Urodził się 1 czerwca 1970 jako Panayotis Alexander w grecko-amerykańskiej rodzinie. Dla ułatwienia mówiono do niego Alexi i tak zostało do dziś. W domu nie brakowało książek i intelektualnego fermentu, wszak ojciec Demetrios wykładał na uczelni, a matka Anne Harding Woodworth robiła karierę literacką, tworząc prozę i poezję. 

Ich syn szybko nauczył się greckiego i co naturalne w takim otoczeniu był ciekawy świata. Mimo że postawił na sport, to nauczył się z czasem hiszpańskiego i włoskiego, by ułatwić sobie wojaże po świecie.

Futbol i muzyka, czyli dwie pasje 

Zanim poznał go świat jako piłkarza, jeszcze w college'u występował w zespole "The Gypsies". Łączył grę na gitarze z wokalem. Z kolegami wydał trzy albumy muzyczne, w tym: "Woodland" i "Jet Lag" (ten drugi podczas mundialu 1994), a później jeszcze solowo kolejne dwa: "Ginger" i "Goodnight Moon" (1998, gdy już był znanym graczem).



Wizerunek miał idealny, by zostać niepokornym, ekscentrycznym rockmanem, ale dziś to tylko ciekawostka w jego życiorysie. Tylko hobbystycznie kontynuował tę aktywność, gdy grał już w piłkę na wysokim poziomie. 

Na boisku obrońca, na tafli napastnik 

Miał dobre warunki fizyczne, ale... nie urodził się w Europie, tylko w USA. Może dlatego zainteresował się piłką dość późno, bo mając 11 lat. Późno, ale nie za późno, tak można to skwitować, zważywszy, że wyróżniał się już w licealnej drużynie. Ale jak napisał na stronie retrofutbol.pl Jakub Kędzior, jego pasją był także inny sport:

"Równolegle z futbolem uprawiał także hokej na lodzie. Jako kapitan zespołu w 1987 roku, został nawet nominowany do draftu w  Ontario Hockey League, jednej z trzech najważniejszych lig juniorskich w Kanadzie. Nie został ostatecznie wybrany do żadnej z ekip. Kiedy rozpoczął studia na Uniwersytecie Stanowym w New Jersey, dalej uprawiał równocześnie obie te dyscypliny. Na boisku piłkarskim wcielał się w obrońcę i przerywał ataki rywali, natomiast na hokejowej tafli był niezwykle skutecznym napastnikiem, najlepiej punktującym graczem swojej drużyny".

Niepewność po IO w Barcelonie 

Chociaż rodzice, stale zgłębiający wiedzę, mieli pewnie w planach, by Alexi poświęcił się edukacji, to piłka stanęła na przeszkodzie. Powołanie do reprezentacji oznaczało koniec studiów, ale syn nie zawiódł bliskich, gdyż po ponad dwóch dekadach wrócił na uczelnię i uzyskał tytuł magistra języka angielskiego. A trochę przy okazji, by mieć dodatkową satysfakcję z racji zainteresowań, zrobił fakultet z... muzyki.

Wtedy, gdy przerywał edukację, powód był jeden: IO w Barcelonie w 1992. Po tym turnieju bił się często z myślami, bo rzucił naukę, a w kadrze olimpijskiej furory nie zrobił. Jeden, 45-minutowy występ przeciwko... Polsce to cały udział w tej imprezie. Nasi sprawili wtedy sensację, docierając do finału, a Amerykanie nie spełnili oczekiwań. O dziwo, mimo tamtego zawodu, Alexi był na testach w Arsenalu, ale... przez Londyn tylko przemknął.

Bez długich włosów i brody 

Przełom nastąpił po dwóch latach. Bora Milutinovic, selekcjoner USA, powołał go na mundial organizowany w tym kraju. Chociaż relacje panów zaczęły się od zgrzytu. Trener nie tolerował ekstrawagancji (później okaże się, że to był blef) i zażądał, by Lalas ściął włosy, zgolił brodę i włożył wszystko do... torby. 

Obrońca wykonał polecenie, a Milutinovic pozostawił to bez komentarza. To była tylko gra, sprawdzenie, czy piłkarz jest gotowy do poświęceń w kadrze. Do tego zdarzenia doszło 1,5 roku przed finałami, więc podczas światowego czempionatu wrócił do poprzedniego wyglądu. Abstrahując nieco od mundialu, to warto przypomnieć, że przed jednym z meczów z Meksykiem kibice z Ameryki Centralnej zrobili lalkę voodoo z jego podobizną, schlebiając chyba piłkarzowi. 

Pierwszy Amerykanin w lidze włoskiej 

W 1994 podpisał kontrakt z Padwą i tym samym został pierwszym Amerykaninem, który trafił do Serie A. Ale świat usłyszał o nim dopiero podczas mundialu. Wtedy Amerykanie zaskakiwali, wyszli z grupy, pokonując arcymocną Kolumbię (w eliminacjach rozbiła na wyjeździe Argentynę 5:0), zremisowali ze Szwajcarią i przegrali z Rumunią. Symbolem ich dzielnej postawy był mecz z Brazylią w fazie pucharowej turnieju, starcie z późniejszym mistrzem świata. Walczyli, a przegrali tylko 0:1. 

Jak Lalas i spółka popularyzowali futbol 

Kadra USA zaskarbiła sobie sympatię rodaków, którzy dopiero uczyli się futbolu. Można spotkać się nawet z tezą, że drużyna z Alexim Lalasem, ale też Claudio Reyną, Tonym Meolem, Tabem Ramosem i Cobim Jonesem ma największe zasługi w popularyzacji piłki nożnej za Wielką Wodą. Mecze na Rose Bowl w Pasadenie gromadziły bowiem nawet ponad 90 tysięcy... 


Cały naród z zapartym tchem i popcornem w rękach oglądał mecze w... coś, czego do końca nie rozumieliśmy. Przecież nikt z nas nie znał zasad – opowiadał z ujmującą szczerością ówczesny amerykański prezydent Bill Clinton

Te realia mogą dziś zdumiewać. Przecież wtedy w USA nie było ligi, a reprezentanci tego kraju mieli tylko... dwuletnie zgrupowanie w Mission Viejo w Kalifornii. W zagranicznych klubach występowało tylko siedmiu. 

Niektórzy ironizowali, że organizacja mundialu w USA przypominała mistrzostwa w narciarstwie zaplanowane w Afryce. A jednak, tamte finały MŚ były organizacyjnym i sportowym sukcesem. Piłkarze USA grali ciekawie, łącząc dyscyplinę taktyczną z futbolem, będącym syntezą europejskiej piłki i południowoamerykańskiej fantazji.

To był cudowny turniej. Nigdy wcześniej i nigdy później nie przeżyłem tak pięknych chwil. Graliśmy świetnie, niosła nas publiczność, staliśmy się bohaterami narodowymi – ekscytował się Lalas po mundialu.

Tęsknota za ojczyzną

Po niezwykle barwnym i do dziś wspominanym z sentymentem turnieju grał we Włoszech. To były dwa sezony, 44 mecze w Serie A i 2 bramki. Niewiele, ale pamiętajmy, że był obrońcą. Warto dodać, że gole wbił renomowanym drużynom z Mediolanu. A więc jeśli już strzelał, to wielkim...

Po mundialu, także dzięki niemu, w USA przyszła moda na futbol. MLS zapowiadała się ciekawie, więc wrócił do kraju w 1996. Miał wtedy 26 lat i... interesowały się nim kluby z Włoch oraz Francji. Wprawdzie przeciętne, ale jednak... 

Kolekcjoner zaszczytów 

Lalas zdradził, że źle czuje się za granicą, woli życie w USA. Grał tam do 2004. Karierę zakończył mając 34 lata. Ostatnim klubem było Los Angeles Galaxy, a wrócił tam jako dyrektor sportowy, by współpracować z... Davidem Beckhamem. W tej roli spełniał się też w San Jose Earthquakes i New York Red Bulls. Jego doświadczenie wyniesione z boisk było cenne. Abstrahując od piłki klubowej, dodajmy, że to 96-krotny reprezentant USA. To robi wrażenie. 

Co więcej, w 1995 został wybrany najlepszym amerykańskim piłkarzem i najlepszym graczem reprezentacji, a w 2006 dołączył do Galerii Sław w USA. 

Po latach zrozumiał znaczenie polityki w futbolu   

Po porażce mieliśmy poczucie olbrzymiego wstydu –powiedział Alexi Lalas po słynnym meczu USA-Iran.

21 czerwca 1998 roku w Lyonie był ten mecz uznawany do dziś za jeden z najbardziej "politycznych" w historii futbolu. Po rewolucji 1979 roku, gdy od władzy został odsunięty proamerykański szach Reza Pahlavi, Iran określał USA mianem "Wielkiego Szatana", a okrzyki "Śmierć Ameryce" były na porządku dziennym. Gospodarzem meczu MŚ we Francji w 1998 byli Amerykanie. Pisał o tym tak Leszek Jarosz:

"Persowie w trakcie powitania mieli podchodzić do Amerykanów i podawać ręce. Z Teheranu przyszło polecenie: nie możecie tego zrobić, to Amerykanie mają maszerować przed wami. Tak instruował graczy przywódca duchowy Iranu ajatollah Ali Chamenei. By uniknąć skandalu, po rozmowach z FIFA, drużyny ustaliły, że to Iran zostanie na miejscu, a Amerykanie będą kolejno podchodzić.

Przed meczem Persowie zaskoczyli chyba wszystkich. Piłkarze wnieśli dla każdego zawodnika USA białe kwiaty (w Iranie symbol pokoju). To rozładowało atmosferę, a pozowanie do wspólnego zdjęcia było jedną z piękniejszych chwil turnieju we Francji.

Iran wygrał 2:1 i wyeliminował USA z turnieju. "Wielki Szatan wraca do domu upokorzony” – napisała wówczas agencja AP. Amerykanie byli bowiem pewni zwycięstwa, bo Iran wydawał się słabą drużyną. Trzy słupki, poprzeczka i kilkanaście dobrych sytuacji USA na nic się jednak zdało wobec goli Estilego i Mahdaviki" – tak przedstawił przebieg zdarzeń Jarosz, dodając, że po meczu wróciła wojenna retoryka.

Tak się złożyło, że podczas mundialu w Katarze znowu doszło do spotkania USA-Iran. 

Zrozumienie znaczenia tego meczu nie tylko z perspektywy sportowej, ale właśnie kulturowej, ma kluczowe znaczenie dla Stanów Zjednoczonych.  Nie sądzę, że mieliśmy wtedy pojęcie, jak ważny to był mecz dla Iranu. Myślę, że celowo próbowaliśmy bagatelizować wiele pozasportowych rzeczy – komentował z refleksją Lalas. 

Amerykanie zwyciężyli i grali dalej, na szczęście i tym razem obyło się bez poważnych ekscesów.

Komentator i reformator

Przywołana powyżej wypowiedź Lalasa przed meczem USA-Iran odbiła się szerokim echem, bo były ekscentryczny obrońca o imponujących warunkach (191 cm wzrostu) jest obecnie ekspertem w telewizji FOX. Jego obraz zmienił się radykalnie. Teraz wydaje się bardziej stonowany, ale wyrażając opinie, bywa też dosadny. Swego czasu wypowiadał się nawet o Robercie Lewandowskim (wtedy graczu Bayernu) dla PAP:

Uważam niestety, że Robert, mimo pobicia rekordu Muellera, wciąż bywa niedoceniany. Może nie ma błyskotliwości Leo Messiego, osobowości Cristiano Ronaldo, młodości Erlinga Haalanda, ale jednocześnie nie ma klubu, który nie chciałby go mieć w swoim składzie – przyznał w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Te słowa okazały się prorocze, bo to odradzająca się Barcelona uznała, iż Polak może być pomysłem na gole. 

Lalas to nie tylko komentator, bo niegdyś przedstawił nawet propozycje reformy futbolu. Oto one:

- większe bramki,

- dwa punkty za gola zza pola karnego,

- zamiast rzutów karnych konkurs strzałów po biegu z piłką przez 35 jardów (to około 32 metry),

- możliwość wznawiania gry z autu nogą,

- wzorowana na hokeju "ławka kar" dla piłkarzy,

- spalone jedynie od 32. metra przed bramką,

- każdy kontakt ręki z piłką to przewinienie.

Ekstrawagancka fryzura, częste zamienianie się w rockmana, ale też szerokie horyzonty, gra w piłkę na wysokim poziomie i zarażenie Amerykanów pasją do futbolu. A teraz chłodna, merytoryczna rola eksperta... 

Alexi Lalas to z całą pewnością jedna z najbarwniejszych postaci w historii futbolu.

Bartłomiej Najtkowski
https://twitter.com/BNajtkowski

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej