Gdy zaczynał grać w piłkę, to nic nie wskazywało, że po latach będzie kultowym bramkarzem. Początkowo był bowiem wystawiany na szpicy ataku. Traf chciał, że kolega z drużyny doznał kontuzji w szkolnym turnieju i Rene stanął między słupkami. Spisał się w tej roli jak należało i to był początek ciekawej, czasami przedziwnej kariery. Dodajmy jeszcze, że ma tylko 175 cm wzrostu.

Bramkarz i strzelec wyborowy

Strzelił 41 goli w klubowej karierze i 3 w reprezentacji, co stawia go obok takich nietypowych bramkarzy jak Jorge Campos, Jose Luis Chilavert i Rogerio Ceni. A zdobywał bramki z rzutów wolnych i karnych.

Nie miał szczęścia na starcie życia, rodzina wegetowała w slumsach Castilla w mieście Medellin. No i niestety szybko się rozpadła. Po narodzinach Rene ojciec Jorge opuścił matkę, która musiała sama wychowywać syna. To po niej bramkarz ma nazwisko.

Wdzięczny Atletico Nacional

Karierę seniorską zaczął w 1985, mając 19 lat. Pierwszym klubem było Millonarios FC. Tam spędził tylko rok, a kolejne sześć lat w Atletico Nacional, drużynie, której najwięcej zawdzięcza i z którą do dziś się identyfikuje. Wtedy tak naprawdę zaczął się rozwijać zawodowo.

Cztery obronione karne i gol

W 1989 wygrał Copa Libertadores. Okazało się, że rzeczywiście jest El Loco, czyli szaleńcem, bo w serii rzutów karnych grając przeciwko paragwajskiej Olimpii dokonał rzeczy wielkich.

Najpierw obronił strzał Evera Hugo Almeidy. Jednak gdy było 4:3 dla rywali, to kibice Atletico mieli obawy. Piątego karnego wykorzystał... Higuita! Strzelił mocno w środek bramki. Później ta wojna nerwów była już niewytłumaczalna. Trzy obronione karne przez Rene i... same pudła kolegów z drużyny.

Decydująca była dziewiąta seria, w której Sanabria przestrzelił, a Alvarez z Atletico trafił i właśnie drużyna z Kolumbii triumfowała pierwszy raz w Copa Libertadores. Bilans Rene Higuity w opisanej rywalizacji był doprawdy imponujący: cztery obronione karne i jeden wykorzystany.

Podobno słynny boss narkotykowy Pablo Escobar, który wspierał finansowo Atletico, był wtedy zachwycony grą Higuity, ale do ich znajomości jeszcze wrócimy.

Grał z Lechem Poznań i reprezentacją Polski

W 1990 Kolumbia przygotowywała się do mundialu i zagrała w Poznaniu z... Lechem. Carlos Valderrama i przede wszystkim Rene Higuita to dwaj ekscentrycy, którzy wystąpili wtedy w naszym kraju.

Paradoksalnie na tym meczu nie było wielu kibiców, bo drogie bilety zniechęcały do przyjścia na stadion przy Bułgarskiej. Radosław Nawrot, poznański dziennikarz zajmujący się Lechem, wspominał swego czasu w "Retro Futbol", że piłkarze Kolejorza, ot tak przyszli rozegrać ten mecz, bo jeszcze nie wyjeżdżało się regularnie za granicę na wakacje. Nawrot dodał, że po latach, gdy przypominano sparing poznaniaków z Kolumbią, to wielu kibiców myślało, że ktoś zmyśla tę historię. A jednak to była rzeczywistość.

Dwa tygodnie wcześniej przebywający w Chicago Kolumbijczycy zagrali z … reprezentacją Polski. Po kwadransie było 2:0 dla drużyny z Ameryki Południowej. Przywołajmy wypowiedź ówczesnego reprezentanta Polski, Piotra Czachowskiego, który dla "Retro Futbol" mówił tak o wrażeniach z gry przeciwko Higuicie:

Wiedzieliśmy co ten facet ma pod kopułą, na pewno trener Strejlau uczulał nas na jego grę, że wychodzi, lubi przytrzymywać piłkę. Padło o Higuicie kilka słów, że potrafi zagrać fajną piłkę nogą, opuszcza bramkę, wykonuje stałe fragmenty. W żartach się mówiło, by uważać na bramkarza i na lewoskrzydłowego, i to miało świetne uzasadnienie w tym przypadku.

Zawód w Hiszpanii. Zdumienie w Anglii

W 1992 trafił na rok do drugoligowego Realu Valladolid. Nie zrobił tam furory, zagrał 15 razy i strzelił 2 gole, wrócił do kraju i właśnie jako bramkarz Atletico Nacional dostał powołanie do reprezentacji na mecz, który po słynnym do dziś "kopnięciu skorpiona" przeszedł do historii. Był 1995 rok.

– Nigdy nie widziałem czegoś podobnego, ale jestem pewien, że nie będziemy uczyć tego naszych bramkarzy. Nawet jeśli to bardzo widowiskowe – powiedział po meczu selekcjoner Anglików Terry Venables.

A jak to wyglądało? Po niezbyt mocnym strzale Jamiego Redknappa Higuita rzucił się, by zatrzymać nogami piłkę w powietrzu. Było to efektowne, ale też ryzykowne, a nawet po prostu szalone. Po tym popisie został zapamiętany. To zagranie zna pewnie każdy kibic na świecie.

On też był z siebie dumny:

Wielcy ludzie zostają zapamiętani z wielkich rzeczy. To, czego dokonałem, właśnie takie było. To była realizacja marzeń. Wszystko w życiu ma swoje znaczenie, wszyscy marzymy. Marzenia stanowią o naszym wnętrzu i to ważne, by wyciągnąć je na zewnątrz. Są otwartą książką – powiedział.

Trzeba było czekać piętnaście lat na nową wersję "kopnięcia skorpiona". Tropem Higuity poszedł Hamza Boudlal - bramkarz marokańskiego KACM. Nie było to tak efektowne jak pierwowzór, niemniej liczy się efekt. Trafił wtedy w piłkę jedną nogą i zapobiegł stracie gola.

Najsłynniejszy gol

Po powrocie do Atletico grał tam w latach 1993-1997 i... 9 sierpnia 1995, w półfinale Copa Libertadores, przymierzył idealnie z rzutu wolnego. Tym golem najbardziej się wsławił. Piłka odbiła się od poprzeczki, zanim przekroczyła linię bramkową. To był jedyny gol w wygranym meczu z River Plate.

W rewanżu Argentyńczycy zwyciężyli, również 1:0, więc doszło do serii karnych. Strzelanie zaczął Higuita. Był opanowany i... niekonwencjonalny, bo podciął piłkę, myląc bramkarza rywali.

Kolejni strzelcy nie zawodzili. 12 karnych i 12 goli, ale w końcu to musiało się skończyć dzięki... Higuicie, który obronił strzał Matiasa Almeydy. Następną jedenastkę wykorzystał Francisco Foronda i Atletico Nacional było w finale. Nawet porażka w decydującej batalii z Gremio Porto Alegre nie była aż tak bolesna.

Mundialowa nonszalancja

W 1/8 finału mundialu 1990 Roger Milla wysłał Kolumbię do domu. W 90. minutach było 0:0, strzelanie zaczęło się od trafienia Milli w 106. minucie. Kolumbia chciała przejść do ataku po stracie gola, ale grający bardzo wysoko Higuita nie zdołał przechytrzyć kameruńskiego napastnika i się sparzył. 38-latek przejął piłkę, podwyższył na 2:0, a Kolumbia odpowiedziała już tylko jednym trafieniem.

Wtedy Higuita wybiegł na 30 metr, by - jak sądził - zabrać piłkę rywalowi, ale okazało się, że tym razem ryzyko było nadmierne i ta nonszalancja przekreśliła Kolumbię.

Relacje z Escobarem

To bardzo znamienne, że swego czasu piłkarze Atletico złożyli wizytę w prywatnym, luksusowym więzieniu "El Catedral", gdzie osadzony był Pablo Escobar. Na jego życzenie powstało tam nawet boisko. Rene tak opowiadał o relacjach z narkotykowym bossem:

 Może się nie przyjaźniliśmy, ale byłem kolegą jego brata, Don Roberto Escobara. Pablo był moim znajomym, działał w polityce. Z jego narkotykowym biznesem nie mieliśmy nic wspólnego  przekonywał.

Trafił do więzienia

Ale Rene też przekonał się, jak wygląda życie w zakładzie karnym. Było to w 1993. Miał brać ponoć udział w porwaniu kartelu narkotykowego. Mówiło się, że był jedną z osób, które miały uprowadzić córkę jakiegoś przestępcy. Tymczasem pomagał w dostarczeniu okupu porywaczom i za tę przysługę dostał 64 tysiące dolarów. Usłyszał wyrok siedmiu miesięcy więzienia. Było to bolesne, bo przez tę karę nie znalazł się w kadrze na mundial w USA w 1994.

Higuita został ponoć wmanewrowany w tę "grę". Nie miał szczęścia, bo ówczesny prezydent Kolumbii Cesar Gaviria stosował radykalne metody w walce z przestępczością. Dlatego słynnemu bramkarzowi postawiono zarzuty nielegalnego wzbogacenia się i niepoinformowania policji o porwaniu.

On chciał po prostu uratować 11-letnią dziewczynę i za to właśnie dostał pieniądze. Chociaż się wzdragał, ostatecznie je przyjął. Po interwencji państwa musiał wszystko oddać, zabrano mu też samochód i mieszkanie.

Później ubolewał nad tym, jak został potraktowany:

  Jestem zawodowym piłkarzem, a nie ekspertem od prawa. Nie wiedziałem, że zrobiłem coś nielegalnego – tak wyraził głęboki żal.  

To były porachunki dwóch baronów: Pablo Escobara i Carlosa Moliny, a Rene dał się w to wciągnąć.

Przyjaciel Maradony

Miał trudny charakter, więc lubił wydziwiać i brnąć w kłopoty. To łączyło go z Diego Maradoną. Nie może więc zaskakiwać, że świetnie się rozumieli. Mało tego, Higuita miał najlepsze relacje z nim spośród wszystkich ze świata piłki.

W 2001 był w Buenos Aires oficjalny mecz pożegnalny Diego Maradony. To była konfrontacja Argentyny z resztą świata. Bronił Higuita. A w jego drużynie grali: Mattheus, Suker, Stoiczkow, Cantona, Valderrama. Jeśli chodzi o Argentynę, to można wymienić takich jak: Ayala, Aimar, Veron, Zanetti.


Argentyna wygrała 6:3, a Maradona trafił dwa razy z karnych. Higuita nie chciał nawet podjąć próby zatrzymania piłiki po tych strzałach przyjaciela. Później przytulali się, bo to była trwała relacja, pełna ciepła. Po drugim karnym Diego pocałował nawet przyjaciela.

Trenował w Arabii

Rene Higuita zajmował się też piłką nożną w Arabii Saudyjskiej, zanim stało się to modne. Przez pięć lat trenował bramkarzy w saudyjskiej drużynie Al Nassr.

"Kopnięcie skorpiona", gole strzelane w roli bramkarza, okup, Escobar, a dodatkowo jeszcze "wpadł" z powodu kokainy. Ta kariera była szalona, pełna zakrętów życiowych, ale Rene Higuita to pozytywna postać, która dodała kolorytu światowej piłce nożnej.

Bartłomiej Najtkowski
https://twitter.com/BNajtkowski

 

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej