Exodus świecących najjaśniejszym blaskiem gwiazd angielskiej ekstraklasy do La Liga powoli staje się trendem, odwracającym uwagę od ''inwazji'' znakomitych piłkarzy z Hiszpanii na Wyspy Brytyjskie. A zatem Premier League żyje we względnej symbiozie z Primera Division.

[more]

Przez lata Anglicy trwali w megalomańskim przeświadczeniu o swojej futbolowej wyższości wobec reszty świata. Kiedy mama Cesca Fabregasa po dłuższym zastanowieniu postanowiła posłać swego syna do Londynu, menedżer Arsenalu-Arsene Wenger przecierał oczy ze zdumienia, nie do końca wierząc płomiennym oświadczeniom rodzicielki słynnego dziś piłkarza.''Wie pan, oni w Barcelonie mają świetną drużynę, każdego rywala gromią różnicą siedmiu, ośmiu goli''-mówiła. Dla Wengera to była mrzonka, niczym despota stanowczo odparł:''To były zapewne tylko zalążki wielkiego futbolu, dopiero my nauczymy pani chłopca grać w piłkę''. Arsenal zrekrutował Cesca ze słynnej barcelońskiej szkółki La Masia, w której nastoletni Fabregas pobierał pierwsze szlify u boku takich tuzów współczesnego futbolu jak Leo Messi czy Gerard Pique. Na czele tamtej drużyny, zwanej Juvenil A, stał nieodżałowany Tito Vilanova. Wenger dość szybko uzmysłowił sobie, że popełnił błąd, gardząc słowami matki Cesca. Pospiesznie utwierdził się w przekonaniu, iż ma do dyspozycji materiał na gracza światowego formatu, więc z marszu ruszył pełną parą, wskutek czego adaptacja młokosa została wyraźnie przyspieszona. Fabregas zadebiutował w pierwszej drużynie po miesiącu z okładem, miał 16 lat.

Co ciekawe, teraz fani Arsenalu rzucają na stos jego pamiątkowe koszulki, bowiem Fabregas ich zdaniem się zbezcześcił, przechodząc do Chelsea. Ale to tylko incydent, generalnie Barcelona i Arsenal ''schodzą'' często z nominalnych cen transferu, by wymienić się piłkarzami. W tym oknie transferowym do Arsenalu trafił Alexis Sanchez, przed rokiem Barcelonę zasilił Alex Song, a jeszcze wcześniej Thierry Henry czy Aleksandr Hleb.

W Arsenalu gra także Santi Cazorla, który przyszedł na The Emirates po okazyjnej cenie-18 mln euro. Wcześniej występował w Maladze, ale echa bankructwa zobligowały klub z La Rosaleda do wyprzedaży gwiazd zaciężnych. Między innymi Isco wynegocjował kontrakt w Realu Madryt, a Malaga z drużyny stawiającej czoło hiszpańskim potentatom, zamieniła się w skamlącego kopciuszka rodzimej ligi.

Wracając do Cazorli, jest z nim związana ciekawa historia. Mianowicie kiedyś wyznał, co każe mu robić na placu gry boss.''Daję ci swobodę na boisku, graj w swoim stylu, a inni będą się przyglądać i szybko zorientują się, o co chodzi. Musimy zdefiniować nasz sposób gry na nowo.''wspomina słowa Wengera Hiszpan. Innym przybyszem z Półwyspu Iberyjskiego, który zaaklimatyzował się w Arsenalu, jest Mikel Arteta, czyli piłkarz przechwycony przez Kanonierów po tym jak przeoczyli jego wielki talent sztabowcy sekcji młodzieżowych w Barcelonie.

Pionierem mody na Hiszpanów w klubach Premier League nie jest jednak Arsene Wenger, lecz Rafael Benitez, to w prowadzonym przez niego Liverpoolu made by Spain bramki strzegł Jose Reina, jedną z opok trzymają w ryzach istotnie żelazną defensywę stanowił Alvaro Arbeloa, Xabi Alonso dowodził linią pomocy, a z kolei Fernando Torres strzeleckim zmysłem forsował bloki obronne przeciwnika. Słowem, hiszpańska armada tworzyła szkielet drużyny. Dzisiaj Torres, pieszczotliwie zwany El Nino (po polsku dzieciak), gra w Chelsea, niektórzy uważają, że jego transfer, zważywszy na zaporową kwotę 58 mln euro być może jest najgorszym w dziejach piłki, ex aequo z transferem Ricardo Kaki do Realu Madryt. Przykład Torresa w pełni obrazuje jak szybko można zostać strąconym z piłkarskiego piedestału w głąb futbolowych piekieł. Autor zwycięskiego gola na Euro 2008, który dał początek hiszpańskiej hegemonii w futbolu reprezentacyjnym, aktualnie jest przedmiotem drwin dla wielu sympatyków światowej piłki.

Również MC zaczerpnął odrobinę hiszpańskiej krwi. W drużynie z Etihad gra Alvaro Negredo, kupiony przed rokiem z Sevilli za 25 mln euro, Negredo w Hiszpanii pokonywał bramkarzy regularnie. Kiedy występował w klubie z Ramon Sanchez Pizjuan pod względem strzelonych goli lepsze było jedynie sztandarowe tridente: Messi-Ronaldo-Falcao. Być może decydenci MC ostatecznie przekonali się o jego nietuzinkowym talencie na finiszu sezonu 2012/13, kiedy swoistym gromem w postaci czterech goli definitywnie przerwał sen odwiecznych antagonistów z Walencji o elitarnej Lidze Mistrzów. Negredo szybko zaskarbił sobie sympatię rzeszy fanów w Anglii, niektórzy żartobliwie nazywają go bestią, a menedżer Newcastle sądzi, że Negredo jest następcą ikonicznego Alana Sheara. Znajomy napastnika City, Roberto Soldado nie zdobył jeszcze na Wyspach uznania, gra w Tottenhamie, był jednym z graczy ściągniętych do klubu w ramach łatania potężnej dziury po Garethcie Bale'u. Soldado niestety spisuje się poniżej oczekiwań, co ciekawe oba hiszpańskie lisy pola karnego po raz pierwszy spotkały się w szkółce Realu Madryt, tam jednak się na nich nie poznano, nomen omen jak na wielu świetnych piłkarzach terminujących przed laty właśnie w La Fabrica. Z Valencii do MC trafił David Silva, który czuł pismo nosem, klub z Estadio Mestalla obecnie jest w stanie upadłościowym, Silva wybrał więc właściwy moment na ucieczkę. Trudno zrozumieć jak tej klasy piłkarz umknął uwadze dwójki kolosów z Primera Division. O ile Barcelona wówczas miała głowę zaprzątniętą transferem Cesca Fabregasa, o tyle Real należy posądzić o karygodne niedopatrzenie. W MC gra również Sergio Aguero, Argentyńczyk, zięć Diego Maradony, wczoraj otworzył swoje konto strzeleckie w nowym sezonie Premier League. Ponadto nie zapominajmy o Jesusie Navasie.

Najbardziej ''hiszpańską'' drużyną w lidze angielskiej jest jednak Swansea, w walijskiej jedynaczce na najwyższym szczeblu zawodowego futbolu w Anglii gra 7 Hiszpanów, przed sezonem było ośmiu, ale ten najzdolniejszy-Michu na zasadzie wypożyczenia przeniósł się do SSC Napoli. Michu pierwsze kroki w profesjonalnej piłce stawiał co prawda w Celcie Vigo, ale na szersze wody wypłynął w Rayo Vallecano, skąd w wielki świat wyemigrowała cała armia napastników, włącznie z nim:Diego Costa, Leo Baptistao i Piti. Trener Paco Jemez był zbulwersowany exodusem kompletu swoich goleadores, najwyraźniej nie pojął, że malutki klubik z przedmieść Madrytu jest tylko katapultą do klubu o światowej renomie. Ekscentryczny szkoleniowiec Rayo powinien zrozumieć w szczególności Michu, który podczas pobytu w Anglii skarżył się na dysonans między hiszpańskim duopolem a resztą ligi, wspominał mecz z Barceloną, przegrany 0:7 na własnym stadionie. Wrócił myślami do spotkania z Realem, w którym strzelił dwa gole, ale gole te tylko delikatnie uśmierzyły ból po porażce 2:6. Tak więc, Michu chciał podjąć nowe wyzwanie, i podjął. W pierwszym sezonie na boiskach PL zdobył 18 bramek, w sezonie kolejnym było trochę bardziej pod górkę, ale szefowie Napoli i tak się na niego skusili.

Swansea jest zwana tematem żartu ''Swansealoną'', to wyraźna aluzja do wielkiej Barcy. Walijski klub postanowił wrócić do korzeni brytyjskiego futbolu, zakpił z osławionego kick and rush, rewidując powszechne przekonanie o siermiędze tamtejszej piłki. Dziś wiele drużyn Premier League gra w systemie 1-4-3-3, czerpiąc wzorce od prekursorów z Hiszpanii.

Jeśli chodzi o transfery za kwoty w istocie niebotyczne, pod tym względem przoduje transfer C.Ronaldo do Realu Madryt kosztem 96 mln euro. Przebiegły piłkarz zauważył swój magnetyzm i zaczął wodzić za nos ludzi z klubowego departamentu na Santiago Bernabeu. Niedawno zażądał podwyżki zarobków do 17 mln euro za sezon, był taki czas, kiedy plasował się bodajże na odległym 10 miejscu listy najlepiej zarabiających piłkarzy świata. Nie mógł tego znieść. Kiedy Jose Mourinho mówił w sierpniu ubiegłego roku o przyczynach swojej klęski w Madrycie, oznajmił:''Nie wygraliśmy ligi, bo jeden z moich piłkarzy był akurat smutny. Ronaldo zrozumiał o kogo chodzi i jak opryskliwy kontr dyskutant rzucił:''Nie pluje się do talerza, w którym się je''. Real na Ronaldo z pewnością zbił fortunę, ale czy ocieplił wizerunek koszarów dla niesfornych gwiazd i gwiazdeczek? Jakże inaczej na tle kapryśnego Cristiano prezentuje się Leo Messi, to chłopak ułożony, dla najmłodszych wielbicieli- kumpel z podwórka, czy też rycerz bez skazy. O ile można się spierać, który z nich ''piłkarsko'' jest lepszy, o tyle w życiu prywatnym są jak diabeł i anioł.

Za około 90 mln euro do Realu trafił również Gareth Bale, teraz nie jest może gwiazdą pierwszej wielkości, bo to rola Ronaldo, ale na pewno pierwszy sezon w Hiszpanii zaliczy do udanych. Śmiem wątpić, czy Neymar, z którym się go porównuje, nie był od niego słabszy, nawet więcej, jestem o tym święcie przekonany. A propos Neymara, ostatnio pisałem, że jest największym poszkodowanym niewątpliwego kryzysu Barcelony. Bale świetnie współpracuje z Ronaldo, mimo iż na początku ich znajomości zaiskrzyło. As Królewskich nie chciał się wypowiedzieć na temat skrzydłowego z Walii. To kolejny przykład dobitnie oddający arogancję portugalskiego narcyza.

W minionych latach ostatnim z szumnych transferów, tym razem, co ciekawe, w przeciwnym kierunku, czyli z Hiszpanii do Anglii, jest transfer Mesuta Oezila z Realu do Arsenalu, który przybył na The Emirates, by zbilansować różnicę między zyskiem a stratą. Jose Mourinho uważa, że Niemiec z tureckimi korzeniami jest najlepszym piłkarzem na swojej pozycji globalnie. Czy to nieelegancki przytyk w stronę znienawidzonego Florentino Pereza, czy wymiana kurtuazji, ciepłych słów i uprzejmości? A może to jednak nie blef?

Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej