Ojciec zaraził go sportem, ale mały Fabien nie poszedł w ślady taty, wielokrotnego reprezentanta Francji w rugby. Tylko 180 cm wzrostu było przeszkodą. Wprawdzie początkowo był nawet chętny, by nawiązać do tego, co osiągnął Alain, ćwiczył w lokalnym klubie rugby. Tata jednak nie naciskał, nie wywierał presji. Syn podjął decyzję, wybrał piłkę nożną. 

Od obrońcy do słabego psychicznie bramkarza 

Najpierw grał jako obrońca, ale z czasem przeniósł się między słupki i tam już pozostał. Pierwszy ważny punkt w CV to gra w Tuluzie po skończeniu 15 lat. Szybko piął się. Zaczęło się od triumfów w piłce młodzieżowej, by w 1990 terminować w dorosłej drużynie. Wrzesień 1991 to czas debiutu w Ligue 1.

Nie miał silnej osobowości. To była raczej krucha psychika, bo tłumaczył, że jako debiutant w pierwszej drużynie Tuluzy (mecz z Nantes) był bardzo skrępowany i spanikowany. Puścił gola po strzale z 30 metrów. Ale pokonał strach i już nie dał się zaskoczyć. Mecz zakończył się remisem 1:1.

Rekordzista w Lidze Mistrzów  

Wkrótce miał pewne miejsce w bramce i chociaż drużyna była ligowym średniakiem, to on zrobił sobie reklamę występami przeciwko znanym firmom we Francji. 

Tak się złożyło, że to przegrany 0:2 mecz w Marsylii był pokazem umiejętności. Gdyby nie on Tuluza straciłaby znacznie więcej goli. I wtedy szefowie klubu ze Stade Velodrome zgłosili się po Bartheza. On rozważał różne opcje, ale zaakceptował tę ofertę i... przeszedł do historii.

26 maja 1993 doszło w Monachium do pierwszego w dziejach europejskiej piłki finału Ligi Mistrzów. Marsylia pokonała Milan 1:0, a mający zaledwie 21 lat Fabien został najmłodszym bramkarzem, który wygrał Puchar/Ligę Mistrzów. 

Ten rekord wprawdzie po kilku latach pobił Iker Casillas, ale Francuz był pierwszy. Dla niego to był przełom, bo przestał mieć obawy, stojąc między słupkami. Były to jednak miłe złego początki...

Korupcja w Marsylii i odejście 

Marsylia świętowała triumf w Lidze Mistrzów, lecz radość nie trwała długo, bo wyszło na jaw, że właściciel klubu Bernard Tapie nie był uczciwy... Mecz ligowy z Valenciennes, który rozegrali kilka dni przed finałem LM jest wspominany do dziś z niesmakiem.  

Tapie chciał skorumpować rywali, by oszczędzili jego piłkarzy przed decydującą batalią w europejskich pucharach. Władze Valenciennes nie zgodziły się na tę niemoralną propozycję. 

Sprawa trafiła do sadu, więc światło dzienne ujrzały także inne złe zdarzenia. Okazało się, że już wcześniej Marsylia miała proponować łapówkę rywalom, przeznaczając 7 mln franków. Skończyło się to karną degradacją do drugiej ligi i utratą mistrzostwa. A Barthez zmienił klub w 1995.

Gra z Henrym i... marihuana 

Była wiktoria w Europie, a z Monaco, do którego trafił po odejściu z Marsylii, sięgnął po prymat w kraju. To była drużyna z dużymi możliwościami, bo grali w niej Thierry Henry i David Trezeguet. 

O ile w Marsylii Fabien miał początkowo dużo pokory i brakowało mu pewności siebie, to w księstwie jego zachowanie odbiegało od normy. 

Wyszło na jaw, że palił marihuanę, więc przez pięć miesięcy nie mógł grać w piłkę. Załatwianie potrzeby fizjologicznej podczas meczu to była kolejna dziwna historia. W Monaco drużyna, już z nim w składzie, dołożyła jeszcze jedno mistrzostwo, ale nie odniosła spektakularnego sukcesu w Europie jak Marsylia. A Barthez tak chciał być na szczycie...

Następca Petera 

W 2000 sir Alex Ferguson uznał, że Francuz to dobry kandydat, by zastąpić Schmeichela w Manchesterze United. Szkotowi zależało właśnie na bramkarzu Monaco, więc klub położył na stół 17 mln funtów. To sprawiło, że Barthez został najdroższym bramkarzem, jakiego kiedykolwiek pozyskano na Old Trafford. 

Nie był ostoją spokoju. Nie dawał kolegom z obrony stabilności. W pierwszym sezonie zdobył mistrzostwo z MU, ale w kolejnym bywało, że za często zawodził. 

Prezenty 

Grając przeciwko Arsenalowi na Highbury wybijał piłkę z piątego metra i podał ją Thierry'emu Henry'emu, który nie miał kłopotu ze strzeleniem gola. Potem, w łatwej sytuacji, złapał piłkę i w sposób niewytłumaczalny ją wypuścił, co wykorzystał były kolega z Monaco, który miał przed sobą pustą bramkę. Kibice śpiewali z sarkazmem: "Thank you, Barthez".

W meczu z Deportivo w Lidze Mistrzów, przegranym 2:3, jeden z rywali wychodził sam na sam z Barthezem, ale przeszkadzał mu Wes Brown. Francuz zderzył się jednak z Anglikiem i Sergio Gonzalez mógł trafić do pustej bramki. Przy trzecim golu Barthez wyszedł z bramki, ale po wślizgu nie trafił w piłkę i Diego Tristan zmieścił piłkę między słupkami opuszczonej bramki. Z pobytu w Manchesterze zapamiętano mu też innego kuriozalnego gola. W jednym z meczów zamiast skupić się na obronie strzału, to sygnalizował spalonego. Widział go tylko on i padła bramka. 

Następny sezon (2002-2003) był lepszy. Zdobył mistrzostwo, nawet miał paradę sezonu. To był mecz z Liverpoolem i obroniony pięknie strzał Dietmara Hamanna. To właśnie wtedy stał się dla kibiców MU "drugim Schmeichelem". 

Jednak w Lidze Mistrzów zawiódł. W fazie pucharowej Manchester United grał z Realem Madryt i na wyniku dwumeczu zaważyło złe zachowanie Bartheza, który zrobił prezent Brazylijczykowi Ronaldo. Tak przekreślił nadzieje kibiców na triumf w LM. Sir Alex Ferguson miał już dość tych "popisów" i tak zmieniła się obsada bramki. Tim Howard stał się "jedynką", a Fabien został wypożyczony do Marsylii.

Powrót i... skandal 

Zaczęło się od wypożyczenia, a skończyło na transferze definitywnym. Pozostał tam w latach 2003-2006 i oczywiście nie obyło się bez skandalu. 

W sparingu z Wydad Casablanca pokazano mu czerwoną kartkę. Nie mógł pogodzić się z decyzją sędziego, więc go... opluł. Skutek? Sześć miesięcy bez gry w piłkę. Wydawało się wtedy, że Marsylia będzie jego ostatnim klubem w karierze. Ale bez futbolu wytrzymał tylko dwa miesiące. 

Winny w Nantes 

Trafił do Nantes, czyli klubu Waldemara Kity. Miał uratować tę drużynę przed spadkiem, a... przyczynił się do degradacji po 44 latach gry w Ligue 1. Sytuacja była tak napięta, że jeszcze przed końcem sezonu pożegnał się i to chyba była dobra decyzja, bo gniew kibiców narastał. Dostawał pogróżki, a pewnego razu celem ich ataków stał się jego... samochód.  

W kadrze pomogła mu... marihuana 

Wracając do Marsylii, trzeba dodać, że to dzięki występom w tej drużynie dostał szansę w reprezentacji Francji. Pierwszy raz zagrał w niej w 1994. Podczas EURO 1996, gdy Francja była w półfinale, obserwował grę kolegów z ławki rezerwowych, bo pierwszym był Bernard Lama. Gdy z czasem okazało się, że zażywał marihuanę, to musiał za to odcierpieć. Skorzystał Barthez, a banita tak wyrażał frustrację:

"On jest biały, a przy tym niezbyt inteligentny. To dobry żołnierz - brak mądrości sprawia, że jest posłuszny i wykonuje polecenia. Poza tym jest ulubieńcem kibiców i mediów" - zżymał się Lama.  

Pocałunek Blanca 

Zwycięski mundial 1998, rozgrywany w tym kraju, był wielkim sukcesem drużyny, ale to Barthez był nieoceniony. Dał sobie wbić tylko dwa gole w turnieju. A wielu kibiców pamięta nadal rytuał powtarzany przed każdym meczem Francuzów, gdy Laurent Blanc całował go na szczęście w głowę. 

O Barthezie było głośno także dlatego, bo nie śpiewał hymnu. A przed wygranym 3:0 finałem z Brazylią tak się stresował, że odreagowywał to... śmiechem podczas Marsylianki.

Francja z Fabienem triumfowała też podczas EURO 2000. Nie wiodło jej się jednak tak dobrze w kolejnych dwóch turniejach najwyższej rangi: finałach MŚ 2002 i ME 2004. 

Zakończył karierę reprezentacyjną w Niemczech, podczas finałów MŚ 2006. Wtedy Raymond Domenech, który prowadził kadrę, ujął nostalgików. Postawił na starszyznę, która uszczęśliwiła kraj w 1998. Barthez, ale też Zidane mieli doprowadzić tam Francuzów do końcowej wiktorii. 

W finale to jednak Włosi byli lepsi w serii rzutów karnych, a Barthez rozegrał ostatni mecz w kadrze. Kończył go z opaską kapitana na ramieniu, bo Zinedine Zidane został usunięty z boiska za uderzenie głową Marco Materazziego.

Tekst ukazał się także tutaj: https://sport.tvp.pl/70893182/fabien-barthez-kiepski-rugbysta-dziwny-bramkarz

Bartłomiej Najtkowski
https://twitter.com/BNajtkowski

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej