Fanów hiszpańskiego futbolu rozgrzewa wielkie odliczanie do pierwszego w nowym sezonie El Clasico,temperaturę meczu na Santiago Bernabeu podnosi awizowanie pierwszego występu w barwach Barcelony Luisa Suareza, być może przyszłotygodniowe starcie hiszpańskich kolosów przejdzie do historii i zostawi po sobie czar wspomnień? Tak czy inaczej kibice Barcelony mają teraz inne powody do sięgania pamięcią w przeszłość, w czwartek minęło dokładnie dziesięć lat od debiutu Leo Messiego na Camp Nou.

[more]

''Messi jest jak bezkonkurencyjne zwierzę, nigdy nie będę w stanie powiedzieć, że trenowałem Leo''słowa Pepa Guardioli są hołdem dla piłkarza, który oczarował jednego z najwybitniejszych trenerów w historii piłki. Guardiola wiele razy nie krył swojego podziwu dla Messiego, kiedyś nawet poskarżył się dziennikarzom, by ci złotego okresu Barcelony prowadzonej przez niego nie określali ''erą Guardioli'', tylko ''erą Messiego''. Trenerzy lubią kokietować, ale w tym przypadku są to chyba szczere słowa uznania, a nie wysokie tony przepełnione kurtuazją. Messi pod skrzydłami Guardioli krzepł, ewoluował, Pep z dość egoistycznie usposobionego skrzydłowego uczynił maszynę do strzelania goli, wolny elektron, przemieszczający się po boisku swobodnie i wedle własnych zachcianek. Guardiola dał Messiemu wolne pole, więc Argentyńczyk nieraz wchodził w skórę Andresa Iniesty, czyli architekta tiki-taki, zawsze pokazywał się kolegom do gry, jeśli sam nie podawał, był gotów do odegrania roli egzekutora. Swój debiut w Barcelonie Messi zaliczył podczas derbów z Espanyolem, miał siedemnaście lat. Co ciekawe, grał wówczas z numerem 30, mało kto wyobrażał sobie, że już niedługo przejmie numer Ronaldinho, czyli jednej z najbardziej tragicznych legend w dziejach piłki, upadek brazylijskiego artysty był bolesny dla wszystkich, mało kto mógł się spodziewać, że jego następca wywiąże się z arcytrudnej roli zatarcia wspomnień po gwieździe Canarinhos.

Messi strzelił dla Barcelony jak dotychczas niewiarygodną liczbę 360 goli, potrzebował do tego zaledwie 389 meczów. Jak to się zaczęło? Pierwszego gola strzelił 1. maja 2005 roku w meczu z Albacete, na boisko wszedł w drugiej połowie i odsunął w cień Ronaldinho, tego dnia to on był na ustach wszystkich fanów Barcy. Już jego pierwszy gol był niezwykły, Messi po kapitalnym podaniu właśnie od Ronaldinho stanął oko w oko z bramkarzem i sprytnym lobem pokonał go w sposób niepodobny do młokosa. Jakież było zdziwienie, gdy piłka wpadła do siatki, czy komuś przyszłoby do głowy, że nieopierzony wychowanek porwie się na coś tak spektakularnego? Po zdobyciu bramki rozemocjonowany strzelec skoczył w ramiona swojego brazylijskiego przyjaciela, razem świętowali tego cudownego gola, to był magiczny obrazek, później bowiem Ronaldinho zszedł na krętą ścieżkę i nigdy już nie wrócił na właściwe tory, Messi zaś dopiero miał rozbłysnąć.

W sezonie 2011/12 strzelił 73 gole, w roku kalendarzowym natomiast osiągnął niebotyczną barierę 90. bramek. Tym samym pobił rekord Gerda Muellera, korespondencyjna rywalizacja z Cristiano Ronaldo już mu nie wystarczyła, postanowił więc podjąć wyzwanie pokonania ducha przeszłości. I pokonał Niemca. Niejako z tej okazji Daniel Diaz powiedział, że wszyscy mają rozpisane jak powstrzymać Messiego, ale on nadal pozostaje nieuchwytny. Czy potrzeba więcej słów?

W sezonie 2009/10 Barcelona zdobyła sześć trofeów, a ojcem tego serialu zwycięstw zdaniem wielu był właśnie Leo Messi. Chociażby Xavi był pełen uznania dla swojego kumpla z drużyny, stwierdził, że przyszłość należy do Messiego, nie pomylił się. Messi zdobył trzy Puchary Europy, tymczasem jego bezpośredni konkurent w walce o Złotą Piłkę, czyli Cristiano Ronaldo do niedawna mógł poszczycić się tylko jednym takim tytułem. Jeśli chodzi o LM, Argentyńczyk rozegrał wiele wspaniałych meczów. Chociażby starcie z Arsenalem w sezonie 2010/11 i jego 4 gole zaimponowały najwybredniejszym. Ale w pamięć kibicom zapadł bardziej chyba jednak mecz w ćwierćfinale sezonu 2011/12, kiedy Messi strzelił aż pięć goli Bayerowi Leverkusen. Trener znokautowanych Aptekarzy po meczu dołączył do chóru pochlebców sławiących argentyńskiego fenomena.''Bez niego Barcelona jest najlepszą drużyną świata, ale z Messim to drużyna niepowtarzalna, Leo jest z innej galaktyki''powiedział. Messi jest też katem Ikera Casillasa, Realowi Madryt wbił już 21 goli, nawet Alfredo di Stefano nie trafiał tak często w klasykach. O Złotych Piłkach dla Messiego nie trzeba chyba nawet wspominać, ma już cztery w kolekcji.

Messi jest porównywany z Pelem i Maradoną, na mundialu w Brazylii pokazał, że umie ''pociągnąć' 'drużynę, zajść z nią wysoko. Nie zdobył złotego medalu, co zawsze będzie go obciążało, ale i tak nie ma prawa się wstydzić. Messi nawet w formie przeciętnej potrafi robić różnicę, na MŚ piłka nie sprawiała mu frajdy, często spacerował leniwie po boisku, ale w decydujących momentach był sobą. Teraz Messi odzyskuje witalność, znowu jest głodny sukcesów. Wobec słabszej formy Andresa Iniesty bierze na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie piłki, strzela mniej goli, ale on nie jest pazerny jak Cristiano Ronaldo, przeżyje jeśli kosztem jego bramek drużyna wykona swoje zadania. Z trójkąta Messi-Xavi-Iniesta, tylko Leo podziwiamy wciąż w pełnej krasie, dwaj pozostali są już tylko cieniami siebie z najlepszych okresów. Coraz częściej w głowach malkontentów pobrzmiewają echa o ''Messiuzależnieniu'', ale w Katalonii na razie nikt się tym nie przejmuje, dopóki są wyniki, nie ma to większego znaczenia. Pytanie co będzie kiedy Barcelona dostanie zadyszki? Czy wtedy Messi sam sprosta zadaniu? Tylko prorocy mogą to wiedzieć, w każdym razie obcując z geniuszem Messiego przenosimy się w inny futbolowy wymiar, sferę niedostępną nawet dla Cristiano Ronaldo. Leo Messiemu do pobicia rekordu Telmo Zarry brakuje już tylko trzech goli, za tydzień El Clasico, może się więc tak zdarzyć, że Messi swój wyczyn będzie świętował na Santiago Bernabeu, kultura kibicowania na hiszpańskich stadionach jest wysoka, więc Argentyńczyk może liczyć na aplauz. Kiedyś, gdy Ronaldinho przebiegł slalom z piłką wokół obrońców i na koniec posłał ją do siatki, dostał owację na stojąco, czy Messi też będzie oklaskiwany przez fanów odwiecznego wroga? Znając tego faceta można się wszystkiego spodziewać.











Copyright © 2024 - Sport okiem młodego adepta sztuki dziennikarskiej