Jeszcze w czwartek był na meczu Legii z Molde w Warszawie, mało tego, w piątek rozmawiał z nim nowy szef TVP Sport.

Trudno uwierzyć w tę smutną wiadomość. Jeszcze wczoraj rozmawialiśmy z Leszkiem na temat najbliższych planów. TVP Sport traci fantastycznego dziennikarza i wspaniałego człowieka. Łączymy się w bólu z rodziną i najbliższymi Leszka. Spoczywaj w pokoju” – napisał na Twitterze Jakub Kwiatkowski, dyrektor TVP Sport.

Leszek Jarosz był dziennikarzem sportowym, który wypłynął na szerokie wody przed laty jako dyrektor polskiego oddziału BBC w Warszawie. Od 2006 roku pracował w TVP Sport. Przez lata nadzorował newsy sportowe w Telewizji Polskiej. W ostatnich latach kierował sportową publicystyką na Woronicza. Przede wszystkim był to jednak dziennikarz jednej specjalizacji -piłkarskie mundiale. To im oddawał się w pełni.

“Historia Mundiali” – dzieło życia Leszka Jarosza

SQN wydał 2 tomy “Historii mundiali”. Druga część, która kilkanaście dni temu wygrała plebiscyt na Sportową Książkę Roku, liczy blisko 800 stron i kończy ją mundial w Katarze, na którym Leszek Jarosz również był. Zaciągnął pożyczkę, by udać się na Półwysep Arabski, o czym informowali dziennikarze TVP Sport. Jacek Laskowski, obecnie komentator numer jeden publicznego nadawcy, przyznał, że gdy Argentyna ku zdumieniu całego świata przegrywała z Arabią Saudyjską, pytał właśnie Jarosza o największe sensacje w historii mistrzostw świata.

To nie może dziwić, wszak Jarosz przedkładał drobiazgowość nad przeważającą niestety dziś w mediach powierzchowność i wybiórczość. Mogłoby się wydawać, że o mundialach napisano i powiedziano już wszystko, a jednak okazuje się, że wciąż wiele było do opowiedzenia. Co istotne, Leszek Jarosz nie zajmował się pracą odtwórczą. Przeciwnie, wciąż szukał prawdy, stawiał hipotezy, miał wątpliwości. Myślał krytycznie i dogłębnie. Miarą skrupulatności Jarosza może być chociażby opis statków, jakimi docierały reprezentacje na pierwszy mundial w historii w Urugwaju (1930 rok). Może to z pozoru nieistotne, a jednak cechą tego autora było nieustanne sięganie do zakamarków historii, podczas gdy inni nie mieli na to ochoty.

Ile goli strzelił Wilimowski?

Leszek Jarosz napisał dwie książki, ale publikował także w “Kopalni”, czyli periodyku traktującym futbol jako coś więcej niż gra. To właśnie tam ukazał się jego kultowy tekst o golach Ernesta Wilimowskiego podczas mundialu w 1938 roku. Chodzi o słynny mecz Polski z Brazylią (przegrany 5:6).

Jarosz przeprowadził swego rodzaju dziennikarstwo śledcze, starał się dowiedzieć, czy Wilimowski strzelił 3, czy 4 gole. Autor “Historii Mundiali” miał szacunek dla faktów, dlatego wyrażał wątpliwości co do jednego z tych trafień, ale niczego nie chciał rozstrzygać. Utrzymywał, że ostatniego gola strzelił dla nas albo Wilimowski, albo Scherfke. Po szczegóły odsyłam do “Kopalni”.

Pierwsze autorskie odkrycie

Podajmy jeszcze jeden przykład wnikliwości Leszka Jarosza, o którym sam mówił swego czasu w wywiadzie dla TVP Info:

W Polsce nikt wcześniej nie zastanawiał się o co chodzi z wielkim pucharem z 1934 roku. Kiedy zobaczyłem zdjęcie z finału, zwróciłem uwagę, że włoscy piłkarze wznoszą wielki puchar i nie była to Złota Nike. Zacząłem się zastanawiać: o co tutaj chodzi? Co to za puchar? Nikt nigdy u nas o tym nie pisał, a przecież wertowałem wszystkie książki, jakie tylko powstały. Mało tego, miałem też spory zbiór publikacji zagranicznych. Okazało się, że był to Coppa del Duce, czyli ogromy puchar ufundowany przez Benito Mussoliniego. Był sześć razy większy niż puchar od FIFA, przedstawiał figury piłkarzy z faszystowskimi symbolami.

Leszek Jarosz zdradził, jak dokonał tamtego odkrycia:

To były lata dziewięćdziesiąte. Zacząłem studiować różnego rodzaju literaturę, odwiedzałem biblioteki i docierałem do archiwalnych gazet. Było to bardzo trudne. Zobaczyłem, że Coppa del Duce dostawali sportowcy w innych dyscyplinach, m.in w kolarstwie, które w latach trzydziestych było najbardziej popularne. I odkryłem, że faktycznie Mussolini ufundował puchar nie tylko dla zwycięzców, ale także za drugie i trzecie miejsce. Włosi kompletnie zmarginalizowali Złotą Nike. I tak po nitce do kłębka okazało się, co potwierdziłem w kilku źródłach, że FIFA nie była organizatorem turnieju w 1934 roku, tylko faszystowski reżim. Nawet szef federacji Jules Rimet przyznał, że nie czuł się najważniejszą postacią organizującą ten mundial. Włosi decydowali m.in. o tym, kto im sędziuje i to jedna z tajemnic ich sukcesu. Był to wielki propagandowy wymiar tego zwycięstwa. To odkrycie było dla mnie takim impulsem, kiedy pomyślałem, że jeszcze wielu rzeczy o mundialach nie wiemy. Książka, którą napisałem, w dużej mierze jest odpowiedzią na pytania, które sam sobie zadawałem.

Jak widać, jeśli mamy do czynienia z autorem-erudytą, czytając o piłce nożnej, możemy zgłębiać także naturę totalitarnego reżimu.

Leszek Jarosz był autorytetem dla pasjonatów literatury sportowej i historii futbolu, doceniano go w prestiżowych plebiscytach, ponieważ jednak rzadko pojawiał się na antenie, być może nie był znany przeciętnemu kibicowi. Po jego śmierci można natknąć się na opinie, że gdyby urodził się nie nad Wisłą, tylko nad Tamizą, byłby znanym autorem na świecie, jak np. Jonathan Wilson. Istotnie, publikacje Jarosza miały światowy format, najwyższą klasę. Nie tak dawno komentował archiwalny finał MŚ z 1970 roku Brazylia-Włochy z Dariuszem Szpakowskim, który także o tym przypomniał:



Okazało się, że w dużej mierze dzięki Leszkowi Jaroszowi mundial w Katarze był tak dobrze “opakowany” w TVP Sport, było tam sporo ciekawej publicystyki, zapraszano błyskotliwych ekspertów wcześniej raczej tam niewidzianych, jak np. Michał Okoński czy Bartłomij Rabij.

Wielbiciel Maradony

Gdy czytamy w “Historii mundiali” o mistrzostwach w Meksyku w 1986 roku, od razu wyczuwalny jest niezwykły zachwyt autora nad wyczynami Diego Maradony. Mimo że po zdobyciu tytułu mistrza świata w Katarze wielu ekspertów orzekło, że Leo Messi zasłużył na miano piłkarza wszech czasów, Jarosz pozostawał w obozie Maradony i zawsze potrafił ciekawie uargumentować swoje stanowisko. Uważał, że “Maradona to jest życie”, blaski i cienie, wzloty i upadki, że to postać intrygująca, nie tylko ze względu na swój geniusz prezentowany wielokrotnie na boisku.



Niedawno Leszek Jarosz wspominał też ikoniczne postaci światowego futbolu, zmarłych Franza Beckenbauera i Mario Zagallo:



Talent muzyczny

Z pewnością niewiele osób zna muzyczną przeszłość Leszka Jarosza. Zacytujmy zatem wpis z facebookowego konta DHM:

Dziś zmarł nagle nasz najbliższy przyjaciel Leszek Jarosz „Lenin”, wokalista DHM z czasów jarocińskich i nagrań niewydanego nigdy oficjalnie materiału z 1991. Wracał do składu i później – w 2015 zagraliśmy jeszcze nasz (jak się okazało) ostatni wspólny koncert, w Łodzi. Aż dotąd starał się być z nami, przynajmniej na tyle, na ile jego zawód dziennikarza pozwalał. W naszej puławskiej Jamie graliśmy – acz ostatnimi czasy bardzo rzadko – stare kawałki i pracowaliśmy wspólnie nad nowymi. Cieszyliśmy się też z jego niedawnego literackiego debiutu. Jakie to było wspaniałe uczucie, tak wspólnie przeżywać sukces przyjaciela! Był częścią naszej tożsamości, jedną z ikon naszego środowiska, znakomitym erudytą i wartościowym człowiekiem, a dla wielu z pewnością również mentorem i autorytetem. Pozostanie w naszych sercach – choć, patrząc prawdzie w oczy, ilu nas jeszcze jest? – na zawsze! Deus et pax tecum, Frater! Jesteśmy dumni, że mogliśmy być częścią Twojego życia!”.

Dziennikarz sportowy Artur Szczepanik napisał na Twitterze o Leszku Jaroszu: "Był fantastycznym facetem, wybitnym dziennikarzem i aż za dobrym człowiekiem. Tu jego mniej znane wcielenie - Leszek Jarosz jako wokalista. Spoczywaj w pokoju Leszku, wielki fanie futbolu, Siekiery i Killing Joke". Dodał także nagranie z pewnym występem:



Leszek Jarosz był następcą Andrzeja Gowarzewskiego w opisywaniu dziejów futbolu, miał napisać książkę o Erneście Wilimowskim, planował publikację o finałach mistrzostw Europy. Niestety to już się nie uda, jego wspaniałym dziedzictwem pozostanie ponadczasowa “Historia mundiali”.

Autor: Bartłomiej Najtkowski

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej