Ten szaleniec z Paragwaju urodził się w Luque. Rodzina nie należała do zamożnych. Mając 7 lat musiał chodzić boso, doił krowy i sprzedawał mleko w pobliskim Nu Guazu. Szybko więc przekonał się, czym jest żmudna praca.

Kibicował mu papież

Zaczął grać w piłkę mając 15 lat. Pierwsze kluby to Sportivo Luqueno i Guarani. W połowie lat 80. przeniósł się do argentyńskiego San Lorenzo, któremu kibicuje... papież Franciszek.

Tam przez trzy lata rozegrał ponad 100 meczów i... wyruszył do Europy. Trafił do Realu Saragossa. W Hiszpanii grał w latach 1988-1991. Wtedy dostał pierwsze powołanie do reprezentacji Paragwaju.

Sukcesy w Argentynie

Dopiero kolejne dziewięć lat w Velez Sarsfield były okresem chwały. To klub z przedmieść Buenos Aires, który nie ma takiej renomy jak potentaci: Boca JuniorsRivel Plate.

Po transferze Chilaverta w 1991 układ sił zaczął się jednak zmieniać na korzyść drużyny Velez. Trenerem był Carlos Bianchi (prowadził też Romę oraz Atletico Madryt) i z nim dotąd niedoceniany zespół rósł w siłę. Do tego stopnia, że po dwóch latach zdobył tytuł mistrzowski, to tzw. Clausura. To było pierwsze trofeum wywalczone w kraju przez Velez od 25 lat. 

Bohater finału, wygrali z Milanem

Dzięki tamtemu tytułowi mistrza Argentyny Velez przystąpił do rywalizacji w Copa Libertadores i awansował do finału, w którym rywalem było Sao Paulo. To wtedy Chilavert zachował zimną krew. Doszło do serii rzutów karnych, w których Argentyńczycy okazali się lepsi, a tego sukcesu nie byłoby bez paragwajskiego bramkarza. Obronił karnego, zamienił też jedenastkę swego zespołu na gola.

Triumf w kontynentalnych zmaganiach zaprowadził Velez do starcia w Pucharze Interkontynentalnym. I wtedy nieoczekiwanie Milan musiał uznać wyższość rywali z Argentyny, którzy zyskali miano najlepszej drużyny świata. Chilavert został wyróżniony przez urugwajski dziennik "El Pais", który przyznał mu w 1996 tytuł najlepszego piłkarza Ameryki Południowej. Znamienne było to, że pierwszy raz został nim bramkarz. 

Najładniejsze gole

W rozgrywkach 1997/1998 stał się pierwszym bramkarzem w historii futbolu, który miał dwucyfrową liczbę goli w sezonie. Umiał przymierzyć z rzutu wolnego, był też pewnym wykonawcą rzutów karnych. Taki dorobek to rzecz niezwykła.

Grając w Velez Sarsfield strzelił wyjątkowo efektownego gola: – Myślałem, że piłka poleci nad bramką, ale nagle zaczęła opadać, więc to był idealny strzał. Myślę, że na kolejne tysiąc wolnych nie kopnąłbym tak ani razu. Jakiś anioł musiał sterować lotem piłki – powiedział Chilavert.

Był równie podekscytowany, gdy pokonał bramkarza Boca Juniors, w którym grały takie tuzy jak Diego Maradona i Claudio Caniggia. Piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką: – Zrobiłem to perfekcyjnie. Moja ciężka praca została nagrodzona. Zawsze zostawałem po treningu i ćwiczyłem wolne – zdradził tajemnicę nadzwyczajnego powodzenia przy kopnięciach stojącej piłki.

Wyjątkowy wyczyn

Trzeba mieć na uwadze, że Chilavert szczyci się tym, że jest jedynym bramkarzem w historii, który popisał się hat trickiem. To były derby z Ferro Carril Oeste, sędzia podyktował trzy rzuty karne. Wszystkie wykorzystał ten bramkarz-snajper. Velez wygrał 6:1, a on zapisał się złotymi zgłoskami w piłkarskich annałach.

Sfałszowane dokumenty

W 2000 roku, po udanej, prawie dekadzie w Argentynie, przeniósł się do Europy, a konkretnie do Strasburga. I tam zaczęło się od zamieszania, bo podpisując kontrakt z klubem użył fałszywych dokumentów.

Nie było zmiłuj, groziły mu dwa lata więzienia za tę przewinę, ale Temida była dla niego łaskawa i dostał wyrok w zawieszeniu. A w tej francuskiej drużynie grał przez dwa lata. Później był transfer do urugwajskiego Penarolu i na zakończenie kariery powrót do drużyny Velez, lecz w sezonie 2003/2004, ostatnim w karierze, nie miał nawet meczu. 

Bez gola w MŚ

Potrafił wbić trzy gole rywalom w jednym meczu i przejść do historii, ale nie udało mu się zdobyć bramki w finałach mistrzostw świata i zostać jedynym bramkarzem, który tego dokona. A niewiele zabrakło...

Podczas mundialu w 1998 Paragwaj grał z Bułgarią, a w 73. minucie meczu fazy grupowej szykował się do rzutu wolnego Chilavert. Piłka leciała z impetem w stronę lewego słupka, ale robinsonada Zdrawko Zdrawkowa uchroniła rywali i gola nie było. Bramkarz skierował piłkę nad poprzeczkę. Co ciekawe, także podczas mistrzostw w Korei i Japonii był blisko trafienia z wolnego. To był mecz ze Słowenią.

A propos goli, których nie było, warto przywołać fragment biografii Grzegorza Szamotulskiego:

Raz jeden, pamiętam, dostałem cztery sztuki w Paragwaju. Końcówka meczu, rzut wolny, nagle cały stadion zaczyna krzyczeć: "Chilavert, Chilavert!". Co jest grane? Jaki, do diabła, Chilavert? Patrzę z przerażeniem, bo ten wielki niedźwiedź biegnie przez całe boisko, żeby upokorzyć mnie doszczętnie. Rzadko się modlę na boisku, ale wtedy się pomodliłem: „Dobry Boże, niech się dzieje co chce, ale niech ten grubas mi nie strzeli. Mogę jutro skończyć karierę, ale nie w taki sposób”. Gorąco jak w piekle. Pogoda w sam raz, by spalić się ze wstydu. Chilavert – szalony bramkarz drużyny przeciwnej – podszedł do piłki, sapiąc jak wielki zwierz. Spojrzał na mnie bez cienia współczucia. I kopnął. Centymetr obok słupka, na szczęście z niewłaściwej stro?ny. Mo?dli?twy zo?sta?ły wy?słu?cha?ne.

On i Barthez zachwycili

Francuski mundial był dla Paragwaju naprawdę przyzwoity. Drużyna z Ameryki Południowej wyszła z grupy, a odpadła w 1/8 po dogrywce z gospodarzami, którzy w finale pewnie pokonali Brazylię. Co więcej, indywidualnie ten turniej był również popisem Chilaverta. Przecież on nie miał strzela

goli, a w pierwszej kolejności miał bronić. I wywiązał się z tego znakomicie, bo dał się pokonać rywalom tylko dwa razy. Dzięki temu został wybrany do najlepszej drużyny turnieju razem z Fabienem Barthezem, graczem triumfatora imprezy.

W Korei i Japonii Paragwaj też znalazł się w najlepszej szesnastce turnieju. A eliminacje były udane także pod kątem zdobytych bramek. Trafił cztery razy. 

Smród Ballacka

Po mistrzostwach żałował, że mecz 1/8 finału z Niemcami nie potoczył się inaczej. Paragwaj był bowiem blisko awansu do ćwierćfinału. Niemcy grają jednak do końca i w 88. minucie spotkania Oliver Neuville strzelił jedynego gola. A gniew ekscentrycznego bramkarza spowodował też... zapach Michaela Ballacka.

– Zwróciłem na niego uwagę, bo jego ciało wydawało tak okropny smród... Może powinien używać dezodorantu albo wysmarować się cytryną? A może to było celowe? zastanawiał się.

Mógł być martwy...

Był nazywany El Bulldog z racji charakteru. W 1997 pobił się najpierw z Faustino Asprillą, a potem z Diego Maradoną podczas eliminacji do mistrzostw świata. Przy tej okazji radził też Argentyńczykowi z przekąsem, by pamiętał o... kontrolach antydopingowych. To pierwsze zdarzenie mogło mieć dla niego tragiczne konsekwencje. Były kolumbijski piłkarz wyznał, że po tym incydencie przekonał jednego z kibiców, by ten nie zabijał jednak bramkarza Paragwaju. Sytuacja była napięta, więc po meczu Asprilla odebrał połączenie znajomego, który... chciał zastrzelić Chilaverta.

– Co? Oszalałeś? Zniszczysz kolumbijski futbol. Nie możesz tego zrobić! Jestem temu przeciwny. To, co dzieje się na boisku, zostaje na boisku kategorycznie zareagował Kolumbijczyk, który odwiódł furiata od zabójstwa, bo nie chciał odwetu na rywalu.

Do konfrontacji między Chilavertem a Asprillą doszło podczas rywalizacji w Asuncion. To nie spodobało się fanatykowi, który kibicował Kolumbii. Mecz wygrał Paragwaj 2:1. Asprilla ujawnił, że niedoszły morderca został zastrzelony w 2004 r. w porachunkach gangów narkotykowych.

Dodajmy jeszcze, że po meczu eliminacyjnym do mundialu w Korei i Japonii Chilavert napluł przed kamerami prosto w twarz Roberto Carlosa. Przez ten wybryk nie zagrał w pierwszym meczu turnieju z RPA. Ale nie poczuwał się do winy. Na swoją obronę miał to, że Brazylijczyk obraził go, kpił z niego i użył prześmiewczo określenia "Indianin". 

Wróg Argentyńczyków i wielbiciel Messiego

W 1996 w meczu z River Plate strzelił pięknego gola z rzutu wolnego… z "własnej" połowy boiska. Ośmieszył bramkarza rywali, dobrze znanego z porywczego charakteru Germana Burgosa.

Los skojarzył Argentynę i Paragwaj w eliminacjach do mundialu w 1998, o czym już była mowa. A zatem doszło do starcia tych bramkarzy. Chilavert nie był łaskawy dla Burgosa, który był według niego średniakiem.

Gdy sędzia podyktował rzut wolny dla Paragwaju, a do piłki zbliżył się Chilavert, Burgos był roztrzęsiony. To nie był perfekcyjny strzał, ale Argentyńczyk pokpił sprawę, więc piłka wyślizgnęła mu się z rąk i przekroczyła linię bramkową.

Chilavert długo celebrował gola, a po meczu został ukarany przez sąd w La Placie: trzy miesiące w zawieszeniu za udział w bójce sprzed dwóch lat. Na domiar złego miał też trzynastomiesięczny zakaz gry (anulowany później przez FIFA). 

Chilijczyk uważał, że wyrok był bezzasadny, czuł się pokrzywdzony, stwierdził nawet, że Argentyńczycy nie mogą pogodzić się, że sukces w ich kraju odniósł Paragwajczyk. Przecież radził sobie tam świetnie w piłce klubowej, a dodatkowo poniżył reprezentacyjnego argentyńskiego bramkarza.

Oburzony Chilavert nie owijał w bawełnę:

– Mordercy, gwałciciele czy ludzie grożący dziennikarzom bronią do dziś są bezkarni. A mnie skazano tak szybko – stwierdził, podczas gdy wielu dopatrywało się aluzji w tej dosadnej wypowiedzi.

Chilijczyk nawiązał bowiem do Diego Maradony, który miał celować z broni do reportera. Argentyńczycy wtedy mieli dość bezczelnego bramkarza z Paragwaju, który ich zdaniem wypowiedział się o bogu futbolu obrazoburczo, a przecież ich świętości nie można dokuczać.

Ciekawe jest to, że chociaż z Maradoną było Chilavertowi nie po drodze, to docenia umiejętności Leo Messiego:

– Messi to niewątpliwie najlepszy gracz na świecie. Diego Maradona nie wygrał nawet w jednym procencie tego, co on. Argentyńczycy powinni podziękować Messiemu za to, że wybrał ten kraj, a nie Hiszpanię. Z przyjemnością patrzę na to, jak gra – powiedział jeszcze przed sukcesami Argentyny w Copa America i finałach MŚ w Katarze, gdy Leo był w swoim kraju często krytykowany.

Porażka w polityce

Gdy Paragwaj, kraj niesłynący z dobrobytu, organizował Copa America przed laty, to Chilavert odmówił udziału w tym turnieju. Uważał, że lepszym rozwiązaniem byłoby przeznaczenie pieniędzy, które zainwestowano w tę imprezę, na sfinansowanie edukacji młodych obywateli kraju.

To była zapowiedź tego, co obserwowaliśmy niedawno, czyli jego wejścia do polityki. W 2022 zszokował rodaków, ogłaszając start w wyborach prezydenckich jako kandydat Partii Młodych. Sondaże dawały mu kilka procent poparcia, a dostał... 0,83 procent głosów. Poparło go niespełna 25 tys. Paragwajczyków.

Miał bowiem kontrowersyjne poglądy, przypominano mu więc, jak domagał się swego czasu wydalenia z Paragwaju ambasadora Wielkiej Brytanii Matthew Hedgesa, zarzucając mu, że nie wypada być homoseksualistą.

Zapowiadał walkę z korupcją, odebranie zrabowanych pieniędzy politykom i oddanie ich narodowi. Nazywał siebie patriotą, który wypowie walkę skorumpowanemu systemowi. "Pieniądze, których brakuje w twojej kieszeni, są u skorumpowanych polityków. Dumny z bycia Paragwajczykiem", tak brzmiało hasło wyborcze.

Skarżył się na populizm, a wzorował się na Jairze Bolsonaro, byłym kontrowersyjnym prezydencie Brazylii, odpowiedzialnym za wycinkę Puszczy Amazońskiej, nazywanej płucami ziemi, a także dyskryminację wielu grup. Bolsonaro miał sentyment do junty, która kilka dekad temu rządziła w Brazylii, wprowadzając liczne represje. Wydaje się, że nie był to wzór do naśladowania. Ale czy to ważne? I tak Chilavert w polityce się sparzył...

8 goli w reprezentacji Paragwaju, 59 w drużynach klubowych. Piłka nożna wciąż się zmienia, bramkarze grają nowocześniej, są już ostatnimi obrońcami, ale tacy jak on, czyli strzelający sporo goli, szybko się nie pojawią. On był jednym z nielicznych.

Bartlomiej Najtkowski
https://twitter.com/BNajtkowski

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej