Został legendą, chociaż to nie było wcale takie oczywiste, gdy był młody. Najpierw trenował piłkę ręczną, z czasem podjął jednak kluczową dla siebie decyzję i wybrał futbol. Już będąc dzieckiem kibicował Manchesterowi United, bo podziwiał znakomitego bramkarza – Gary'ego Baileya.

W latach 1987-1991, grając w Broendby, wyrobił sobie markę w kraju, co sprawiło, że latem 1991 trafił do Manchesteru United za 505 tysięcy funtów. Trener bramkarzy mówił wtedy o promocji stulecia.

Podróż Fergusona

Sir Aleksowi bardzo zależało na transferze Duńczyka. Na tyle, że na rok przed transakcją sam pofatygował się do Kopenhagi, by zamienić parę słów z przyszłym zawodnikiem. Schmeichel pękał z dumy... 

Szkot przyleciał do stolicy Danii tylko w jednym celu: by porozmawiać z bramkarzem, którego cenił nad wyraz: "Chcę, żebyś wiedział, że imponuje mi to, co widziałem i wracam po ciebie latem. Kontynuuj pracę, trenuj ciężko, bądź cały czas w formie." 

Zwalisty, budzący respekt bramkarz z cechami przywódczymi wziął sobie bardzo te słowa do serca. Później przyznał, że Ferguson idealnie go zmotywował, dał mu dodatkową energię. 

Sir rzeczywiście wierzył w Schmeichela, wszak Duńczyk od razu po przybyciu do Manchesteru stanął między słupkami w rywalizacji o Superpuchar Europy. Manchester United, jako zwycięzca Pucharu Zdobywców Pucharów, potykał się wtedy z ówczesnym mistrzem Europy Crveną Zvezdą Belgrad. Anglicy wygrali 1:0, a ponieważ na Bałkanach trwała wojna domowa, rewanż nie doszedł do skutku. Tak więc na dzień dobry Peter zdobył pierwsze trofeum w czerwonych barwach. 


Dziś kolekcja trofeów, jaką może się pochwalić, jest imponująca: pięć tytułów mistrza Anglii, trzy triumfy w FA Cup. Wielokrotnie był wybierany najlepszym bramkarzem w lidze angielskiej. 

Obsesją związanych z Manchesterem United była jednak Liga Mistrzów. Jej długo nie mogli wygrać, więc Eric Cantona, którego umiejętności Schmeichel podziwiał najbardziej ze wszystkich, nigdy nie triumfował w tych rozgrywkach.

Cud w Barcelonie 

Punktem zwrotnym miał być sezon 1998/99. Drużyna z Manchesteru miała wtedy kim straszyć. Kreatywna pomoc z Davidem Beckhamem, Paulem Scholsem i walecznym, często wręcz zbyt agresywnym Royem Keanem zasłużyła na wiele pochwał. Na szpicy dawali radę dwaj gracze tworzący zabójczy duet: Andy ColeDwight Yorke.

W tamtym sezonie Manchester United eliminował mocnych rywali, chociażby z Włoch. Jednak w finale na Camp Nou w Barcelonie przeciwko Bayernowi Monachium piłkarze sir Aleksa przeszli samych siebie. I to mimo że mieli pecha, bo z powodu zbyt dużej liczby żółtych kartek zabrakło ważnych: ScholesaKeane'a

Zaczęło się od wstrząsu, bo straty gola w 6. minucie meczu. Tym razem zmiennicy, czyli Teddy SheringhamOle Gunnar Solskjaer trafieniami w końcówce zapewnili angielskiej drużynie tę historyczną wiktorię. Dodajmy, że Schmeichel miał udział w akcji na 1:1. Pobiegł w pole karne rywali przed rzutem rożnym, a następnie tak trącił piłkę, że przyczynił się do wyrównania.


Starcie z Keanem

Wtedy Peter ostatni raz założył bluzę Manchesteru United. Zawsze był krewki, do tego stopnia, że swego czasu doszło do konfrontacji z Royem Keanem, innym graczem o gorącym temperamencie. Zacytujmy fragment biografii Irlandczyka: 

Pobiłem się ze Schmeichelem podczas przedsezonowego tournee po Azji. Byliśmy w Hong Kongu, za dużo wypiliśmy. Następnego ranka wszyscy wspominali nocną awanturę. Nicky Butt był sędzią. Podobno biliśmy się bardzo długo. Walnąłem Petera z byka, on się ze mną siłował. To wielki chłop. Na następną konferencję prasową przyszedł w okularach przeciwsłonecznych. Miał podbite oko – zdradził Keane. 

Najlepszy mecz Schmeichela w Manchesterze United?

Chociaż to może być kwestia sporna, bo takie wybory zawsze są subiektywne, można spotkać się z twierdzeniem, że w meczu Premiership z Newcastle (1:0 dla MU, 4 marca 1996 roku), Schmeichel miał najlepszy występ w lidze angielskiej. 


Wtedy Newcastle miało wielkie aspiracje, ba, wydawało się, że pewnie kroczy po tytuł mistrza Anglii. A to Eric Cantona strzelił jedynego gola w meczu. Nie byłoby wszakże tej wygranej drużyny Fergusona, gdyby nie fenomenalne parady Petera. W pierwszej połowie dwoił się i troił, wyszedł nawet obronną ręką z dwóch sytuacji sam na sam z Lesem Ferdinandem, a i później bronił kapitalnie kolejne strzały gospodarzy. Jego bramka pozostała nie do sforsowania. 

Z United do City

W końcowym etapie kariery wrócił do Anglii, po pobycie w Portugalii, gdzie z powodzeniem bronił w Sportingu Lizbona. Najpierw trafił do Aston Villi, a po sezonie do... Manchesteru City

Aż trudno w to uwierzyć, że syn Kasper w City zaczynał karierę. Futbol bywa przewrotny, mamy kolejny dowód.

Duński dynamit w EURO 

W reprezentacji Danii zadebiutował w 1987, a po roku był już z drużyną na turnieju finałowym mistrzostw Europy w RFN. Wtedy Duńczycy zawiedli, bo nie wyszli z grupy. Dopiero po czterech latach zaszokowali piłkarski świat w Szwecji.

W autobiografii chętnie wspominał EURO w tym skandynawskim kraju. Opisywał atmosferę w drużynie, napomknął o słynnej bluzie w kolorowe kropki. Stwierdził, że fałszem jest twierdzenie, iż duńscy piłkarze przyjechali na turniej prosto z plaży. 

Przypomnijmy tylko, że wtedy z powodu wojny została wykluczona z turnieju, objęta sankcjami ONZ, reprezentacja Jugosławii. A to był jeden z faworytów! Nieszczęście graczy z Bałkanów okazało się szczęściem Duńczyków.

W Danii jednak brakowało optymizmu, spodziewano się raczej kolejnego rozczarowania, tak jak 4 lata wcześniej. Nie było przecież wiele czasu na przygotowania, a zabrakło Michaela Laudrupa.

Drużyna wyszła z grupy z drugiego miejsca. W półfinale zagrała z Holandią. Doszło do serii rzutów karnych. W nich Marco van Basten nie trafił i "dynamit" znalazł się w finale. W nim Dania pokonała Niemców 2:0. Do tego ogromnego i nieoczekiwanego sukcesu przyczynił się w dużej mierze Schmeichel, który został okrzyknięty "najlepszym bramkarzem na świecie" w 1992.


Polski akcent 

Mam w sobie namiastkę Polski, jednak gdy mój ojciec dostał duńskie obywatelstwo, stałem się Duńczykiem. Nie poznałem nigdy dobrze Polski, moim celem zawsze była gra dla reprezentacji Danii. O tym marzyłem – zwierzał się kilka lat temu. 

Antoni Schmeichel był Polakiem. Przyszedł na świat w Wąbrzeźnie w 1933 i wiódł życie jako muzyk. Przyszłą żonę, Dunkę, poznał w 1959, w Sopocie. To były trudne czasy. Ojciec musiał przed wyjazdem do Danii podpisać deklarację współpracy z SB, natomiast po przybyciu do Kopenhagi duńskie służby miały na niego baczenie. Aby się osiedlić był zmuszony zostać... podwójnym agentem. Peter uważa, że ta współpraca nie przyniosła efektów. Niemniej jest to intrygująca historia, jak z powieści sensacyjnej. 

Cztery lata temu Schmeichel był w Polsce i rozmawiał z Olgierdem Kwiatkowskim także o ojcu:

Nie jest tajemnicą, że mój ojciec był Polakiem. Kiedy taka sytuacja ma miejsce, kiedy odchodzi tak bliska osoba wzrasta poczucie przywiązania do tego, co było dla niej ważne. Wracam do dawnych chwil, kiedy tata żył, kiedy mówił o kraju, z którego się wywodził. Ten związek z Polską jest dziś dla mnie ważny (...). Na początku ojciec prawie nigdy nie mówił o Polsce, nie wspominał swojego rodzinnego kraju. Chciał zapomnieć. Z czasem jednak, kiedy Polska się zmieniała, czyli po transformacji, poczuł silniejszy związek. Zabrałem ojca do Polski, kiedy byłem ambasadorem Ligi Mistrzów, wzruszył się, wracał do wspomnień, czuł związek z krajem, który opuścił. Ja też inaczej zacząłem patrzeć na Polskę, bo - przyznaję - nie była częścią mojego życia, kiedy byłem młody.

Przytoczmy jeszcze jeden fragment tego wywiadu:

Mój tata wyjechał z Polski, bo nie chciał robić tego, co mu kazano. Był artystą, muzykiem. W Danii szybko nauczył się mówić po duńsku, założył rodzinę, pojawiła się trójka dzieci. W nowym kraju musiał stanąć na nogi. Nie miał czasu dla nas, dla rodziny. Koncertował. Pracował nocami, w dzień odsypiał. Nie było czasu na rozmowy przy kolacji, tak jak to jest w rodzinie. Nie mówił o Polsce, nie nauczył nas mówić po polsku. Ja dziś tego nawet żałuję, że nie znam polskich słów. Kiedy jest się starszym, zadaje się sobie pytania. Dlaczego tu jestem? Skąd się wywodzę? Tak jest teraz ze mną.

W autobiografii Peter sugeruje, że dzięki swej stanowczości pomógł ojcu wyjść z alkoholizmu. Czasami ich relacje nie układały się dobrze, ale Peter zawsze pamiętał o tacie. Dodajmy może drugie imię: Bolesław...

Przeciwnik Guardioli

Swego czasu Schmeichel zszokował wielu, gdy zaczął kwestionować kunszt Pepa Guardioli, nim Katalończyk został trenerem Manchesteru City:

Pep ma niezwykłą markę. W Barcelonie dokonał wielkich rzeczy, ale przyszło mu tam pracować z piłkarzami, którzy pasowali do jego koncepcji. Aleksowi Fergusonowi zawsze zależało na strzelaniu goli - dla większości trenerów to priorytet - natomiast Pep traktuje nadrzędnie utrzymywanie się przy piłce. To właśnie zobaczymy w Manchesterze City, bo będzie miał zamiar to wprowadzić. To fart, że w Barcelonie miał takich graczy, choć był także roztropny w swoich działaniach. Premier League to jednak inne wyzwanie. Rozgrywki trwają i trwają, masz wrażenie, że się nigdy nie kończą, nawet w marcu przed tobą jeszcze 12 kolejek – twierdził Duńczyk.

Cóż, mylił się, Guardiola świetnie sobie radzi w lidze angielskiej od lat.

Kontrowersyjna współpraca z Rosją i Katarem 

Schmeichel podczas mundialu w Rosji był komentatorem Russia Today i nawet przyjął zaproszenie na Kreml, gdzie ugościł go Władymir Putin. Gdy Rosja dokonała napaści zbrojnej na Ukrainę, to w mediach wypominano mu tamto serdeczne przywitanie z dyktatorem i jedzenie z nim ciastek.

Duńczycy uważali, że legendarny bramkarz "sprzedał ciało i duszę Rosji". Podczas mundialu w Katarze znowu został wciągnięty w sportswashing. Był ekspertem BeIn Sports, a towarzyszyli mu Kaka, Alessandro del Piero, Gary Neville, David Villa i Arsene Wenger.

Tak się złożyło, że przed mundialem Duńczycy należeli do największych krytyków Kataru za łamanie praw człowieka, nieludzkie traktowanie zagranicznych robotników, którzy budowali stadiony oraz dyskryminację kobiet i mniejszości. Dlatego znalazł się w ogniu krytyki. 

Wcześniej kanał duńskiej telewizji TV2 zwolnił Briana Laudrupa, który miał komentować mundial, ponieważ wystąpił kampanii reklamowej promującej Dubaj jako wspaniałe miejsca do życia. Także dziennik "Politiken" rozstał się ze słynnym piłkarzem z tego samego powodu.

Peter Schmeichel po zakończeniu kariery trochę pobłądził, ale w Manchesterze i tak nikt nie zabierze mu miana kultowego bramkarza, znakomitego fachowca.

Bartłomiej Najtkowski 
https://twitter.com/BNajtkowski

 

 

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej