W dzieciństwie jego pierwszą sportową pasją był boks. Zainteresowały go wtedy też biegi średniodystansowe, ale z czasem wybrał piłkę nożną. Zawiódł się, gdy żaden zawodowy klub go nie przyjął. Był jednak tak zdeterminowany i uparty, że wysłał list do wszystkich 92 drużyn w ligach zawodowych. Odzew przyszedł w 1989, bo wtedy został graczem półamatorskiej drużyny Cobh Ramblers.

Przełomowe Nottingham

Jeśli chodzi o kolejne ważne wydarzenie w karierze, to w czerwcu 1990 trafił do Nottingham Forest, a kosztował 20 tysięcy funtów. Miał też propozycje z Brighton i Tottenhamu, ale już jako nastolatek kierował się sentymentem.

Clough lepszy od Fergusona?

Dobrze pamiętał, że gdy miał 14 lat i wysyłał do klubów prośby o pamiątki, to jedynie Nottingham sprawiło mu przyjemność. To tam zetknął się z Brianem Cloughem, którego po latach cenił nawet wyżej niż... sir Alexa Fergusona.

Pracowałem z dwoma wspaniałymi menedżerami – Fergusonem i Brianem Cloughem. Wyżej cenię tego drugiego. Był ciepłym, życzliwym człowiekiem. W przypadku Fergusona wszystko jest biznesem. Nawet gdy był miły, wiedziałem, że to biznes. Brak empatii był jego siłą. Odniósł sukces tylko dzięki temu, że był bezuczuciowy.

"Fuck off" na początek

Bartosz Bolesławski, prowadzący konto "Irlandzki futbol" na Twitterze, wspomina początki krewkiego gracza z Zielonej Wyspy w Anglii:

"Legendarny trener Brian Clough wziął młokosa na mecz z Liverpoolem na Anfield w 1990. Jak każdy młody miał przed meczem "ogarnąć" sprzęt. Trener kazał założyć Royowi koszulkę z numerem siedem.

Zobaczymy, jak będzie na tobie leżała – powiedział Clough. Starsi koledzy śmiali się, myśląc, że trener podpuszcza młodego. – Wyglądasz świetnie. Grasz dziś na prawym skrzydle!

Brian Laws, prawy obrońca, nie był zachwycony. Miał przed sobą nieopierzonego młokosa, a naprzeciwko siebie wielką gwiazdę Liverpoolu i reprezentacji Anglii, Johna Barnesa. Bał się, że Keane nie zda psychicznie tak trudnego debiutu i Barnes zrobi z niego "wiatrak" na prawym skrzydle. Próbował podnieść Irlandczyka na duchu. Zupełnie niepotrzebnie.

W pierwszych pięciu minutach Roy Keane nadepnął nogę Barnesa, potem go kopnął, a kiedy ten wyrażał pretensje, to krzyknął mu prosto w twarz "Fuck off!". Tak zaczęła się kariera irlandzkiego macho na angielskich boiskach".

Manchester sprytniejszy od Blackburn

Po trzech latach w Nottingham to jednak dzięki Fergusonowi przeszedł do Manchesteru United. I to był nagły zwrot akcji... W maju 1993 wydawało się bowiem, że za 4 miliony funtów trafi do Blackburn Rovers. Negocjacje przyniosły powodzenie w piątkowy wieczór, ale traf chciał, że to był właśnie weekend, a wtedy biura klubowe nie działały. Miał więc złożyć podpis na kontrakcie w poniedziałek.

Tyle że nieoczekiwanie w niedzielę z Keanem połączył się telefonicznie Alex Ferguson. Sprawę szybko załatwiono, a za Roya trzeba było zapłacić 3,75 mln funtów i to był rekord w angielskiej piłce. Kenny Dalglish, który wtedy trenował Blackburn, był urażony. Podobno do dziś nie podaje ręki Irlandczykowi. Uważa bowiem, że ten dopuścił się zdrady.

Nie chciał "siódemki"

W Manchesterze United spędził aż 12 lat (1993-2005). Szybko nawiązał współpracę na boisku z Paulem Incem. A po czterech latach od przybycia na Old Trafford został kapitanem drużyny. Stało się tak po odejściu Erica Cantony. Mógł też dostać kultowy numer 7, ale odmówił w swoim stylu:

Po odejściu Erika Cantony pozostała kwestia przydziału opaski kapitana i numeru siedem. Bycie kapitanem jest bardzo ważne, numery też, ale "siódemka" w United to ikona. Ferguson zaproponował mi, bym ją przejął. Odparłem: "Nie, dziękuję, nie jestem zainteresowany. Oddaj ją Beckhamowi, wiem że k... chce ją mieć"– zdradzał kulisy rozmowy.

– Po Becksie z „siódemką” grał Ronaldo. Kupiliśmy go po meczu ze Sportingiem Lizbona, w którym ten 17-latek ośmieszał Johna O’Shea. Przez niego Irlandczyk wyglądał jak p... klaun. Od początku wiedziałem, że będzie wielkim piłkarzem. Już jako nastolatek pracował najciężej z nas. Miał też świadomość swojej ładnej buźki. Tak, ten koleś wiedział, że jest k... przystojny – powiedział o CR7.


Obrońca Ronaldo

Stosunkowo niedawno, gdy ważyła się przyszłość Cristiano Ronaldo w Manchesterze United i okazało się, że Erik ten Hag go skreślił, to Keane stanął w obronie Portugalczyka:

Myślę, że Manchester United okazuje brak szacunku Cristiano Ronaldo. Rozumiem, że jesteś trenerem i potrzebujesz opcji, ale nie zostawiasz Cristiano Ronaldo w zespole, by ten siedział na ławce. To jeden z najlepszych piłkarzy w historii – powiedział na antenie Sky Sports.

Obrażał własnych kibiców

Roy Keane był uznawany za płuca i serce Manchesteru United. Kibice mogli utożsamiać się z nim dlatego, że był bardzo oddany drużynie. Chociaż ten zgryźliwy Irlandczyk nie oszczędzał nawet... swoich fanów: – Nie umieją przeliterować słowa "futbol", chcą tylko napić się drinka i zjeść kanapkę z krewetkami – irytował się swego czasu.

Wytatuował dzieci, ale nie żonę

Bartosz Bolesławski przypomina, że Roy Keane wytatuował sobie imiona czwórki dzieci, ale nie żony Theresy. Kiedyś zapytała go nawet, dlaczego jej imienia nie ma na skórze.

One zawsze będą moimi dziećmi. A nie mam pewności, że ty zawsze będziesz moją żoną powiedział szczerze.

Doceniony przez... sztuczną inteligencję

Wojowniczy charakter, zadziorność to ważne cechy wolicjonalne, ale gdy dziennik "The Mirror" przy użyciu sztucznej inteligencji, a konkretnie ChatuGPT, stworzył jedenastkę wszech czasów Manchesteru United, to znalazł się w niej Keane.

Schmeichel - Neville, Ferdinand, Vidic, Irwin - Keane, Scholes - Best, Bobby Charlton, Ronaldo, Cantona. Tak prezentuje się ten skład najlepszych.

Wśród wybrańców został więc uwzględniony Keane. Jest to duży sukces, bo pominięto graczy klasy Ryana Giggsa, Ruuda van Nistelrooya oraz Denisa Lawa.

Kat ojca Haalanda

Przejdźmy zatem do tego, co dodawało karierze Keane'a pikanterii. Dlaczego miał opinię rzeźnika na boisku? 27 września 1997 Leeds z Alfiem Haalandem grało z Manchesterem United.

Roy Keane chciał przejąć piłkę zagraną w pole karne, ale doznał kontuzji więzadeł krzyżowych w starciu z seniorem Haalandem. Upadł, nie mógł się podnieść, bo odczuwał ogromny ból. A Norweg sugerował, że rywal udaje. Pamiętliwy Keane zachował tamto wspomnienie i "zrewanżował się" po 4 latach.

Był 21 kwietnia 2001 roku, derby Manchesteru, Haaland senior już jako gracz City. Mecz na Old Trafford zbliżał się do końca, gdy w 86. minucie kibice przeżyli szok. Wtedy Keane prostą nogą, z premedytacją, zaatakował Norwega. Ucierpiało prawe kolano. Pomocnik United został usunięty z boiska przez sędziego, ale opuszczając je, naubliżał jeszcze cierpiącemu rywalowi. Został zawieszony na 5 meczów, musiał zapłacić też 150 tys. funtów grzywny.

Haaland po meczu komentował brutalny faul Keane'a z odrobiną... sarkazmu. Nie wiedział wtedy jeszcze, co go czeka:

Cieszę się, że moja noga nie była na ziemi. W przeciwnym razie wyrządziłby mi krzywdę. Muszę podwyższyć ubezpieczenie przez następnymi derbami Manchesteru – powiedział w rozmowie z BBC.

Musiał przejść operację. Gdy wrócił na boisko pod koniec roku, to zagrał jeszcze cztery razy w drużynie City. Niewiele, bo konieczna była rehabilitacja. Półtora roku później zakończył karierę głównie przez tamtą furię Roya Keane'a.

Chciał go skrzywdzić

Irlandczyk odniósł się do tamtego bulwersującego zdarzenia z derbów w autobiografii "Druga połowa":

– Wkurzył mnie. Na boisku był absolutnym ku…em. Chciałem go skrzywdzić, stanąć nad nim i powiedzieć: "Weź to, c….ko". To była akcja. To była piłka nożna. Pies zjada psa. Nie było w tym premedytacji. Pomiędzy meczem w Leeds a 2001 rokiem grałem przeciw Haalandowi 3 czy 4 razy. Gdybym był szaleńcem i pragnął zemsty, dlaczego miałby czekać 4 lata, by go zranić – czytamy w autobiografii Keane'a, który nigdy nie wyraził skruchy.

Bił się ze Schmeichelem

Krewki Roy lubował się w agresji, zdarzyło mu się celowo nadepnąć Vitora Baię w meczu Ligi Mistrzów z FC Porto. W karierze zobaczył 12 czerwonych kartek. Był tak skłonny do bitki, że pewnego razu doszło nawet do konfrontacji z... kolegą z drużyny. Oto kolejny cytat z autobiografii Roya:

Pobiłem się ze Schmeichelem podczas przedsezonowego tournee po Azji. Byliśmy w Hong Kongu, za dużo wypiliśmy. Następnego ranka wszyscy wspominali nocną awanturę. Nicky Butt był sędzią. Podobno biliśmy się bardzo długo. Walnąłem Petera z byka, on się ze mną siłował. To wielki chłop. Na następną konferencję prasową przyszedł w okularach przeciwsłonecznych. Miał podbite oko.

SAF zdradził w autobiografii, że Keane swego czasu "bił się zaciekle" także z Ruudem van Nistelrooyem, a inni piłkarze musieli ich od siebie odciągać.

Gorąco w Londynie

Mecze Arsenalu z Manchesterem United na Highbury, starcia trenerskich mistrzów Arsene'a Wengera i sir Alexa Fergusona, przywoływanie tamtej rywalizacji sprzed lat może być przyjemne dla nostalgików, ale nie wolno zapominać, że wtedy bywało naprawdę gorąco...

Przed jednym z tych meczów starli się w tunelu kapitanowie drużyn: Patrick Vieira i Roy Keane. Zajście było nagrywane przez telewizję, a po meczu okazało się, że Irlandczyk chciał bronić Gary'ego Neville'a, który miał być ofiarą londyńczyków w odwecie za poprzedni mecz, w którym ten zawodnik grał bardzo agresywnie.

Nigdy nie spotkaliśmy się z tak zaciętą rywalizacją. W dzisiejszym futbolu kontakt fizyczny nie jest już tak powszechny. Kluby kupują zawodników innego typu – świetnych technicznie, ale nie wojowników. Chociaż może to był po prostu taki czas. Nie chodziło tylko o mnie i Patricka – na murawie było więcej rywali. Dzisiaj zawodnicy, wychodząc przez tunel na boisko, obejmują się przed meczem. Myślę, że wszyscy gracze United zgodziliby się ze mną – my nienawidziliśmy Arsenalu, a chłopaki z Arsenalu nienawidzili nas. Zawsze wchodziłem pierwszy do tunelu. Jako kapitan prowadziłem drużynę. Tunel Highbury jest nietypowy, jak bardzo wąska alejka. Trudno tam uniknąć kontaktu cielesnego z innymi, nawet jeśli usilnie się próbuje. Zawsze było tam napięcie. A wieczorne mecze jeszcze je potęgują. – wspominał tamtą rywalizację.

W opisywanym meczu w lutym 2005 padło sześć goli, Manchester United wygrał 4:2. Futbol wygrał z agresją.

Ferguson miał go dość

Pewnie już niewielu pamięta, że swego czasu sir Alex Ferguson powiedział, iż chciałby, aby to właśnie Roy Keane został jego następcą na stanowisku trenera MU. Jednak gdy Irlandczyk zrugał młodszych kolegów z drużyny w programie MUTV, legendarny Szkot stracił do niego cierpliwość:

Po pamiętnym, nieszczęsnym wywiadzie dla klubowej telewizji zostałem oskarżony o brak lojalności. Ferguson podszedł do mnie i powiedział: "Mam tego dość". Odpowiedziałem: "Ja też. Mam dość ciebie. Potrzebujemy od ciebie więcej". Edwin van der Sar stał z boku i zasugerował, żebym zmienił ton. Odparłem: "A może się zamkniesz, Edwin? Jesteś tu dwie sekundy, a udzieliłeś 12 razy więcej wywiadów ode mnie" Po jakimś czasie Ferguson przyszedł i powiedział: "Roy, myślę, że nadszedł czas rozstania". Szef David Gill miał już wszystko na papierze. Nawet nie usiedli ze mną do rozmowy, decyzja zapadła. To był kolejny mały granat, którym we mnie rzucili – wspominał Keane w autobiografii.

Niedoszły transfer

Gdy już było wiadomo, że odejdzie z Manchesteru, zadzwonił do niego Emilio Butragueno z propozycją gry w Realu Madryt. Keane przyznaje, że siedział wtedy na... sedesie i odrzucił ofertę, obawiając się wyzwania, jakim byłaby gra w Hiszpanii. Później tego żałował.

Wiązanka w kadrze

A co do konfrontacji z trenerami, to dotyczyły nie tylko klubu, ale też reprezentacji. Opuścił zgrupowanie irlandzkiej kadry podczas mundialu w Korei i Japonii po konflikcie z selekcjonerem Mickiem McCarthym:

Jesteś kłamcą. Jesteś pieprzonym palantem. Nie szanowałem cię jako piłkarza, nie szanuję cię jako trenera i jako człowieka. Jedyny powód dla którego przebywam obok ciebie, to fakt, że jakimś cudem wybrali cię na selekcjonera mojego kraju. A Puchar Świata możesz wsadzić sobie w... – wypalił .

Za dużo selfie

Po zakończeniu kariery piłkarskiej trenował różne drużyny, a z Sunderlandem nawet awansował do Premier League i żartował z... ataku serca swojego piłkarza Clive'a Clarka. Potem został telewizyjnym ekspertem, ale ciekawsze jest to, co sądzi o współczesnej piłce. Tak mówił kilka lat temu o piłkarzach Arsenalu:

Interesują ich tylko ładne zdjęcia i "sześciopaki" na brzuchach. Zbyt wielu jest takich, którzy codziennie muszą zrobić sobie selfie.

Bagatelizował bóle głowy

Gdy Kevin Doyle zakończył reprezentacyjną karierę tłumacząc, że podjął taką decyzję przez ciągłe bóle głowy spowodowane serią wstrząśnień mózgu, to Keane go... wyśmiał:.

Jeśli obawiasz się fizycznych problemów wywołanych uprawianiem zawodowo jakiegokolwiek sportu i chcesz ich unikać, graj w szachy. To przecież część gry, bez względu na to, czy mowa o piłce nożnej, futbolu amerykańskim... Spójrzcie na gości grających w rugby – powiedział Keane.

Przypomnijmy, że w 2002 Jeff Astle, były napastnik West Bromwich Albion, zmarł z powodu uszkodzeń mózgu, a wielu innych piłkarzy sprzed lat zmagało się z demencją. Anglicy to chętnie nagłaśniają, ale on i tak wie swoje.

Roy Keane zyskał uznanie wielu kibiców Manchesteru United, ale trudny charakter sprawił, że nawet na Old Trafford niektórzy mieli i wciąż mają z nim problem.

Bartłomiej Najtkowski
https://twitter.com/BNajtkowski

 

 

 

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej