Pokazywał kolegom na tablicy, jak trzeba grać. Wyręczał Arsene'a Wengera i... analitycznym umysłem ujął Pepa Guardiolę. A jak zaczynał?

Urodził się w San Sebastian, ale początki w Kraju Basków nie były łatwe. Mikel to wychowanek Antiguoko . Tam grał z Xabim Alonso i choć drużyna miała umowę z Athletikiem Bilbao (tam trafiali często jej gracze), marzył o Realu z rodzinnego miasta. Na próżno, bo zagrał w Sociedad dopiero w sezonie 2004/2005. Ale wpadł w oko szperaczom z... Barcelony.

Barcelońska nostalgia

Zaadaptował się tam, ale... po 36 miesiącach w rezerwach mu chwilowo "podziękowano". Spędził tam łącznie pięć lat, uwzględniając dwa wcześniejsze w drużynie młodzieżowej, ale gdy poczuł się jak u siebie został wypożyczony do PSG. Do Katalonii już nie wrócił.

https://www.youtube.com/watch?time_continue=180&v=nXh0kNhhjKE&embeds_euri=https%3A%2F%2Fsport.tvp.pl%2F&source_ve_path=MjM4NTE&feature=emb_title

Może to swoisty paradoks, bo wspomina tamten etap w karierze z nostalgią. To tam został ukształtowany, miał obycie, zetknął bowiem się z inną, rozwiniętą kulturą piłkarską.

Trenował wszak w La Masii, czyli fabryce talentów, a to był piłkarski uniwersytet. Podpatrywał też świetnych na treningach i w meczach. Przyznał, że z fascynacją przyglądał się grze Michaela Laudrupa, Pepa Guardioli, Romario, Ronalda Koemana, Christo Stoiczkowa i Ronaldo Nazario. Chciał być wtedy taki jak oni. Zdawał sobie jednak sprawę, że to wytrawni gracze. W tym, co robili z piłką, widział nawet sztukę.

W Barcelonie dzielił pokój z Pepe Reiną, a zetknął się też z Andresem Iniestą i Carlesem Puyolem. Teraz ma już taką renomę, że w Katalonii sobie o nim przypomnieli. Poczytny dziennik "Sport" donosił swego czasu, że Arteta może być następcą Xaviego Hernandeza, oczywiście nie tak szybko, ale gdy cykl się zakończy i potrzebny będzie ktoś z nowymi pomysłami.

Mało tego, dwa lata temu w radiu RAC1, jeszcze w trakcie kampanii wyborczej, pojawiły się rewelacje, że potencjalny i późniejszy zwycięzca Joan Laporta mógłby po zwolnieniu ówczesnego trenera Ronalda Koemana zatrudnić właśnie Artetę. Stało się inaczej, ale nawet te pogłoski dają dużo do myślenia.

Beztroska w Paryżu

Wracając do kariery piłkarskiej, to po Barcelonie było PSG. Tam Arteta, który nie bez racji jest odbierany jako stonowany, chłodny i pozbawiony luzu jajogłowy, miał błogi czas.
Było wesoło, bo szalał w towarzystwie Ronaldinho, czyli wodzireja, ale też Anelki, Ochoczy i... Pochettino . To była beztroska, Arteta wspominał, że nikt ich nie kontrolował.

https://www.youtube.com/watch?v=KRvTXv6Gk9c

Wyspiarski rygor

Przenosiny na Wyspy Brytyjskie nauczyły go dyscypliny. Tam rygor był już duży. Hiszpan rozpoczął w Szkocji, związał się z Rangers F.C. W Glasgow miał kłopoty komunikacyjne, bo szkocki akcent był utrudnieniem.

Wziął się do pracy. Już wtedy imponował inteligencją i znakomitą pamięcią. Lekcje w szkole językowej pozwoliły mu dogadywać się powoli z miejscowymi. A siostra, która mu towarzyszyła, dostała nawet pracę w BBC.

Wspominał po latach, że spotkania ze znajomymi, których zapraszali do domu, pozwalały im poczuć się tam jak w swoim kraju. Miał wyjątkowy talent językowy! Włada dziś, co oczywiste z racji pochodzenia, hiszpańskim, baskijskim, ale też katalońskim, francuskim, angielskim, portugalskim (dzięki przyjaźni z Nuno Valente w Evertonie) oraz włoskim.

Nie bał się Wengera

Musiał zostać trenerem, skoro dawał wskazówki taktyczne kolegom jeszcze jako gracz Arsenalu. Choć były to czasy surowego bossa, Arsene'a Wengera, to Mikel miał odwagę stanąć przy tablicy i przesuwać magnesy.

Po pierwszej połowie meczów przekazywał wnioski drużynie, a po ich zakończeniu nie odzywał się za chętnie, bo wolał szybko wejść do pokoju trenera, by omówić kwestie taktyczne i wnikliwie podsumować mecz. 11 lat w Anglii jako piłkarz, od 2005 roku, gdy przeszedł do Evertonu, to czas, który pozwolił mu poznać tamtejszy futbol od podszewki.

Nie dziwi więc, że tam został i zaczął pracę jako trener. To był zaszczyt, że z propozycją współpracy zgłosił się Pep Guardiola, którego jako młody gracz podziwiał. Zniecierpliwiony wizjoner czekał aż Arteta zakończy karierę, bo bardzo mu na nim zależało...

Mądry sąsiad

W 2012 roku Pep zadzwonił do brata. Zastanawiali się akurat nad specyfiką gry Chelsea, atutami i mankamentami tej drużyny. Brat Pere zaproponował mu... rozmowę z sąsiadem, którym był Mikel Arteta. Guardiola zapisał numer przyszłego asystenta i obiecał sobie, że gdy rodak zakończy karierę, to poważnie porozmawiają o przyszłości.

Po trzech latach doszło w Lidze Mistrzów do konfrontacji Arsenalu z Bayernem Monachium prowadzonym przez Guardiolę. Niemcy byli bezwzględni i wygrali u siebie 5:1, To wtedy jednak Pep podszedł do załamanego Artety i uciął sobie z nim pogawędkę. Wybiegał myślami w przyszłość, bo w następnym sezonie miał zostać trenerem City. Wiedział, że to prawdopodobnie ostatni sezon Artety - piłkarza i chciał namówić Mikela do współpracy.

Udało się. Przez trzy lata wygrali sporo, a ich wspólny dorobek to: dwa tytuły mistrzowskie, dwa finały Pucharu Anglii. Był jeszcze w triumf w meczu o Tarczę Wspólnoty. Arteta ujął Guardiolę tym, że nie bał się opinii, a przecież miał do czynienia z trenerem uznawanym za jednego z najlepszych w historii piłki nożnej. Bask też obsesyjnie myślał o futbolu i obaj dążyli do perfekcji. To ich połączyło...

https://www.youtube.com/watch?v=3TSfdSWhK-g

Obsesja Artety

Mikel zapełniał dom taktycznymi schematami. Z relacji "The Athletic" wynika, że lubił rysować także w gabinecie Guardioli. To były różne warianty ustawienia i schematy rozegrania akcji. Pep rozpromieniał się, bo wiedział, że trafił na kompetentnego maniaka, który nie jest lizusem. Przeciwnie, to niezwykle twórczy i polemiczny fachowiec.

Żona Artety mieszkała z synami w Los Angeles, więc potrzebny był mu ktoś do towarzystwa w Manchesterze. Zapraszał, jak dawniej z siostrą, znajomych. Goście byli często zaskoczeni, widząc dookoła rysunki taktyczne i słuchając Mikela w amoku. Przekonywał zaproszonych, że utrzymywanie się przy piłce sprawia, iż rywale tracą nerwy i wtedy grają z większą agresją. Opuszczają pozycje, chcąc ją odzyskać, co odkrywa przestrzenie do gry. Według jego filozofii cierpliwość to miara wielkości piłkarza.

Dobitnie obsesji Artety dowiodła pewna sytuacja ze... szpitala. Wtedy był jeszcze piłkarzem, a żona kilka godzin wcześniej urodziła dziecko. Mikel też leżał, był podłączony kablami do specjalnej aparatury. Później tłumaczył, że musiał pamiętać o zabiegu fizjoterapeutycznym z uwagi na kontuzję kolona. Po latach był to już tylko powód do żartów w rodzinie, ale wtedy żona miała mu za złe, że nie zrezygnował z rehabilitacji i nie powitał syna na świecie.

Pociąg do Arsenalu i cezura

Guardiola widział w Artecie następcę w City. Nie sądził, że to asystent jako pierwszy opuści pokład. A gdy już do tego doszło, to Pep żartował, że zawsze po golach dla MC asystent reagował ekspresyjnie, skakał, a bywało, że szalał z radości. Tylko mecze z Arsenalem jakoś go mitygowały. Guardiola cieszył się po strzeleniu gola, a on siedział zasępiony.

Arteta jest trenerem Arsenalu od 2019 roku. Kiedyś dał do zrozumienia, że chętnie widziałby w otoczeniu Arsene'a Wengera jako mentora, doradcę, prawą rękę głównego trenera. Ten jednak pracuje w FIFA, ma dość obowiązków, ale gdy swego czasu odwiedził Emirates Stadium, by kibicować drużynie, której jest żywą legendą, to pękał z dumy. Arsenal prowadzony przez byłego zawodnika ma znów pasję i pomysły na grę. Ten sezon będzie przełomowy dla Artety. Nawet niedawne, nieoczekiwane odpadnięcie z Ligi Europy nie pogorszy gwałtownie nastrojów w północnym Londynie, zważywszy na to, że priorytetem jest odzyskanie prymatu w kraju po wielu latach posuchy.

Pep Guardiola, może w emocjach, stwierdził po porażce w derbach miasta, że Manchester City nie ma już szans na obronę tytułu mistrza i... nie szkodzi, bo już wygrał wystarczająco dużo. Być może chciał w ten sposób wywrzeć presję na liderze z Londynu. W każdym razie pokazuje to, jak gra Arsenal. Nawet zadyszka w tym roku nie przeszkodziła na tyle, by stracić przodownictwo w lidze.

Stanowczy i... wyrozumiały

Arteta zwykł mawiać, że wymaga od piłkarzy... 120-procentowego zaangażowania! Nie miał oporów, by pozbyć się Pierre'a Emericka Aubameyanga. Niezdyscyplinowany Gabończyk strzelał gole, ale nie uznawał rygorów i został skreślony przez trenera. A potem Granit Xhaka miał obawy, że podzieli los piłkarza z Afryki. Zdziwił się...

Powodem niezgody w relacjach Xhaki z kibicami było zachowanie z października 2019. Wtedy sfrustrowany pomocnik bardzo wolno opuszczał boisko, prowokując do buczenia. A później zdradził, jak to dokładnie wyglądało i jak zareagował Arteta:
"Rozmawiałem wtedy z żoną. Zdecydowaliśmy, że opuścimy Londyn. Byłem gotowy, by pożegnać się z Mikelem, po czym miałem jechać na lotnisko. Nie wyobrażałem sobie, że zmienię decyzję. Mikel zaczął jednak dyskutować. Opowiedział mi, jak ważną stanowię część projektu. Był naprawdę życzliwy, uczciwy i bezpośredni".

Arteta nie waha się jednak tak za często i chętnie wyrzuca "zgniłe jabłka". Aubameyang musiał przenieść się do Barcelony, ale również Mesut Oezil, bez wątpienia błyskotliwy gracz, jednak bez woli walki, został skreślony, podobnie jak Shkodran Mustafi i David Luiz

Kiwior kaprysem?

Mikel wymyślił Arsenal na nowo. Często zaskakuje, jak choćby ostatnio, gdy wydał ponad 20 mln na środkowego obrońcę Jakuba Kiwiora ku zdumieniu wielu ekspertów. Chciał lewonożnego na tej pozycji i jego życzenie zostało spełnione przez władze klubu.

Na razie opoką jest duet stoperów Saliba-Gabriel. Ten pierwszy trafił do Arsenalu w 2019, ale był wypożyczany do francuskich klubów. Teraz można nazwać go pewniakiem, bo trener jest cierpliwy.

https://www.youtube.com/watch?v=QT4t2cKzwlQ

Arsenal według Artety

Często mówi się i pisze o romantycznym Arsenalu. Trudno to kwestionować, ale miejmy na uwadze, że Arteta wydał na transfery ok. 400 milionów. Thomas Partey, Ben White i Gabriel Jesus kosztowali 150 milionów. White w Brighton zwykle był środkowym obrońcą, za to w Londynie gra po prawej stronie i daje radę. A kosztował 50 mln, co przyjęto ze zdumieniem. Arteta znów miał rację.

Najwięcej pochwał zbiera jednak lewy obrońca Ołeksandr Zinczenko. Ukrainiec stał się ważnym elementem układanki. To lewy obrońca tylko na papierze. Eksperci zachwycają się jego tzw. heatmapami, które pokazują, jak porusza się po boisku. Bywało, że schodził do środka, do rozegrania, ale to jeszcze nic nadzwyczajnego. W końcu takie rozwiązania od dawna, być może po konsultacjach z Artetą, stosuje Guardiola. Zdarzyło się i tak, że Zinczenko w przesuwał się już nawet na... szpicę. To novum w grze bocznego obrońcy.

W destrukcji nieoceniony jest Thomas Partey, który gra twardo, nieustępliwie i... pozwala błyszczeć innym. Gwarantuje stabilność drugiej linii, a jego regularne odbiory umożliwiają przejście do frontalnego ataku. Partey umie też kopnąć mocno z daleka na bramkę rywali. Z kolei Xhaka wspomaga linię pomocy, ma zarówno zadania defensywne, jak i ofensywne. A najbardziej kreatywnym graczem jest Martin Odegaard, który ma ogromne zaufanie Artety. Dostał opaskę kapitana, bo taka była decyzja trenera. Norweg jest rozgrywającym, który umie złamać schemat, a gdy dostał wsparcie, którego nie miał w Realu Madryt, stał się niekwestionowanym liderem.

W przedniej formacji Arsenalu ważna jest gra skrzydłowych. Gabriel Martinelli to Brazylijczyk, który w reprezentacji co prawda ma niższe notowania niż Vinicius Junior, ale w Arsenalu wywalczył mocną pozycję. A obsadzający prawą flankę Bukayo Saka to błyskotliwy Anglik, który był załamany po przegranym finale EURO 2020. Wylała się na niego fala hejtu, dała o sobie znać nienawiść na tle rasowym. Menedżer zadbał, by odzyskał równowagę i teraz nie ma śladu po tamtych bulwersujących zdarzeniach. Saka gra z zadziwiającą swobodą i fantazją.

W tym sezonie bywało już tak, że Arsenal musiał radzić sobie bez Gabriela Jesusa, starego znajomego Artety z Manchesteru City. To napastnik wszędobylski, który może grać też na skrzydle. A taki profil odpowiada Hiszpanowi. Zastępował go udanie Nketiah, Arsenal stosował też wariant z "fałszywą dziewiątką", co było możliwe dzięki sprowadzeniu Leandro Trossarda z Brighton. W meczu z Fulham, w którym Belg miał trzy asysty już po pierwszej połowie, tercet ataku tworzyli on, Martinelli i Saka.

Arteta dał się poznać jako trener, który umie załatać lukę po kluczowych graczach. Kibice Arsenalu byli choćby zaniepokojeni, gdy wypadł Partey, będący spoiwem obrony i pomocy. Ale jego miejsce zajął Jorginho, sprowadzony trochę z konieczności.

Mikel ma najmłodszą drużynę w lidze, ale zespół jest zgrany, bo młodzi rozwijają się harmonijnie w otoczeniu nielicznej, ale ważnej starszyzny. Arteta hołduje zasadzie: w młodości siła. Kolejny dowód? 20-letni Gabri Veiga, który zachwyca w Celcie Vigo, spychając nieraz w cień Iago Aspasa, to ofensywny pomocnik, o którym "Marca" pisze: "W nowym roku włączył tryb golden boya i nadal w nim pracuje. Jeśli nie obniży poziomu, to po prostu zdobędzie tę nagrodę za rok 2023". W kwietniu zmieni sobie menedżera, będzie nim wpływowy Pini Zahavi. Arsenal chce wyłowić kolejną perełkę, której na razie dobrze nie zna wielu kibiców, bo Celta nie gra w europejskich pucharach. Veiga dotąd czarował głównie fanów LaLiga, ale Arteta obserwuje...

Hiszpan to tytan pracy, który myśli o futbolu 24 godziny na dobę, odsuwając na bok nawet sprawy rodzinne. Może doczeka się mistrzostwa Anglii? Nawet postronni mu kibicują, bo jego drużyna to pochwała młodości i widowiskowego futbolu. A życzliwi liczą, że ten feralny od lat Arsenal w końcu wygra z dręczącym go tak długo pechem...

https://www.youtube.com/watch?v=91ydQ3DEtlA

Bartłomiej Najtkowski
https://twitter.com/BNajtkowski

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej