jakich zdobył tę bramkę.

Chociaż wielu pamięta ten finał dzięki trafieniu Leo Messiego głową, po asyście obecnego trenera Xaviego Hernandeza, to Eto'o, jak to on, przypisał sobie zasługi, umniejszając te Argentyńczyka. "Wtedy to nie ja grałem w piłkę z Messim, tylko Messi ze mną" – krótko i na temat. Taka kontrowersyjna opinia, w przypadku gracza z Afryki, to była norma.

Hiszpanie liderami zamiast obcokrajowców

To był jednak łabędzi śpiew Eto'o w Barcelonie. Gdy Luis Aragones zdobył z kadrą tytuł mistrza Europy w 2008, mówiło się o zmianie myślenia także graczy Barcelony: Xaviego, Iniesty, Puyola.

W drużynie Franka Rijkaarda prym wiedli dotąd obcokrajowcy: Eto'o, Ronaldinho i Deco. To oni byli szefami. Pep Guardiola zmienił tę hierarchię. Warto jednak pamiętać, że Eto'o... cieszył się, gdy klub opuścili Ronaldinho i Deco, bo to byli jego wrogowie w szatni, zwolennicy Sandro Rosella. On był po stronie Joana Laporty, który zatrudnił Guardiolę. Kameruńczyk liczył naiwnie, że zyska status lidera.

Szamotanina owada

Stało się inaczej. Guardiola od razu skreślił Eto'o. Męczyli się potem razem, ale Kameruńczyk pomógł Pepowi wygrać Ligę Mistrzów. Taka ironia losu. Guardiola chciał jednak sprzedać krnąbrnego napastnika, bo myślał o innym z Afryki, Emmanuelu Adebayorze, który strzelał gole dla Arsenalu. Do tego transferu jednak nie doszło. Przez rok trzeba było jakoś sobie radzić z piłkarzem niechcianym. Warto jednak być uczciwym i przyznać, że Eto'o zrazu pracował intensywnie, by przezwyciężyć awersję trenera. Strzelił najwięcej goli w sparingach podczas przedsezonowych przygotowań. Ciekawe, że pierwszy zgrzyt między Pepem a Samuelem był w... Krakowie.

"Nie zamierzam niczego zmieniać w swoim stylu gry, bo to dzięki niemu zostałem królem strzelców ligi hiszpańskiej i wygrałem Ligę Mistrzów. Poza tym w moim wieku za późno na rewolucje" – te słowa padły po rewanżowym meczu Barcelony, który zakończył się zwycięstwem wiślaków, takim na otarcie łez. Później napięcie między panami eskalowało, bo Kameruńczyk przerwał nawet raz trenerowi przemowę, by użyć innych argumentów. Nie chciał też wykonać ćwiczenia na treningu, dostał więc reprymendę. Rozzłoszczony gracz odmówił udziału we wspólnej kolacji.

W książce "Barca. Złota dekada" czytamy: "Eto'o był dla Guardioli dziwnym, szamoczącym się owadem, który czegoś chce, ale sam dokładnie nie wie czego. Lepiej trzymać się odeń z daleka, ale też nie drażnić, bo może ukąsić. Dla Xaviego czy Iniesty, a nawet po części dla Messiego, Guardiola stał się guru. Dla Eto'o był co najwyżej szarlatanem niepotrzebnie komplikującym proste sprawy."

To nie mogło trwać za długo, więc po sezonie 2008/09 Eto'o przeniósł się do Interu, a w odwrotnym kierunku powędrował Zlatan Ibrahimović. Kameruńczyk postarał się o słodką zemstę na trenerze, który go nie chciał. Sezon 2009/10, półfinał Ligi Mistrzów, Inter-Barcelona, Guardiola kontra Mourinho i... Eto'o. 3:1 w pierwszym meczu w Mediolanie i 0:1 na Camp Nou, więc "zwycięska" porażka Włochów. Mourinho triumfalnie biegał po trawie. To było bardzo upokarzające dla Barcelony, że Eto'o i koledzy gratulowali sobie awansu do finału na ich boisku. Portugalczyk i Kameruńczyk, odrzuceni niegdyś, mieli schadenfreude.

Kuriozum w Dagestanie

W Interze Eto'o grał w latach 2009-2011. Potem stał się symbolem dziwnego tworu w Dagestanie. Mowa o Anży Machaczkała. Był najlepiej opłacanym piłkarzem na świecie, ale po trzech latach klub upadł, mimo ogromnych aspiracji Sulejmana Kerimowa. Oligarcha w końcu się wycofał. W sierpniu 2022 Anży straciło profesjonalną licencję.

Gdy Kerimow, który zbił fortunę na ropie, gazie i metalach szlachetnych, sprowadził do klubu podstarzałego Roberto Carlosa, to nie było nic nadzwyczajnego. Oceniano ten transfer jako odcinanie kuponów przez Brazylijczyka. Natomiast pozyskanie Samuela Eto’o, gracza Interu Mediolan, któremu dano gażę na poziomie 20 mln euro rocznie, to było już coś szokującego. Kerimow wymyślił sobie niezły gwiazdozbiór, bo sprowadził uznanych w Europie, mowa o Eto’o, Willianie, Traore, Lassanie Diarrze, Kokorinie, Żirkowie, Denisowie. To było kuriozum, bo drużyna trenowała w Moskwie, a swój stadion, oddalony 2000 km od stolicy Rosji, odwiedzała tylko podczas meczów u siebie, w Dagestanie.

Rojenia o Messim

Budżet klubu w 2012 roku wynosił aż 180 mln dolarów. Kerimow miał wielkie plany. Obiecywał, że za 200 mln wybuduje w Machaczkale nowoczesny stadion na 40 tysięcy widzów. Roberto Carlos przebąkiwał o sprowadzeniu... Leo Messiego do Dagestanu. To była tylko sfera marzeń. Anży musiało wyprzedać słono opłacanych piłkarzy, zmienić filozofię o 180 stopni, przenieść uwagę na szkółkę piłkarską i zmniejszyć budżet o 100 mln dol.

 

Exodus i przeprowadzka do Anglii

Latem 2013 przyszedł kryzys i nastąpił exodus. Odszedł trener obieżyświat Hiddink, a także 14 piłkarzy. Eto'o przeniósł się do Anglii. W Chelsea miał okazję znowu współpracować z Jose Mourinho, a później grał jeszcze w Evertonie. To już był jednak cień wielkiego piłkarza sprzed lat. Można zaryzykować nawet tezę, że ten łowca goli skończył się w Interze. W zachodnim Londynie miał jeszcze momenty. Ostatnim poważnym klubem w karierze była Sampdoria, strzelił dwa gole w osiemnastu meczach. To było znamienne. Trzy lata spędził jeszcze w Turcji, a pożegnał się jako piłkarz w Katarze, w 2019.

Teraz prezesura w kraju

Wrócił do futbolu jako prezes kameruńskiej federacji i na dzień dobry zorganizował Puchar Narodów Afryki w styczniu 2022. Początkowo było smutno, bo wrzucono bombę do szkoły w Kamerunie i społeczeństwo się przeraziło. Wymyślono więc maskotkę turnieju w... kamizelce kuloodpornej. Obawiano się bowiem, że celem ekstremistów mogą być piłkarze.

Beztroska prezesa

Tuż przed PNA Samuel Eto'o bawił na Majorce, bo akurat grały tam dwie jego byłe drużyny – miejscowy zespół z Barceloną. Szef afrykańskiej konfederacji (CAF) zapewniał jednak prezydenta kraju, że wszystko jest pod kontrolą, choć szybko rozprzestrzeniał się kolejny wariant koronawirusa – Omikron. Organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka proponowały więc, by w styczniu nie grać, albo grać, ale na pewno nie w zachodniej części kraju.

Ostatecznie, mimo beztroski Eto'o, PNA przebiegł bez aktów agresji, w dobrej atmosferze, więc turniej może zapisać sobie po stronie sukcesów.

Adam Musialik, znawca futbolu Czarnego Lądu, dodaje:

"Samuel Eto'o pełni funkcję prezesa federacji Kamerunu od grudnia 2021 roku. W walce o to stanowisko pokonał walczącego o kolejną kadencję Seidou Njoyę. Wynik głosowania wyniósł 43:31 dla byłego napastnika Barcelony. Pierwszym dużym wyzwaniem dla nowego szefa był Puchar Narodów Afryki, który ledwie miesiąc później odbywał się właśnie w Kamerunie. Gospodarze oczywiście liczyli, że odniosą zwycięstwo na ojczystej ziemi, ale ostatecznie z trudem wydarli "tylko" brązowy medal. Na mundial Nieposkromione Lwy awansowały po dwumeczu z Algierią w fazie play-off.

Według drużyny z północy Afryki na rozstrzygnięciu zaważyły błędy sędziego i żądali powtórzenia rewanżu. Tak się jednak nie stało, a Eto'o z kadrą mógł bukować lot do Kataru. Tam doszło do pozaboiskowego skandalu z jego udziałem, gdy zaatakował jednego z algierskich dziennikarzy, który prowokował go wypominając, ich zdaniem "kupiony" awans. Później prezes musiał przepraszać za swoje skandaliczne zachowanie i utratę panowania nad sobą. Ostatecznie wyszedł z inicjatywą zażegnania sporu, odwiedzając niedawno federację Lisów Pustyni.

Ponadto, zgodnie z zapowiedziami z kampanii wyborczej, wdrożył nowy system weryfikacji wieku zawodników, w celu zminimalizowania liczby oszustw. Efekt? Kamerun nie mógł wystawić drużyny w kwalifikacjach Pucharu Narodów Afryki U-17, gdyż ze zgrupowania, za manipulacje w dokumentach, wyrzucono aż 21 z 30 powołanych. Wielu kibiców ma natomiast pretensje, że Eto'o nadal nie zwolnił Rigoberta Songa z posady selekcjonera dorosłej reprezentacji. Zarzuca mu się, że trzyma "po znajomości" na tak ważnym stanowisku swojego kolegę, którego zna jeszcze z boiska. Rzeczywiście jest to dość zastanawiające, zważywszy na średnie wyniki kadry, ale przede wszystkim brak określonego stylu i pomysłu na grę. Wygrana na mundialu z Brazylią to paradoksalnie trochę za mało" - komentuje ekspert.

Jaki wniosek? Lata mijają, świat się zmienia, a Samuel Eto'o jest taki sam, buntowniczy, niespokojny. Czy jest piłkarzem, czy prezesem, rola nie ma żadnego znaczenia. Charakter pozostaje ten sam.

Bartłomiej Najtkowski
https://twitter.com/BNajtkowski

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej